"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą choroba psychiczna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą choroba psychiczna. Pokaż wszystkie posty
Studium przypadku Graeme Macrae Burnet

Studium przypadku Graeme Macrae Burnet

"... Szperanie w odmętach przeminionego to jeden z filarów czarnej magii zwanej psychiatrą."

Bardzo dobra powieść. 

Nie wiem, dlaczego pośrednio powieść skojarzyła mi się z atmosferą Pikniku pod Wiszącą Skałą: może z powodu opowieści głównej bohaterki o jej dzieciństwie (swoją drogą najlepsze fragmenty tej powieści).

Świetnie zacieśniająca się akcja i klimat, mimo pozornego bezruchu i wzrastające napięcie pwoduje, że czyta się to coraz bardziej uważnie i niecierpliwie, a końcóweczka pozostaje dla interpretacji każdego czytelnika.

Sieć, w którą wpada sie samemu?

Kto tutaj kogo studiuje - kto jest "przypadkiem," kto jest ofiarą?

Kto jest muchą, a kto pająkiem?

"W relacji terapeutycznej nie chodzi o to, by pacjent "wyleczył się z obłędu, tylko o to, żeby się z nim pogodził."

Bardzo fajna forma pamiętnika, wspomnień i przedstawienia postaci. 

Polecam, intrygująca, złudnie senna i mglista opowieść z drugim dnem i nieoczywistościami.


MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Nominacja do Nagrody Bookera!


Lata sześćdziesiąte. Londyn swinguje, a umysły szaleją. Kulturowe zmiany sprzyjają rozwojowi psychoterapii, a ta staje się nie tylko pomocą dla zagubionych, ale też polem do nadużyć. Jedna z pacjentek Arthura Collinsa Braithwaite’a, kontrowersyjnej postaci brytyjskiej psychiatrii, zachęcona przez niego do „zabicia własnego ja”, popełnia samobójstwo. Siostra zmarłej postanawia odkryć, na czym właściwie polegają metody ekscentrycznego terapeuty. Przybiera fikcyjną tożsamość i rozpoczyna cykl spotkań z Braithwaite’em, jednak nie spodziewa się, dokąd zaprowadzi ją to podwójne życie…


Graeme Macrae Burnet w swojej szkatułkowej powieści myli tropy, zaciera granicę między fikcją a rzeczywistością i łączy powagę z humorem. Z detektywistycznym zacięciem prowadzi literackie śledztwo – Studium przypadku trzyma w napięciu niczym kryminał i wciąga jak najlepsza powieść psychologiczna. A czytelnika zostawia z wątpliwością: czy wiem, kim naprawdę jestem?


Martwe zwierzęta Marie Tierney

Martwe zwierzęta Marie Tierney

"Ludzki mózg to niesamowity i tajemniczy organ, zdolny do wielkich innowacji, kreatywności i geniuszu, ale jednocześnie do niewysłowionego zła."

PRZEZARĄBIASTA opowieść.

Już od pierwszych słów narracja jest mega rasowa, taka jaką lubię: wprowadzająca świetny klimat całej opowieści - od razu czuje się ten wyjątkowy i niepowtarzalny nastrój, bardzo podobny do atmosfery powieści Gdzie śpiewają raki i Pierwszy dzień wiosny.

Sensualna, wnikająca w umysł narracja, obrazująca wszystko to, co powinno pokazywać się przed oczami i wszystko to, co powinno się odczuwać zmysłami, zero płaskosłowia, co uwielbiam. Nie wiem, jak to się robi, ale niektórzy autorzy to potrafią.

Świetna postać Avy, soczysta hipnotyzująca postać Nathaniela. Patologiczne dzieciństwo, skretyniała beznadziejna durna matka, siła i inteligencja dzieciństwa, niezależna tylko od genów, małe miasteczko, tajemnicze i brutalne zbrodnie, dociekliwy detektyw, siła przyjaźni jako wentyl bezpieczeństwa dla psychiki, dociekliwość, beztroska, ufność, walka i... przeznaczenie? 

Czy dobro wyklucza zło?

Czy zło wyklucza dobro?

Nieoczywistości...

Jedyna podobna powieść, jaka mi przychodzi do głowy w tej tematyce, równie przezarąbiasta to Druga natura Alice Hoffman.

Jestem zachwycona. Powieść nieodkładalna, nachalna swoją obecnością i całkowicie perfekcyjnie napisana! Jest to zakup, którego nie żałuję i już widzę ekranizację - oby się ktoś pokusił!


MOJA OCENA: 9/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Ava Bonney obsesyjnie interesuje się rozkładem zwierzęcych zwłok. Droga, przy której mieszka, regularnie dostarcza jej materiałów do badań, a nocą uwielbia zaciągać najnowsze znaleziska do swojej kryjówki niedaleko jezdni i tam je opisywać.


Pewnej nocy na swojej drodze odnajduje ciało kolegi, Mickey’a Granta. W obawie, że ktoś odkryje jej sekretny rytuał, wykonuje anonimowy telefon na policję. Gdy sprawa zostaje przekazana detektywowi Sethowi Delahayemu, Ava się nie wycofuje, bo z jej sennego miasteczka w południowym Birmingham znikają kolejni nastolatkowie.


Jak trudno jest namierzyć zabójcę?



Poproś jeszcze raz Mary Beth Keane

Poproś jeszcze raz Mary Beth Keane

"Kochała go tak bardzo, że ją to przerażało, tak bardzo, że martwiła się, iż powinna się przed tą miłością chronić."

Wzruszająca opowieść. I prawdziwa. Trochę inna od tego, co czytam zazwyczaj.

Ale nawet tu nie brakowało lęku.

W niektórych momentach naprawdę wstrzymywałam oddech - przerażające, jakie piekło przechodzą najbliżsi z osobą chorą psychicznie i na jak różne sposoby sobie z tym radzą...

Przerażające było też to, jak świat dorosłych bardzo psuje szczere relacje między dzieciakami, które są zero-jedynkowe i nie rozumieją, o co tyle szumu? 

Dorosłość jest smutna w porównaniu z autentycznością i bezinteresownością dzieciństwa.

Ale czasami dzieciństwo kończy się bardzo szybko.

"...dorośli wcale nie wiedzą lepiej od dzieci, co powinni robić. Taka jest prawda."

Czy ta opowieść jest odpowiedzią na znaną prawdę, że czas leczy rany?

Rasowa narracja, soczysta, emocjonalna, taka dojrzała, ale przystępna. 

Kolejna polecajka Kinga - już przestaję je czytać chyba 😁


MOJA OCENA: 7/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

WCIĄGAJĄCA OPOWIEŚĆ O MIŁOŚCI I TRAGEDII, KTÓRĄ CZYTA SIĘ JEDNYM TCHEM

Francis Gleeson i Brian Stanhope, koledzy z nowojorskiej policji, mieszkają po sąsiedzku na obrzeżach Nowego Jorku. To, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ich domów na zawsze zmieni życie obu rodzin.

"Poproś jeszcze raz" to poruszające studium miłości, jaka rozkwita między najmłodszą córką Francisa, Kate, a synem Briana, Peterem. Młodzieńczy romans przerywa nagle tragedia, do której doprowadza chora psychicznie matka Petera. Młodzi tracą ze sobą kontakt, a próby nadrobienia straconego czasu po latach postawią dziecięce traumy w nowym światle.


Buzująca od emocji powieść Mary Beth Keane to wciągające love story, ale także głęboko uniwersalna opowieść o tym, jak zmieniamy się wraz z upływem czasu i jak postrzegamy nasze przeżycia z dzieciństwa, gdy jako dorośli nie boimy się już ludzi, którzy nam zagrażali i przestajemy wierzyć w bezgraniczną niewinność pozostałych. Na podstawie książki powstaje serial HBO.

„Już po pierwszych rozdziałach wiedziałam, że Mary Beth Keane stanie się jedną z moich ulubionych autorek. Przeczytam wszystko, co wyjdzie spod jej pióra.” —Liane Moriarty, autorka bestsellerowych „Wielkich kłamstewek” na podstawie, których powstał serial HBO.


„Poproś jeszcze raz to przejmująca, wzruszająca powieść o rodzinie, o traumach z przeszłości i o ważnych momentach, które kształtują człowieka na całe życie. Mary Beth Keane posiada niesamowity dar pisania – na uwagę zasługują jej ogromne wyczucie i błyskotliwość. Czytelnicy będą zachwyceni, tak samo jak ja.”

—Meg Wolitzer, autorka powieści, m.in. „Ich siła” i „Żona”


AUTOR

Koniec świata, umyj okna Agnieszka Jelonek

Koniec świata, umyj okna Agnieszka Jelonek

"Przed każdym tragicznym wydarzeniem ludzie robią normalne rzeczy. Wstawiają szklanki do zmywarki, chowają resztki jedzenia do lodówki, podnoszą rzucony byle gdzie sweter, słuchają radia. Obcinają paznokcie. Koniec świata nadchodzi, a oni myją okna. Potem zdarza się coś, co rozdziela czas na przed i po."

Dla tych, co nigdy nie przeżyli choćby jednego stanu lękowego czy ataku paniki, ta powieść będzie o niczym i z pewnością nie bardzo ją zrozumieją.
Za to ci, którzy wiedzą, że hydroksyzyna to wynalazek na skalę światową, zaraz po pralce, docenią walory tej jakże bardzo osobistej historii.

Polecam

MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

***

Alicję zaczynają dręczyć ataki paniki. Wkrótce lęk całkowicie opanowuje jej życie. Nie rozumie, co się z nią dzieje; ma niepijącego męża, wystarczająco dobrą pracę i wspierającą rodzinę. Skąd zatem biorą się te stany? Alicja ukrywa swój koszmar, próbując żyć „normalnie”, w końcu jednak traci grunt pod nogami, a kto nie ma kontroli nad życiem, ten przestaje widzieć w nim sens. Szukając przyczyn zaburzeń, Alicja zaczyna dostrzegać to, co wcześniej umykało niezauważone.


AUTOR


Uśpienie Camilla Grebe

Uśpienie Camilla Grebe

"Życie jest powolne. Życie to zmęczony stary osioł. 
Za to śmierć jest szybka jak błyskawica. Śmierć potrzebuje zaledwie jednej sekundy, jednego metra, jednego oddechu. Śmierć jest jak kobra, atakuje bez ostrzeżenia. Wyprzedza własny cień, dokładnie jak Lucky Luke."

Klimatyczny prawie kryminał, z wątkiem zaskakującym, z zupełnie innej kategorii, niż zagadka kryminalna.
Od razu nasunęła mi się myśl, że byłby z tego niezły film.

Trójka bohaterów. Historie z pozoru niepowiązane ze sobą, w generalnym rozrachunku pięknie łączą się w końcówce.

Matka. 
Syn. 
Ojciec. 

Spokojna narracja dodaje uroku całej historii.

Polecam. czytało się samo bardzo dobrze.

MOJA OCENA: 7/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Trzymająca w ogromnym napięciu opowieść o naszej współczesności naznaczonej narcyzmem i brakiem ograniczeń, a także historia miłości zdolnej przezwyciężyć ciemność.



Osiemnastoletni Samuel mimo woli utrudnia transakcję w branży narkotykowej, musi więc się ukryć przed bossem mafii, Igorem. Po jakimś czasie znajduje schronienie w niewielkiej miejscowości w Archipelagu Sztokholmskim, gdzie podejmuje pracę – pewna rodzina szuka asystenta dla syna cierpiącego na uraz mózgu.

Gdy Samuel wprowadza się do położonego na uboczu nad morzem domu pięknej Rakeli i jej syna, nic nie układa się zgodnie z jego wyobrażeniami. Zaskakuje go także własna matka – kochająca, ale nadopiekuńcza Pernilla próbuje w bezkompromisowy sposób pomóc mu w zaprowadzeniu ładu w życiu.
Tymczasem droga inspektora policji Manfreda Olssona prowadzącego śledztwo w sprawie dwóch zabójstw nieoczekiwanie krzyżuje się z drogami Samuela i Pernilli. Kiedy śledztwo się komplikuje, Manfred
postanawia poszukać pomocy u wykwalifikowanej profilerki Hanne mieszkającej w Ormbergu.

Cykl: Flickorna i mörkret (tom 3)







AUTOR





Czarne morze Karolina Macios

Czarne morze Karolina Macios

"Znowu, pomyślała, stojąc na krawędzi studni. Nie było w niej wody, tylko ciemność. Bulgotała, wzbierała, zaczęła podmywać stopy. Znowu, pomyślała z rezygnacją i poddała się. Spadała powoli, nie czuła pędu powietrza, niczego nie czuła, żadnych kolorów, zapachów ani dźwięków. Czarna, lepka wata."

Bardzo dobry thriller, z pogranicza grozy, a nawet horroru, biorąc pod uwagę wizje głównej bohaterki...
Jedyną wadą (mi to ciutkę rozwalało tempo akcji) to przegadanie, ale tragedii nie ma.
Lektura wymagająca uwagi - nie jest to szybkie czytadełko.
Bardzo dobrze wymyślona historia z zakończeniem iście kryminalnym, a szkoda, bo ja miałam SWOJE WIZJE, dotyczące rozwiązania tej historii:)
Polecam, dobrze spędzony czas.


Świetna, przyciągająca okładka.

MOJA OCENA: 7/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Joanna od dziecka ma niezwykły dar. Dar, który bywa również przekleństwem. Dotyk innych ludzi powoduje, że widzi ich najgłębiej skrywane wspomnienia, odczuwa to, co woleliby ukryć przed światem.

Podczas rodzinnego spaceru po gdyńskim klifie dzieje się coś, co powoduje, że Joanna z mężem postanawiają szybko wrócić do domu, do Wrocławia. W drodze powrotnej ulegają wypadkowi samochodowemu. Joanna budzi się w szpitalu z diagnozą: wstrząśnienie mózgu i związane z nim zaniki pamięci. W domu nie zastaje pięcioletniej córki. Dziecko jest podobno u teściów, czemu przeczą pozostawione w pokoju Mileny rzeczy. Joanna traci kontakt z rzeczywistością –wspomnienia z odległej przeszłości mieszają się z wydarzeniami ostatnich dni – i rozpaczliwie próbuje wypełnić luki w pamięci, a przede wszystkim odzyskać dziecko.
Co się stało na klifie? Gdzie jest córka Joanny? Jaką rolę w tej historii odgrywa powracające wspomnienie czarnej mętnej wody?
Odpowiedź na te pytania okaże się dużo bardziej przerażająca niż wspomnienia traumatycznych wydarzeń obcych ludzi, które przeniknęły do świata Joanny.

Karolina Macios – jest pisarką, redaktorką, felietonistką, współautorką programów kursów kreatywnego pisania i ghostwriterką. Czarne morze to pierwszy z jej serii thrillerów psychologicznych.


AUTOR



Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska Natalia Budzyńska

Ja nie mam duszy. Sprawa Barbary Ubryk, uwięzionej zakonnicy, której historią żyła cała Polska Natalia Budzyńska

Nie przepadam za literaturą faktu, choć sięgam po tematy, które mnie interesują.
I tak było w tym przypadku.

Jednakże.

Monotonia opowieści /brak dialogów/ zadziałała  na mnie usypiająco, choć sama tematyka była kontrowersyjna.
Los kolejnej kobiety, która miała pecha żyć w czasach, kiedy to choroby umysłowe leczyli pijawkami i zimnymi kąpielami...
Kobiety chorej, nierozumianej, nawet przez lekarzy.
Kobiety, której się bano i wstydzono.
Kobiety odizolowanej, zamkniętej, więzionej.

Historia ta ukazuje cały mechanizm, który doprowadził do tak strasznej izolacji i jednej z najbardziej wstydliwych tajemnic zakonnych.

Myślę, że zwolennikom tego rodzaju literatury ten reportaż przypadnie do gustu.

MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Skandal w Kościele w czasach rodzącej się psychiatrii.


Zamurowane okno, brak mebli, strzępki porozrywanej słomy służące za materac, a przede wszystkim naga, wychudzona kobieta z obłędem w oczach – to ujrzeli policjanci po wejściu do jednej z cel w krakowskim klasztorze Karmelitanek Bosych. Barbarę Ubryk przetrzymywano w tym nieogrzewanym, wypełnionym smrodem odchodów pomieszczeniu ponad dwadzieścia lat.

O jej historii dyskutowano w Wiedniu, Paryżu i Nowym Jorku. W Krakowie – gdy prasa ujawniła sprawę – wybuchły zamieszki, tłum powybijał okna w klasztorach, obrzucił zakonników kamieniami, raniąc wiele osób. Na ulicach pojawiło się wojsko. Historia Barbary Ubryk trafiła na wyjątkowo podatny grunt przetaczającej się przez Europę fali antyklerykalizmu. Przetrzymywana przez współsiostry zakonnica dla wielu stała się kolejnym argumentem za koniecznością zlikwidowania zakonów. Tymczasem sama Barbara nie potrzebowała ideologicznych wojen, lecz jedynie troski, jaką chorych umysłowo obdarzono dopiero sto lat później.

Kim była Barbara Ubryk? Co sprawiło, że dwadzieścia lat spędziła w odosobnieniu? Dlaczego pomimo dowodów obciążających przełożone zakonnicy śledztwo w sprawie jej przetrzymywania zostało umorzone? Jak prowadzono dochodzenie w XIX wieku i co wiedziano wtedy o psychiatrii?


SPRAWA
BARBARY URYK


AUTOR



Smycz Krzysztof Wójcik

Smycz Krzysztof Wójcik

"Uciekałem od życia, które jest nieprzewidywalne, nieokiełznane."

Ta powieść prawie idealnie nadawałaby się na lekturę szkolną.
Dlaczego?
Bo to dzieło z kategorii: Co autor miał na myśli...?
Czyli: czytaj między wierszami i szukaj o wiele więcej, niż oferuje sam tekst.
Nigdy nie byłam zwolenniczką tego rodzaju literatury.
Tu skusił mnie opis - myślałam, że będzie więcej mroku, fantasy i szaleństwa.
Otrzymałam tylko szaleństwo. Oraz sporą dawkę smutnego realizmu.
Podczas czytania przypominała mi się opowieść Tomasza Siwca Przybłęda, równie realistyczna, ale nieco mniej szalona.

Czy to powieść drogi?
Może trochę.

Bardziej chyba powieść, ukazująca ludzkie dramaty. Różne. Choroba umysłowa. Bezdomność. Bezcelowość życia. Nałogi. Uzależnienia.
Bohaterowie także są różni, ale łączy ich jedna cecha: tragedia. Osobista. Są nieco groteskowi i przerysowani, jak i cała powieść, ale może to autor właśnie miał na myśli.

Jak dla mnie, lektura ciężkawa, z przydużą dawką życiowej filozofii. Może i zmusi ona niektórych czytelników do refleksji. Mnie zmęczyła nieco i zdołowała. Wolę historie fantastyczne - nie takie "z życia wzięte".

MOJA OCENA: 5/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!

NIEDOSTĘPNY

***
Młody mężczyzna podróżuje stopem. W czasie śnieżycy na drodze do Warszawy zatrzymuje lekko zdezelowanego golfa, którego prowadzi starszawy pan. Między mężczyznami wywiązuje się rozmowa. Okazuje się, że kierowca szuka swojej córki, którą – jak twierdzi – ktoś porwał. Jednocześnie uważa, że odkrył on pewien tajemny sposób na odmianę losu ludzkości, z którym koniecznie chce ją zapoznać. Stopniowo dołączają się do nich kolejni autsajderzy, którzy tak jak oni w pewien sposób nie przystają do społeczeństwa: dawny zawodnik MMA i przestępca oraz jego „przyjaciel” – bezdomny malarz, a zarazem kompletny szaleniec.

Smycz to powieść drogi, także w sensie metafizycznym. Każdy z bohaterów ma jakieś swoje tajemnice, które odsłaniane po kawałku ukazują ich w całkiem innym świetle niż wydaje się na początku. Opowieść głównego bohatera tej historii jest bliska satyrze na kryzys męskości.

AUTOR

Krzysztof Wójcik
ur. w 1983 r. w Puławach w woj. lubelskim. Z wykształcenia nauczyciel historii, ukończył studia na UMCS, prawie doktorant. Z zamiłowania pisarz, poeta i muzyk rockowy, włóczęga. Poza tym amator aktywnie ćwiczący MMA. Najbardziej na świecie kocha swoją żonę, dzieci i koty.




Przerwana lekcja muzyki Susanna Kaysen

Przerwana lekcja muzyki Susanna Kaysen

"Moim nieszczęściem - a może zbawieniem - było to, że świetnie zdawałam sobie sprawę z fałszywego odbioru rzeczywistości. Nigdy nie wierzyłam w to, co widzą moje oczy, albo co zdawało mi się, że one widzą."

Wynudziła mnie ta chaotyczna opowieść. Atmosfery nie podkręcił nawet fakt, że była ona autentyczna.
No cóż, wolę chyba wymyślone arcydzieła w tej tematyce.
Film był o niebo lepszy.


"Powieść opisuje wspomnienia pisarki z pobytu w latach 1967–1969 w szpitalu psychiatrycznym McLean w Belmont w stanie Massachusetts. Napisanie książki było możliwe m.in. dzięki wydobyciu ze szpitalnego archiwum kartoteki pacjentki przez adwokata. W kwietniu 1967 Kaysen po krótkiej sesji terapeutycznej z nieznanym psychiatrą na przedmieściach Bostonu została przez niego wsadzona do taksówki i odwieziona prosto do szpitala."

MOJA OCENA: 5/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Wrażliwość to nie choroba! Jeśli miałeś szczęście – jechałeś na Woodstock, jeśli miałeś pecha – jechałeś do Wietnamu. A jeśli nie wiedziałeś, czego chcesz – lądowałeś w domu wariatów.


Wrażliwa, mająca problemy emocjonalne, nie potrafiąca odnaleźć się w otaczającym ją świecie Susanna po próbie samobójczej zostaje umieszczona przez swoich rodziców w szpitalu psychiatrycznym. Rozpoznane zostaje u niej występowanie osobowości borderline.

Początki szpitalnego życia są dla Susanny bardzo trudne, nie potrafi się pogodzić z rygorem, który zostaje jej narzucony już pierwszego dnia. Dziewczyna spotyka tu całą gamę barwnych charakterów i zaburzeń – od kleptomanki Giorginy przez molestowaną seksualnie, uzależnioną od valium i kurczaków Daisy, oszpeconą w trakcie pożaru Polly, aż po dominującą, żywiołową socjopatkę Lisę. Susanna szybko orientuje się, że bycie wzorową pacjentką nie jest tu mile widziane – kwitnie nielegalny handel valium, niesfornej Lisie zdarzają się ucieczki, a pielęgniarka Val lubi przymykać oko, na niektóre przewinienia.

Na podstawie książki nakręcono kultowy już film pod tym samym tytułem z Winoną Ryder, Angeliną Jolie, Brittany Murphy i Whoopi Goldberg.


EKRANIZACJA
/KLIKNIJ ZDJĘCIE/


TRAILER






AUTOR




Fobia Sarah Epstein

Fobia Sarah Epstein

"... to nie my wybieramy, czego się boimy.
To nasze lęki wybierają nas."

Bardzo, BARDZO, podobała mi się ta powieść!
Nieoczywista, trzymająca w napięciu, fakt, z elementami na wskroś young adult, ale nie na tyle drażniącymi, żeby ocena była mniejsza.
Do końca nie wiedziałam, o co chodzi, a miałam co najmniej 5 teorii:)
Zakończenie wymyśliłabym inaczej, bardziej mrocznie - teoria nr 1 - ale i tak było rewelacyjnie. 

Skrócik.
Tash Carmody, siedemnastolatka z fobiami i poważnymi lękami, przede wszystkim przed małymi przestrzeniami i zamknięciami, jest naszą fascynującą główną bohaterką. 
Dziewczyna jest zwichrowana na maxa po tym, kiedy w wieku ośmiu lat spędziła u swojej ciotki w buszu Willow Creek creepy tydzień. 
Tam poznała Wróbla.
Tam była świadkiem porwania sześcioletniej dziewczynki, Mallory.
Mallory porwał Wróbel.

Tylko że...

Wróbel nie istnieje.

Czy aby na pewno?
Czy rację ma terapeutka Trash, jej rodzice i przyjaciółka?
Czy dziewczyna wymyśliła sobie Wróbla?
Czy Trash jest bardziej niebezpieczna, niż potwory, które czają się w jej umyśle?

Bardzo pozytywne zaskoczenie!

Kretyńska okładka, niestety, zupełnie niezachęcająca do tak świetnej lektury...


MOJA OCENA: 9/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!






***

To nie my wybieramy, czego mamy się bać. To strach wybiera nas.
Tash Carmody przeżyła traumę – jako dziecko była świadkiem porwania swojej koleżanki Mallory Fisher przez budzącego grozę, wyimaginowanego Sparrowa. Nikt nie uwierzył Tash w historię o porwaniu i dziewczynka została zmuszona zaakceptować fakt, że wymyśliła Sparrowa. Mallory zaginęła na tydzień. Teraz ma piętnaście lat i od czasu porwania nie odezwała się ani słowem.
Gdy po latach niepokojące wspomnienia powracają, siedemnastoletnia Tash znów widuje Sparrowa. Zdaje sobie sprawę, że jedyną osobą, która może jej pomóc rozwikłać mroczny sekret, jest sama Mallory. Czy Sparrow jest prawdziwy? A może Tash jest bardziej niebezpieczna dla innych, niż jej samej się wydaje?
Wciągający thriller psychologiczny, który sprawi, że do ostatniego momentu pewności nie będzie. Będzie za to mroczne pomieszanie urojenia i prawdy, niepokój i próba zrekonstruowania przeszłości, która powraca.



Jestem już normalna? Holly Bourne

Jestem już normalna? Holly Bourne

"Choroba psychiczna wciąga cię za nogę krzyczącego z przerażenia i pożera w całości. Czyni cię osobą egoistyczną i nieracjonalną. Skupioną na sobie."

Chyba pierwsza feministyczna powieść młodzieżowa, jaką czytałam. Z zaburzeniami kompulsywno-impulsywnymi w tle.
Super tematyka i główna bohaterka, ale już od połowy jest ciągle to samo...
W końcówce coś tam się znowu dzieje, ale generalnie właśnie /jeśli brać pod uwagę długość opowieści/ temat rozmów jest non stop ten sam - jak w pętli.
Ciekawa forma pisania. 

Bardzo szczegółowo i obszernie przestawiony problem zaburzeń.
Świat szesnastolatek - myślę, że osoby w tym wieku będą zadowolone z lektury.


MOJA OCENA: 6/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!






***

Wszystko, czego pragnie Evie, to bycie „normalną”. I teraz, kiedy już niemal odstawiła leki, chodzi do nowej szkoły, w której nikt nie zna jej przeszłości, a na liście do odhaczenia została jej już tylko jedna rzecz, zanim przyzna się przed sobą, że jest już normalna. Ale związki mogą nieźle namieszać w głowie – to coś, o czym nowe przyjaciółki Evie, Amber i Lottie, wiedzą aż za dobrze. Ale jak dziewczyny mają ją uchronić przed popełnieniem strasznego błędu, jeśli nic nie wiedzą o jej sekretach?


Cykl: The Spinster Club (tom 1)







Raj nie istnieje Michael Robotham

Raj nie istnieje Michael Robotham

"Niezależnie od tego, jak bardzo się staram, istota zawsze ze mną będzie, czai się na skraju każdej polany, czeka, aż ogień się wypali albo światło zgaśnie, a potem podkrada się do mnie. Nie mogę nawet być pewna, że to moje myśli, bo może istota myśli za mnie. Nie wiem, ile mnie w ogóle pozostało."

Bardzo dobra, bardzo kontrowersyjna i bardzo smutna opowieść...

Dwie narracje. Dwie główne bohaterki. Kat i ofiara. Ale czy kat zasługuje na potępienie?
Dwie strony medalu. Dwa dramaty. Dwie tragedie. Współczucie kontra poczucie sprawiedliwości. Po czyjej stronie zagnieździ się sympatia czytelnika?
Ja mam swoją faworytkę.
Narracja świetna - czyta się błyskawicznie. 


Błyskotliwa>

"Większość facetów była pijana. Gapili się na małolaty w tak kusych spódnicach, że każdy ruch groził pokazaniem krocza, a obrazu dopełniały buty na bardzo wysokich obcasach, i wszystko to zdawało się mówić: weź mnie. Szczerze współczuję dzisiejszym dziwkom. Jak dają radę się wyróżnić?"

Polecam - jeden z lepszych thrillerów w tym roku, choć to dopiero luty:)

I nie jest straszna, jak twierdzi Mistrz King na okładce - jest strasznie smutna i prawdziwa...

MOJA OCENA: 8/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Czuję się nieznośnie zraniona i upokorzona, widząc dojrzewające zboża, fontanny nieprzerwanie tryskające wodą, owcę, która wydaje na świat setki owieczek, nie wspominając już o szczennych sukach; wydaje się, jakby cały świat chciał mi pokazać swoje kruche śpiące maleństwa, podczas gdy ja zamiast warg mojego dziecka czuję tu dwa ciosy młotem.
Federico Garcia Lorca „Yerma”

CZĘŚĆ PIERWSZA


AGATHA

Nie jestem najważniejszą postacią w tej opowieści. Ten honor należy do Meg, żony Jacka, z którym tworzą parę idealnych rodziców dwójki idealnych dzieci, chłopca i dziewczynki, jasnowłosych i błękitnookich, słodszych niż miodowe ciastka. Meg znów jest w ciąży, a ja cieszę się niewysłowienie z tego powodu, ponieważ ja też oczekuję dziecka.
Opierając czoło o szybę, patrzę przez okno w lewo, potem w prawo na warzywniak, salon fryzjerski i butik z ciuchami. Meg się spóźnia. Zazwyczaj o tej porze Lucy jest już w szkole, a Lachlan w przedszkolu, zaś Meg siedzi z przyjaciółkami w kawiarni na rogu. Tworzą specjalną grupę, bo wszystkie są mamami. Spotykają się w każdy piątkowy poranek, zajmują stolik na zewnątrz, przepychają się z wózkami dziecięcymi niczym kierowcy na pokładzie dla samochodów na promie. Zamawiają jedno cappuccino z chudym mlekiem, jedno chai latte i dzbanek ziołowej herbaty…
Ulicą przejeżdża czerwony autobus i zasłania mi znajdujący się naprzeciwko park Barnes Green. Kiedy się oddala, na odległym końcu ulicy dostrzegam Meg. Ma na sobie dżinsy ze stretchem i luźny sweter, w ręce niesie kolorowy rowerek na trzech kółkach. Pewnie Lachlan się uparł, że pojedzie do przedszkola na rowerku, i przez to Meg jest spóźniona. Po drodze zatrzymywał się, żeby popatrzeć na kaczki i na uczniów, którzy mieli lekcję wuefu na dworze, i na starych ludzi ćwiczących tai-chi, którzy poruszają się tak powoli, że mogliby być kukiełkami z filmu animowanego kręconego klatka po klatce.
Patrząc z tej perspektywy, nie widzę, że Meg jest w ciąży. Dopiero kiedy się odwraca bokiem, jej brzuch przypomina wielkością piłkę do kosza, zgrabną i okrągłą, która codziennie trochę się obniża. Słyszałam, jak w zeszłym tygodniu Meg skarżyła się na spuchnięte w kostkach nogi i bolące plecy. Teraz wiem, co to znaczy. Moje dodatkowe kilogramy zamieniły wchodzenie po schodach w niezgorszą zaprawę, a mój pęcherz jest wielkości orzecha włoskiego.
Rozglądając się na boki, Meg przechodzi na drugą stronę Church Road i bezgłośnie mówi do przyjaciółek „przepraszam”, całuje się ze wszystkimi w policzki, przemawia pieszczotliwie do ich dzieci. Ludzie mówią, że niemowlęta są słodkie, i chyba się z nimi zgadzam. Widywałam w wózkach stworzenia podobne do Golluma, z wybałuszonymi oczami i dwoma sterczącymi kosmykami, a jednak zawsze znajdowałam w nich coś, co było ładne, bo były takie małe i niewinne.
Powinnam szybko uzupełniać towar na półkach w trzeciej alejce. Ta część supermarketu jest zwykle bezpiecznym miejscem do leserowania, ponieważ kierownik, pan Patel, ma jakiś problem z produktami do higieny osobistej kobiet. Za Chiny nie wypowie takich słów jak „tampony” czy „podpaski” – nazywa je „tymi rzeczami dla kobiet” – albo po prostu wskazuje palcem na pudełka, które trzeba rozpakować.
Pracuję cztery dni w tygodniu, od wczesnego ranka do trzeciej, chyba że zachoruje któraś z innych osób niebędących na pełnym etacie. Moim zadaniem jest przede wszystkim układanie produktów na półkach i przyklejanie cen. Pan Patel nie pozwala mi pracować na kasie, bo mówi, że wszystko tłukę.
Okej, raz mi się zdarzyło, i to wcale nie była moja wina.
Sądząc z nazwiska, spodziewałam się, że pan Patel okaże się Pakistańczykiem albo Hindusem, tymczasem jest bardziej walijski niż żonkil. Z burzą rudych włosów i przyciętymi wąsami wygląda jak rudy owoc miłości Adolfa Hitlera.
Pan Patel nie darzy mnie specjalną sympatią, a odkąd mu oznajmiłam, że jestem w ciąży, ma wielką chęć się mnie pozbyć.
– Nie oczekuj żadnego urlopu macierzyńskiego, nie pracujesz na pełnym etacie.
– Wcale nie oczekuję.
– Do lekarza możesz chodzić tylko po godzinach pracy.
– Jasne.
– Jak nie będziesz mogła dźwigać pudeł, będziesz musiała odejść.
– Mogę dźwigać pudła.
Pan Patel ma żonę i czwórkę dzieci, co bynajmniej nie przekłada się na przychylność w stosunku do mojej ciąży. Nie wydaje mi się, żeby w ogóle lubił kobiety. Nie chcę powiedzieć, że jest gejem. Kiedy zaczęłam pracować w supermarkecie, nie mogłam się go pozbyć jak uciążliwej wysypki. Wciąż znajdował jakiś pretekst, by się o mnie otrzeć w magazynie, albo przyczepiał się, gdy myłam podłogę mopem.
– Ups! – mawiał, przyciskając swoją erekcję do moich pośladków. – Tylko parkuję rower.
Zbok!
Wracam do wózka z pudełkami i biorę do ręki metkownicę, pamiętając, by odpowiednio ją ustawić. W zeszłym tygodniu nakleiłam niewłaściwą cenę na brzoskwiniach w puszce i pan Patel potrącił mi osiem funtów.
– Co robisz? – wyszczekuje ktoś.
I pan Patel podchodzi do mnie od tyłu.
– Układam nowe tampony – dukam.
– Gapiłaś się przez okno. Twoje czoło zostawiło na szybie tłustą plamę.
– Nie, panie Patel.
– Płacę ci za to, żebyś śniła na jawie?
– Nie, proszę pana. – Wskazuję półkę. – Wyszły nam Tampaxy Super Plus, te z aplikatorem.
Pan Patel wygląda, jakby mu się zebrało na wymioty.
– No to poszukaj w magazynie. – Wycofuje się. – W drugiej alejce coś się rozlało. Wytrzyj podłogę.
– Tak, panie Patel.
– Potem możesz iść do domu.
– Kiedy ja kończę o trzeciej.
– Devyani cię zastąpi. Ona może wchodzić na drabinę.
Ma na myśli, że ona nie jest w ciąży ani nie boi się wysokości, i że pozwoli mu „zaparkować rower”, a nie będzie kaprysiła jak jakaś feministka. Powinnam go oskarżyć o seksualne molestowanie, ale lubię tę pracę. Dzięki niej mogę być w Barnes i bliżej Meg.
W magazynie na tyłach sklepu napełniam wiadro gorącą wodą z płynem i wybieram mopa z gąbką, która jeszcze całkiem nie odkleiła się od metalu. Druga alejka znajduje się bliżej kas. Mam dobry widok na kawiarnię i stoliki na zewnątrz. Nie śpieszę się, myjąc podłogę, trzymam się z dala od pana Patela. Meg i jej przyjaciółki właśnie skończyły spotkanie. Całują się w policzki, sprawdzają telefony, przypinają dzieci do wózków z budką i wózków spacerowych. Meg mówi coś jeszcze na koniec i śmieje się, odrzucając do tyłu jasne włosy. Niemal nieświadomie odrzucam swoje włosy, ale nic z tego. To problem z lokami – odbijają się jak sprężynki i wracają na swoje miejsce.
Fryzjer Meg, Jonathan, uprzedził mnie, że na moich włosach nie sprawdzi się jej fryzura, ale nie chciałam go słuchać.
Meg stoi przed kawiarnią i pisze SMS-a. Pewnie do Jacka. Ustalają, co będzie na kolację, albo robią plany na weekend. Podobają mi się jej dżinsy dla ciężarnych z elastycznym pasem. Chciałabym takie mieć. Ciekawe, gdzie je kupiła.
Chociaż widzę Meg niemal codziennie, tylko raz z nią rozmawiałam. Spytała, czy mamy jeszcze płatki bran flakes, ale akurat się sprzedały. Żałuję, że nie mogłam jej odpowiedzieć twierdząco. Żałuję, że nie mogłam pójść do magazynu za wahadłowymi plastikowymi drzwiami i wrócić z pudełkiem bran flakes tylko dla niej.
To było na początku maja. Już wtedy podejrzewałam, że Meg jest w ciąży. Dwa tygodnie później wzięła test ciążowy z alejki aptecznej i moje podejrzenia się potwierdziły. Teraz obie jesteśmy w trzecim trymestrze, przed nami ostatnie sześć tygodni ciąży. Meg jest dla mnie wzorem, bo sprawia wrażenie, że małżeństwo i macierzyństwo to bułka z masłem. Poza tym jest superatrakcyjna. Założę się, że bez problemu mogłaby być modelką – nie taką bulimiczką na wybiegu, ale laską jak z trzeciej strony The Sun, tyle że zdrowo wyglądającą i w typie dziewczyny z sąsiedztwa, z takich, co reklamują proszek do prania czy ubezpieczenie domu i zawsze biegną przez ukwieconą łąkę albo z labradorem wzdłuż plaży.
W niczym ich nie przypominam. Nie jestem szczególnie ładna, chociaż też nie jakaś paskudna. Pewnie najwłaściwszym określeniem mojej urody byłoby słowo „bezpieczna”. Jestem tą mniej atrakcyjną przyjaciółką, której potrzebują wszystkie ładne dziewczyny. Wiadomo, że nie znajdę się w centrum uwagi i z radością przyjmę pozostawione przez nich resztki (jedzenie i chłopaków).
Jedną ze smutnych prawd na temat handlu detalicznego jest to, że ludzie nie zauważają pracowników, którzy układają towar na półkach. Jestem jak śpiący w bramie bezdomny czy żebrak, który trzyma kartkę z prośbą o datek. Po prostu niewidoczna. Od czasu do czasu ktoś zada mi jakieś pytanie, ale nikt z tych pytających nie patrzy mi w twarz, kiedy odpowiadam. Gdyby w supermarkecie był alarm bombowy i wszyscy poza mną zostaliby ewakuowani, a policja spytałaby:
– Widzieliście jeszcze kogoś w sklepie?
Z pewnością by odpowiedzieli:
– Nie.
– A co z tą osobą, która układa towar na półkach?
– Z kim?
– Tą osobą, która zapełnia półki.
– Prawie go nie zauważyłem.
– To była kobieta.
– Naprawdę?
To ja – niewidoczna, pozbawiona jakiegokolwiek znaczenia osoba wykładająca towar na półki.
Zerkam na zewnątrz. Meg idzie w stronę supermarketu. Otwierają się automatyczne drzwi. Meg bierze plastikowy koszyk i rusza alejką numer jeden, gdzie są owoce i warzywa. Kiedy dotrze do końca, odwróci się i pójdzie w tę stronę. Śledzę jej kroki i widzę ją przez moment, gdy mija makarony i pomidory w puszkach.
Skręca w moją alejkę. Przesuwam na bok wiadro i cofam się, zastanawiając się przy tym, czy powinnam nonszalancko wesprzeć się na mopie, czy może oprzeć go na ramieniu jak strzelbę.
– Ostrożnie, podłoga jest mokra – mówię, jakbym zwracała się do dwulatka.
Mój głos ją zaskakuje. Cicho mi dziękuje, po czym mnie mija, a jej brzuch omal nie dotyka mojego brzucha.
– Kiedy ma pani termin? – pytam.
Meg zatrzymuje się i odwraca.
– Na początku grudnia. – Zauważa, że też jestem w ciąży. – A pani?
– Tak samo.
– Jaki dzień ? – pyta.
– Piąty grudnia.
– Chłopiec czy dziewczynka?
– Nie wiem. A pani?
– Chłopiec.
Meg trzyma rowerek Lachlana.
– Już ma pani dziecko – mówię.
– Dwoje – odpowiada.
– Wow!
Gapię się na nią. Mówię sobie, że powinnam się odwrócić, zerkam na moje stopy, potem na wiadro, na mleko skondensowane i krem w proszku. Powinnam coś jeszcze powiedzieć. Nie jestem w stanie myśleć.
Koszyk Meg jest ciężki.
– Cóż, powodzenia.
– Dla pani też – mówię.
Meg odchodzi, idzie do kas. Nagle myślę o wszystkich rzeczach, które mogłam jej powiedzieć. Mogłam zapytać, gdzie będzie rodziła. Jaki to ma być poród. Mogłam skomentować jej dżinsy ze stretchem. Spytać, gdzie je kupiła.
Meg stoi w kolejce do kasy i przegląda magazyny plotkarskie. Nowy Vogue jeszcze się nie sprzedał, ale ona wybiera Tatlera i Private Eye.
Pan Patel zaczyna skanować kupione przez nią towary: jajka, mleko, ziemniaki, majonez, rukolę i parmezan. Wiele można powiedzieć o człowieku na podstawie zawartości jego koszyka. Widać, kto jest wegetarianinem, weganinem, alkoholikiem, czekoladoholikiem, osobą na diecie, chorym na celiakię, kto nie toleruje laktozy oraz kto zmaga się z łupieżem, kto jest diabetykiem, kto ma niedobór witamin, zatwardzenie czy wrastające paznokcie.
Stąd tak dużo wiem o Meg. Wiem, że jest niepraktykującą wegetarianką, która znów zaczęła jeść czerwone mięso, kiedy zaszła w ciążę, najprawdopodobniej z powodu żelaza. Lubi sosy na bazie pomidorów, świeży makaron, biały ser, gorzką czekoladę i te kruche herbatniki w puszkach.
No cóż, w końcu trochę z nią porozmawiałam. Nawiązałyśmy jakąś więź. Będziemy przyjaciółkami, Meg i ja, a ja będę taka jak ona. Będę miała piękny dom i będę uszczęśliwiała mojego męża. Będziemy chodzić na jogę i wymieniać się przepisami, i spotykać się w każdy piątkowy ranek na kawie z naszą grupą matek (...)

***

Dwie wyraziste bohaterki, które mają wiele do ukrycia, mistrzowski styl i zawrotne tempo akcji. Z połączenia tych składników powstała książka, od której trudno się oderwać, chociaż czasami trzeba zamknąć oczy ze strachu.

Stephnen King, „People”


Nazywa się Agatha. Ani brzydka, ani ładna. Układa towary na sklepowych półkach. Dręczy ją bolesna przeszłość i obsesyjne pragnienie dziecka, miłości i rodziny. Ukradkiem obserwuje Meghan, kobietę, która ma wszystko, o czym ona może tylko marzyć. Powoli zdobywa jej zaufanie, z perfidią realizuje plan, który nabiera coraz wyraźniejszych kształtów. Uparcie dąży do celu i jest zdolna do najgorszego, bo dawno przestała odróżniać dobro od zła.







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger