Dom wszystkich snów Wojciech Gunia
Ten zbiór opowiadań to istna wyżymaczka intelektualna.
Dla mnie.
Czytałam to przez cztery dni, a to mój rekord chyba, jeśli chodzi o opowiadania i ilość stron.
Czytałam tak długo, bo... zasypiałam. To też mój rekord, jeśli chodzi o ilość zaśnięć przy jednym ebooku.
Ale nie zasypiałam z nudy.
Zasypiałam z wycieńczenia. Po kilkudziesięciu stronach czułam się, jak po egzaminie maturalnym z fizyki/matmy.
Mimo tego - czytałam. Budziłam się i czytałam.
Bo tego nie można przestać czytać.
Nie będę się rozpisywała, ponieważ mi akurat zbraknie słów, aby opisać ten zbiór.
Napiszę tylko, że miłośnicy najbardziej zakręconej, niepokojącej i niewyjaśnionej powieści Danielewskiego Dom z liści będą zachwyceni. Będą czuli się jak w domu.
Bo i o tym są głównie te opowiadania.
O domu.
Na granicy naszej świadomości.
Nastrój, jaki panował w mej głowie podczas czytania?
Niepokój. Głównie.
Nieoczywistość.
Groza.
Niedowierzanie.
Szok.
Ciekawość.
Generalnie - WTF?!
Króluje tu forma. Forma, która nie zabija treści, ale znacznie ją dominuje.
Mistrzostwo słowa. Mistrzostwo narracji. Mistrzostwo klimatu.
Nie mam pojęcia, jak można tak pisać...
Nie można uronić ani jednego słowa, bo każde ma znaczenie i właśnie ono może być kluczowe.
Opowiadania są nierówne.
Niektóre króciutkie, bardziej jak rozwinięta myśl (teraz, pływając w basenie lub jeziorze będę z obsesją maniaka szukała pszczół... D).
Inne soczyste, pełne.
Jest też mini powieść, która zrobiła na mnie największe wrażenie.
Ten zbiór jest WYKAŃCZAJĄCO hipnotyzujący.
Zdecydowanie nie jest dla wszystkich.
A tak na marginesie - autor Wojtek: jeszcze nigdy ever nie spotkałam się z tak perfekcyjnym opisem pewnej wstydliwej czynności - padłam D
Serio jesteś Mistrzem Słowa!
P.S. Po tym zbiorku przez tydzień będę czytała literaturę dziecięcą...
POLECAM!
MOJA OCENA: 9/10
↓