"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty
Prawdziwie, do szaleństwa. Dzienniki Alan Rickman

Prawdziwie, do szaleństwa. Dzienniki Alan Rickman

"Był życzliwy, ale też trudny. Niebezpieczny i komiczny. Seksowny i androginiczny. Męski, choć w osobliwy sposób. Pełen temperamentu, ale i ospały. Wybredny i prosty." 

Zazwyczaj sięgam po biografię tych osób, które pamiętam z dawnych lat albo które po prostu lubiłam platonicznie. Sentyment.

W przypadku Alana Rickmana - mojego alter ego, jeśli chodzi o postać Snape'a - zawsze fascynowała mnie jego osobowość. Pamiętam, że na początku myślałam sobie: "Matulu, jaki on brzydki i ponury..." Potem już tylko myślałam, że jest ponury.

I chciałam sobie troszkę przynajmniej przez szparkę pooglądać jego życie.

I poodglądałam...

Miał swój świat, wewnętrznie hermetycznie pozamykany na zewnętrz, pomimo całkiem aktywnego życia i bycia - często wbrew sobie.

Miał jedyną kobietę przez całe życie, co było cudowne i miał specyficzne podejście do życia, co już nie było takie cudowne: jego "wrodzony optymizm" był jak szara peleryna- niewidka - prawie zawsze widział "ciemną stronę mocy":

"Jadę na Manhattan wzdłuż rzeki Hudson. Jest ciepło i słonecznie - można by powiedzieć, że to środek wiosny. Ale cieszę się, że włożyłem czapkę i szalik..."😁

Zdystansowany inteligentny obserwator. 

"...uczucie zniechęcenia - po co to wszystko? Wszędzie dostrzegam napięcie: wśród znajomych i w polityce. Co się dzieje? Może to się zmieni, ale w tym momencie dręczy mnie przeczucie, ze w życiu piękne są tylko ulotne chwile, bo cała reszta wymaga siły fizycznej i dojrzałości."

Ciężka lektura, początkowo bardzo chaotyczna, jakby sam autor dopiero przyzwyczajał się do myśli prowadzenia pamiętnika. 

"Wracam do zapisków w tym dzienniku - mam wrażenie, że patrzę na wykres wycieńczonego umysłu."

I chciałabym napisać, że była to opytmistyczna lektura, ale niestety jego Dzienniki zieją bezemocjonalnością (jest takie słowo), w sumie pozorną chyba, ale rzucającą się w umysł. Nawet sobie pomyślałam, że najlepiej znali go jego najbliżsi oczywiście, ale w tych swoich zapisakach, które są przecież formą pamiętnika, był całkiem sobą i ta jego osobowość była chwilami naprawdę przytłaczająca, miałam wrażenie, że jego samego też. 

Co zapamiętałam? Moje wnioski?

Zmęczenie. Niewyspanie. Malkontenctwo. Obserwacje i szare bystre wnioski. Dystans do społeczeństwa, które go drażniło: "Konferencja prasowa - przyszło dwudziestu paru dziennikarzy. Najmądrzejszy z nich siedzi w milczeniu i robi notatki, a reszta idiotów zasypuje nas pytaniami."

Może to wszystko przez pewną dozę perfekcjonizmu, ale nie odniosłam wrażenia po skończonej lekturze, że Alan był optymistą i kochał życie.

"Jestem wykończony codzienną uprzejmością."

Taaa... właśnie takie miałam wrażenie 😜

Lekturka jak długa ponura dłùuuuga mżawka w Anglii...z lekkimi przebłyskami słoneczka😎

Chociaż uczciwie przyznam, że im głębiej w las, to było zdecydowanie lepiej? Może to ja się przyzwyczaiłam do jego stylu i podejścia i coraz częściej śmiałam się z jego suchych, ale trafnych, niechcący zabawnych i błyskotliwych spostrzeżeń:

"... poznałem Sharon Stone - to niezwykle atrakcyjna kobieta, ma ten błysk w oku, a do tego jest inteligentna i zabawna. 

Nic dziwnego, że nie ma faceta."

😂💨

Nie wiem, komu polecam, ale z pewnością należy uzbroić się w cierpliwość i małymi kroczkami poznawać czarno-biały świat Alana R.


MOJA OCENA: 6/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Alan Rickman – jeden z najpopularniejszych aktorów swojego pokolenia, niestrudzony działacz polityczny, zapalony podróżnik, oddany przyjaciel. Podbił serca milionów widzów na całym świecie rolami w takich filmach jak Szklana pułapka, Rozważna i romantyczna czy Harry Potter.


Kunszt Rickmana nie ograniczał się do występów na scenie i na ekranie. Aktor równie znakomicie władał piórem, był błyskotliwym, spostrzegawczym i dowcipnym obserwatorem. W Dziennikach, które obejmują okres od 1993 do 2015 roku, zabiera nas na plany filmowe i za teatralne kulisy, opisuje swoją warsztatową kuchnię, dzieli się anegdotami, zabawnymi historiami i emocjami, w które obfituje praca aktora.


Pisze szczerze i otwarcie o swoim życiu zawodowym i prywatnym, o podróżach, pasjach, przyjaźniach. Lektura tej książki to jak słuchanie Rickmana rozmawiającego z bliskim przyjacielem.


Przedmowę do Dzienników napisała Emma Thompson – wieloletnia przyjaciółka aktora.





Mars Room Rachel Kushner

Mars Room Rachel Kushner

"... dostałam dwa dożywocia plus sześć lat.

Nie planuję długiego życia. Ani krótkiego, siłą rzeczy. Nie mam żadnych planów. Chodzi o to, że nadal istniejesz bez względu na to, czy to planujesz, czy nie, dopóki nie przestaniesz istnieć, a wówczas twoje plany są bez znaczenia. 

Jednak brak planów nie oznacza, że nie żałuję różnych rzeczy. 

Gdybym tak nigdy nie pracowała w Mars Room."

Kolejna polecajka Kinga, wygrzebana gdzieś z sieci. 

Czy się sprawdziła?

Nie do końca, jak dla mnie. 

Początek super -  jak połączenie Skazanych na Shawhank (w wersji babskiej)  40 lat później, filmu Zatańczyćw Błekitnej Iguanie (cudowny film, tak na marginesie...) oraz serialu Orange is the new black.

I szkoda wielka, że ten klimat laguny nie został utrzymany... Nie został nawet rozwinięty, a był świetny...

Na plus: narracja na bardzo wysokim komunikatywnym i przystępnym poziomie, prawdziwa, naturalna, realna, podtrzymująca klimat autentyczności.

"Coś buzowało we mnie w ciągu tych lat, kiedy pracowałam w klubie Mars Room, siadając na męskich kolanach, pogrążając się w tej skażonej wymianie. To coś we mnie buzowało, pieniło się. A kiedy nakierowałam to na cel - decyzja nie była świadoma, zawładnął mną instynkt - stało się, co się stało."

To duży atut tej powieści.

Drugi plus to atmosfera: to taka historia z duszą, coś, co żyje już od pierwszej kartki i wciąga mnie w swój świat - nie odwrotnie (wielka rzadkość).

I choć potem troszkę klimat się rozmywa, na rzecz przedstawienia realiów więziennych (zdecydowanie bardziej wchłonęłam historię "sprzed"), rozpada się na kilka opowieści i rozmywa, tracąc zdecydowanie tempo, aż do znużenia, to jednak nie można jej odłożyć.

Lubię polecajki Kinga, bo on akurat zwraca uwagę w każdej opowieści na rzeczy, które są dla mnie istotne i sprawiają, że lektura jest dziką (często) przyjemnością i oderwaniem się od rzeczywistości (niezależnie od tematyki, nie zawsze musi to być groza) - detoks mózgowy, jakże każdemu potrzebny od czasu do czasu...

Tu troszkę zamuliło co prawda przy końcówce, ale jakoś poszło...😁


MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Powieść jednej z najwybitniejszych amerykańskich pisarek, nominowana do Nagrody Bookera.

Niezwykła historia zza krat więzienia dla kobiet. Romy Hall zostaje skazana na podwójną karę dożywocia i osadzona w żeńskim zakładzie karnym w Stanville. Pozostawia za sobą San Francisco z lat młodości, zmienione już nie do poznania, klub ze striptizem Mars Room, w którym zarabiała na życie, i siedmioletniego syna Jacksona, nad którym opiekę przejęła jej matka. Kreśląc portrety głównej bohaterki i towarzyszących jej postaci amerykańska pisarka tworzy odważną i pozbawioną sentymentu panoramę życia ludzi wyrzuconych na margines społeczeństwa. Punktuje również problemy współczesnego więziennictwa, nawiązując do kwestii korporacji bogacących się na amerykańskim przemyśle więziennym.


AUTOR

The Responder serial BBC One (2022)

The Responder serial BBC One (2022)

No cóż można napisać? 

Martin jest klasą samą w sobie i choć niektóre ruchy nosem ewidentnie kojarzą mi się z Hobbitem, to jest to zdecydowanie widowisko jednego aktora - bardzo przyjemnie się to ogląda, jak na razie. 

Klimat zachowany, emocje duże, tylko tak dalej.

Skrócik. 

Chris Carson jest funkcjonariuszem policji w posterunku policji w Liverpoolu, który został zdegradowany ze stanowiska inspektora i podejmuje szereg nocnych zmian w centrum miasta. Sceny pracy przeplatają się ze scenami z jego terapii, scenami w domu i w domu opieki, w którym ma matkę. Współpracuje z Rachel Hargreaves, niedoświadczoną i wciąż idealistyczną oficer, która chce grać zgodnie z zasadami.

Platforma BBC One.

MOJA OCENA: 7/10

ZOBACZ TRAILER!

TU

***

The Responder to brytyjska serial policyjny, osadzony w Liverpoolu, napisany przez byłego oficera policji Liverpoolu Tony'ego Schumachera.

Carson jest człowiekiem pełnym wewnętrznych konfilktów, z nieco podzieloną lojalnością, pragnieniem czynienia dobra i brutalną, agresywną passą wywołaną traumą z dzieciństwa, pogłębioną przez jego doświadczenie w policji. Został zdegradowany ze stanowiska inspektora i jest ścigany przez odpowiedzialnego funkcjonariusza w ramach śledztwa korupcyjnego, którego motywy mogą nie być do końca uczciwe. Skutki pracy i stan psychiczny Chrisa odbijają się na jego rodzinie.




Bar dobrych ludzi J.R. Moehringer/Tender Bar film (2022)

Bar dobrych ludzi J.R. Moehringer/Tender Bar film (2022)

"Niektórzy nie rozumieją, jak wielu osób trzeba, żeby ukształtować jednego dobrego człowieka [...] w procesie tworzenia silnego mężczyzny bierze udział tylu ludzi, ilu trzeba, by zbudować wieżę."



Edit: film PRZECUDOWNY! 

Ciepły, wzruszający, mający swój magiczny klimat, aż ciarki przechodzą! Świetne kreacje!!! Przekazana w całości esencja dzieciństwa, młodości, wiary, mocy rodziny i miłości!

POLECAM MEGA!!!

Powieść jest praktycznie niedostępna, może gdzieś w bibliotekach lub na Allegro za jakieś 70 zł...

Ale warto, tym bardziej, że szykuje się ekranizacja, której trailery wyglądają bardzo obiecująco!

Film będzie miał premierę 17 grudnia. Reżyseria George Clooney, w obsadzie m.in.: Ben Affleck, Tye Sheridan i Daniel Ranieri.

Powieść to pamiętnik trudnego dzieciństwa, pełen emocji różnego rodzaju. Pamiętnik chłopca, którego życie skupione było wokół baru Dickens, w Manhasset na Long Island, w latach 70. i 80. i na początku XXI wieku. Chłopca, który był wychowywany w dysfunkcyjnej rodzinie tylko przez matkę, ale miał to szczęście (?), że mieszkał niedaleko baru, prowadzonego przez jego wujka. Baru, który miał ogromny wpływ na jego życie i stał się jego drugim domem.

Postacie są różnorodne, mega autentyczne, barwne i szczere. 

Narracja jest głównym atutem tej powieści, ale nie ma się co dziwić, w końcu to wspomnienia spiasne przez utalentowanego pisarza. 

MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

NIEDOSTĘPNY

***

W sercu Manhasset, siedemnaście mil od Manhattanu, na spokojnym przedmieściu, gdzie mieszkało osiem tysięcy ludzi, stał bar o nazwie "Dickens". Nad drzwiami właściciel powiesił szyld przedstawiający zarys postaci Charlesa Dickensa, a pod nim gotyckimi literami wymalował nazwę.

Bardziej niż inni rozumiejąc wagę takich lokali, zbudował bar tak unikalny, sprytnie pomyślany, tętniący miłością i idealnie dostrojony do potrzeb klientów, że jego sława sięgała daleko poza granice Manhasset.

Autobiograficzna powieść J.R. Moehringera, dziennikarza "Los Angeles Times", laureta nagrody Pulitzera, jest opowieścią dorastającego chłopca, który właśnie w "Dickensie" szuka miłości, seksu, kłopotów, rodziny, domu i towarzystwa mężczyzn. Wychowany przez matkę i ekscentrycznego dziadka, wśród klienteli lokalnego baru stara się znaleźć mentorów i bohaterów, to tam przyswaja sobie męskie wzorce postępowania, to tam szuka miłości, martwi się jej brakiem i opłakuje jej stratę.

Fascynująca historia trudnego dorastania, która w 2005 roku znalazła się na prestiżowej liście stu najwybitniejszych książek magazynu "The New York Times".

To hołd dla kultury lokalnych pubów, bo cóż byśmy zrobili bez nich i bez towarzystwa innych pielgrzymów, którzy uważają, że wędrówka przez życie wymaga kilku kieliszków czegoś mocniejszego?







EKRANIZACJA


TRAILER





AUTOR


Sprzedane przez ojca Betty Mahmoody, Zana Muhsen

Sprzedane przez ojca Betty Mahmoody, Zana Muhsen

"Te dwie małe Angielki, urodzone i wychowane w Birmingham, całkowicie zakotwiczone w swoim środowisku, których życie było podobne do życia wszystkich nastolatek w ich wieku, zostały sprzedane przez ojca, wydane za mąż pod przymusem i były przetrzymywane w Jemenie wbrew ich woli. Aby przeżyć, musiały dostosować się do tamtejszej zacofanej społeczności i zostać niewolnicami w kraju własnego ojca."


Pamiętam, że tą opowieść wzięłam ze sobą na wycieczkę do Egiptu. I to był mój największy błąd w życiu. Po jej przeczytaniu nie wyszłam już poza obręb hotelowego basenu...

Jedna z najbardziej wstrząsających historii prawdziwych, jakie miałam (nie)szczęście przeczytać.

Opowieść zaczęła się tak, jak moja podróż właśnie: dziewczynki, przeświadczone, że jadą z ojcem na wakacje...

Beztroskie siostry, które zamiast do raju, trafiają do piekła i to za sprawą swojego... reproduktora, bo ojcem tego czegoś nazwać nie można, a nawet nie wolno. 

Dużo jest w opisie okładkowym, więc nie będę wrzucała skróciku, napiszę tylko, że jest to porażająca relacja, otwierająca chyba wszystkim noże w kieszeni...!

Czytałam kilka lat temu, a ciągle pamiętam szczegóły.

POLECAM


MOJA OCENA: 9/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Zostałyśmy wywiezione do Jemenu, sprzedane przez własnego ojca, brutalnie zmuszone do małżeństwa, gwałcone, poddane wszelkim aktom przemocy, upokarzane i więzione przez osiem lat…

Betty Mahmoody, autorka światowego bestsellera Tylko razem z córką, przedstawia wstrząsającą autobiografię dwóch angielskich dziewczynek

2000 tysiące funtów. To cena, za jaką Muthana Muhsen sprzedał swoje córki…

Ojciec obiecał im rajskie wakacje. Dla piętnastoletniej Zany i czternastoletniej Nadii z Birmingham to miała być wspaniała egzotyczna przygoda Stała się ośmioma latami piekła…

Zamiast pięknych plaż - zapadła wioska w Jemenie, nędzna, brudna i zacofana, gdzie nikt nie mówi po angielsku, gdzie kobieta jest niczym. Tu Zana i Nadia usłyszą, że ojciec sprzedał je i wydał za mąż. Że nie wrócą do domu. I że są niewolnicami swoich mężów…

Dwie brytyjskie nastolatki, odcięte od rodziny, bliskich, wszystkiego, co znały i kochały, zostały nagle uwięzione w obcym świecie, prymitywnym i wrogim, oddane w ręce obcych mężczyzn, gwałcone co noc, zmuszane do niewolniczej pracy. Były zaledwie dziećmi, przerażonymi i straszliwie samotnymi. A jednak Zanie udało się wyrwać z tego koszmaru. Wróciła do Anglii, by stamtąd walczyć o siostrę, o jej dzieci i o swojego synka. Ale jej tragedia miała ciąg dalszy…

Po międzynarodowym sukcesie swojej autobiografii Tylko razem z córką Betty Mahmoody otrzymywała z całego świata relacje podobne do jej historii. Postanowiła przedstawić opowieść Zany jako jedną z najbardziej poruszających.

 







AUTOR





Wiedźma. Droga do siebie Amanda Yates Garcia

Wiedźma. Droga do siebie Amanda Yates Garcia

"Wiedźmom nie jest obcy demon patriarchatu. Podąża za nami wszędzie, nawet na pustkowie, gdzie nie pozwala nam zostać sam na sam z naszymi rytuałami."

Bardzo dziwna to książka. Ni to poradnik, ni to pamiętnik. Troszkę założeniem przypominająca Rosyjską czarną magię, ale to bardziej osobista opowieść, mniej podręcznikowa.

Magiczny klimat. Wspomnienia. Dramaty. Bóstwa. Czary. 

Ale.

Nie jest to łatwa lektura.

To taki pamiętnik z pogranicza realizmu magicznego, może jeśli tak do tego podejść, to wtedy ta nierówna całość wyda się... bardziej przystępna.

Jest to historia dziewczyny, która od urodzenia była skazana na magię, jej matka praktykowała czary. Historia pełna traum, nie tylko rodzinnych, bardzo osobista, napisana narracją nie do końca przystępną dla ogółu, ale świadomą, chwilami czarującą. Realia łączą się tu z mitologią, opowieść jest chwilami chaotyczna, nieuporządkowana i myląca.

Piękna okładka.

Czy polecam? 

Bardziej ostrzegam przed trudną lekturą. Ja spodziewałam się czegoś innego.

MOJA OCENA: 6/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Porywająca, alchemiczna mieszanina pamiętnika i manifestu czarownicy, która opisuje swoją drogę do
świata magii.

Amanda Yates Garcia, amerykańska czarownica i uzdrowicielka, praktykująca jako Wyrocznia Los Angeles,
opisuje swoją życiową podróż, w której pokonywała kolejne stopnie wtajemniczenia i która rozbudziła w niej
powołanie do czarownictwa.

Początek tej drogi sięga pierwszych chwil życia Amandy – gen magiczny odziedziczyła po swoich przodkiniach. Uwielbienie dla Bogini było nieodłączną częścią jej dzieciństwa i wczesnej młodości. Otrzymała imię Amanda, które oznacza godna miłości. Aby zostać czarownicą musiała odwiedzić podziemia, zaznać upokorzenia, poznać granice swojej mocy.

Jej świat podziemny był labiryntem seksu, mocy i patriarchatu. Przeszła doświadczenie choroby, molestowania, gwałtu, narkotyków. Pracowała w seksbiznesie i przemyśle narkotykowym, zarabiała na życie jako striptizerka, hostessa, barmanka. Odkrywała siebie w relacjach rodzinnych, przyjaźniach, związkach, aż wreszcie w tańcu.

Rozpoczęła życie w świecie cywilizacji, do którego wpuściła magię. Swoją niesamowitą moc czerpie ze zdolności splecenia rozumu i nauk Bogini oraz zaufania do inteligencji natury. Uwielbia astrologię i czary, wie, że czarownictwo jest wieczne. Swoje życie oparła na magii, bo zasadza się ona na wspólnocie i współpracy, na połączeniu, a więc na miłości.

Wiedźma. Droga do siebie to niezwykła podróż po świecie magii. Autorka opowiada jej feministyczną wersję
i pokazuje, jak rozbudzić i wykorzystać w sobie moc czarownicy.



AUTOR


Niezwykłe lato z Tess film

Niezwykłe lato z Tess film

Świetna i klimatyczna wakacyjna opowieść o pewnej przyjaźni, takie kocham wręcz! 
Oparta na powieści, która jest niedostepna u nas w kraju, niestety.
Polecam bardzo, prosta, ale mega urokliwa, dojrzała i głęboka w swej prostocie historia, oglądająca się sama z uśmiechem na twarzy, nie tylko dla dzieciaków i młodzieży.

Polecam!

MOJA OCENA: 8/10

ZOBACZ TRAILER

***
10-letni Sam spędza z rodziną wakacje nad morzem. Wkrótce poznaje nieco ekscentryczną Tess. Spotkanie to okaże się źródłem nie tylko letnich przygód, ale i refleksji o tym, co w życiu najważniejsze.


OBEJRZYJ





POWIEŚCI 





AUTORKA

Firefly Lane Kristin Hannah

Firefly Lane Kristin Hannah

"Obiecaj, że zwsze będziemy najlepszymi przyjaciółkami."

Powieść z serii nieodkładalnych i wciągających, ale nie aż jakaś taka specjalnie dramatyczna czy czy wzruszająca bardzo. Czyta się sama, narracja jest przyjazna otoczeniu czytelniczemu, ale efektu wow nie ma, co nie znaczy, że nie jest dobra. Po prostu snuje się powoli, żyje swoim życiem, które śledzimy i przeżywamy z bohaterkami. Zakończenie przewidywalne.

Na pewno przeczytam drugą część i zerknę sobie na serial.

Polecam.

MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Kate i Tully od dziecka wspólnie zmagały się z problemami, które zsyłał im los.
Czy zdołają uratować swoją przyjaźń, której fundamenty skruszyła zdrada?

Bestseller New York Timesa, na podstawie którego Netflix stworzył popularny serial.

Wyjątkowa powieść mistrzyni pióra Kristin Hannah, autorki bestsellerów Słowik oraz Zimowy ogród.
Zekranizowana i dostępna na platformie Netflix.

Niespokojne lato 1974… Kate Mularkey pogodziła się ze swoim miejscem w łańcuchu pokarmowym społeczności ośmioklasowej szkoły. Nagle, ku jej zdumieniu, najfajniejsza dziewczyna świata wkracza na scenę i chce się z nią zaprzyjaźnić. Tully Hart ma wszystko – piękno, mózg, ambicje.

Z pozoru różnią się tak bardzo, jak tylko dwie osoby mogą się różnić. Kate jest skazana na wieczne pozostawanie tą niefajną i ma kochającą rodzinę, która zawstydza ją na każdym kroku. Tully, otoczona chwałą i nimbem tajemnicy, kryje sekret, który ją niszczy. Zawierają pakt i zostają najlepszymi przyjaciółkami na zawsze; nim minie lato, stają się Tully-i-Kate; jednym, nierozłącznym bytem.

Tak rozpoczyna się spektakularna powieść Kristin Hannah, zekranizowana w formie serialu dostępnego na platformie Netflix. Fabuła obejmuje ponad trzy dekady, a wydarzenia rozgrywają się na niespokojnym północno-zachodnim wybrzeżu Pacyfiku.

Dziewczęta z Firefly Lane to przejmująca, cierpka opowieść o dwóch kobietach i przyjaźni, która stanowiła oś ich życia. Przez trzydzieści lat Tully i Kate podnoszą się na duchu, ratując przyjaźń przed sztormami – zazdrością, wściekłością, zranieniem, żalem. I gdy już myślą, że nic im nie jest straszne, jeden akt zdrady rujnuje ich relacje, wystawiając odwagę i przyjaźń kobiet na ostateczną próbę.

Cykl: Firefly Lane (tom 1)



EKRANIZACJA


TRAILER





AUTOR

 

Dziecko Księżyca Piotr Ibrahim Kalwas

Dziecko Księżyca Piotr Ibrahim Kalwas

"Zabójczy księżyc nadejdzie. Wiedziałem, czułem to. I to mnie trzymało przy życiu [...] Błogosławiona niech będzie nienawiść, błogosławione niech będą dzieci Księżyca."

Zacznę od tego, że okładka jest MISTRZOSTWEM! 

Dla mnie.

To ona mnie skusiła najbardziej i postanowiłam sprawdzić, co tam się za nią ukrywa.

I co?

I nie wiem nawet, do jakiej kategorii wrzucić ten... pamiętnik? ;-)

Prowokacyjny, obsceniczny, abstrakcyjny, groteskowy, wyobcowany, chwilami wyuzdany, zwyrodniały, wulgarny, mega dosadny, ale też dość zabawny w swej makabrze, cofający przynajmniej niektórych z nas w lata '70 i '80, co już ma spory urok, w Polskę lat PRL, w podziemie polskiej dekadenckiej bohemy (mój ulubiony rozdział).

Pamiętnik zabójcy, który na swoim koncie ma pięć ofiar, mężczyzn i kobiet. 

Zbrodnie, które nigdy nie zostały odkryte.

"Gniewu ani nienawiści nie wolno okazywać nigdy inaczej, niż czynem [...]"

Narracja pierwszoosobowa idelanie wkłada nas do głowy naszego mściciela. 

Klimat tej powieść jest niesamowity, słychać muzykę tamtych lat (Dawid Bowie, Queen, Lady pank, Papa Dance, UB40, Ultravox, Human League itp., itd.) 

Jest nawet delikatny wątek mystery, choć tak do końca nie wieadomo, czy nie rozgrywający się tylko w głowie bohatera. 

"Martwi ludzie śmieją się najgłośniej."

Nie za wiele już da się napisać więcej, bez spojlerów, ponieważ opis okładkowy jest bardzo soczysty, dosadny i szczegółowy.

Nie jest to lektura dla każdego na bank i niejedna osoba będzie zniesmaczona.

Ja nie byłam.

Polecam wszystkim odważnym i zaciekawionym!

Ach - i końcówki kompletnie nie zrozumiałam, tak na marginesie ;-)


MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

“Nie ma nic bardziej ekscytującego niż jednoosobowy zakon mścicieli.”

Piotr Ibrahim Kalwas, reporter, pisarz, podróżnik i pielgrzym, w powieści „Dziecko Księżyca” robi odważny krok w mroczną strefę literatury.

Skondensowane okrucieństwo, seks i sztuczne raje; zwyrodniali sąsiedzi, mściwe nauczycielki, wszechobecna potrzeba upokorzenia jako odpowiedź na obezwładniającą nudę.

Zaskakująca, hipnotyzująca proza.

Kalwasik miał na koncie kilka ofiar. Pierwszą zabił jako dziewięciolatek. Jako nastolatek przy pomocy szkolnego cyrkla zemścił się za upokorzenia na matematyczce z V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego (niech na wieki przeklęte będzie to imię). Trzecia ofiara to Tarzan spotkany podczas wielkiej narkotycznej fety w domu komunistycznego cenzora. Czwarta padła stara M., która truła osiedlowe zwierzęta, w tym ukochaną suczkę Piotra – Sanę. Plan Piąty Kary miał na celu gwałt na Belli – spotkanym po latach niespełnionym malarzu artyście, który narratorowi odbił dziewczynę.

Kolejne części książki splatają się w gęstą od krwi, duszną i ociekającą okrucieństwem opowieść o potrzebie zemsty i jej trudnych do zinterpretowania źródłach.
Głównego bohatera Piotra trudno nie pomylić z autorem – zgadzają się fakty z dzieciństwa, okresu szkoły i studiów. Nagromadzenie okrucieństwa i wyrafinowanych pomysłów na unicestwienie kolejnych bohaterów pozostaje w sprzeczności z wrażliwością znaną czytelnikom dotąd z kart „Egipt: haram halal”, „Salam” czy „Gozo”.

Żadna ze zbrodni nie spotkała się z karą. Żadna nie została odkryta nawet po latach – ujawnia ją dopiero narrator. Każde kolejne opowiadanie stopniuje grozę. Alter ego autora poznajemy jako kilkuletniego chłopca na koloniach, który jest świadkiem odrażających scen gwałtów, upokorzeń i dewiacji, a w rolach głównych występują wychowawca o skłonnościach pedofilskich, miejscowy ksiądz i wiejskie popychadło. Skala przemocy, której doświadcza mały Piotrek, nie pozostaje w nim bez echa. Jąska Motyla na koloniach morduje trochę z litości – dziecięca prostolinijność buntuje się przeciwko przemocy i wykorzystywaniu. Kolejne morderstwa są wynikiem reakcji na rażącą niesprawiedliwość, która spotyka bohatera. Profesorka V. przoduje w doprowadzaniu do ośmieszania nastoletniego „Kalwasika”. Na lekcjach przedmiotów ścisłych powietrze „przesycone było zapachem mokrej gąbki, kredy, strachu i nienawiści”. Umiarkowana pogarda, stonowane szyderstwo i lekuchne obrzydzenie – to tylko zaczyn najgorszych pomysłów pedagogicznych na motywowanie Piotra do nauki. Trudno się zatem dziwić, że drewniany szkolny cyrkiel jako narzędzie szkolnej opresji ląduje w oku nauczycielki. Narrator z kolei potrafi doskonale umotywować swoje działanie i wyśmienicie zatrzeć ślady miejsca jatki. Wraz z kolejnymi morderstwami obserwujemy przepoczwarzanie się bohatera i, o zgrozo, kibicujemy powodzeniu jego przedsięwzięć.

Piotr Ibrahim Kalwas jest w “Dziecku księżyca” wskrzesicielem pamięci, którą odtwarza z drastycznymi szczegółami. Nie oszczędza nikogo: nauczycieli-hipokrytów, księży-dewiantów, przesyconych ślepą żądzą czynienia krzywdy zwierzętom ujmujących staruszek, a nawet bezdomnych kloszardów. Zabija na papierze wszystkich, którzy według jego kodeksu na to zasłużyli.
Proza Kalwasa balansuje na granicy naturalizmu, psychodelii, krwawego horroru i dziennika młodzieńczej przemiany. Porażająco realistyczne, obfitujące w szczegółowe opisy zbrodni – niejednemu prokuratorowi zjeżyłyby włosy na głowie.

„Ja to wszystko zobaczyłem w mojej głowie, i to się nie wydarzyło” – mówi narrator.
W innym miejscu wodzi za nos: „Aż boję się pomyśleć, że moglibyście w to nie wątpić”.

Co miało szansę zaistnieć, a co wydarzyło się naprawdę – rozstrzygnie czytelnik. Ostrzegamy: nie odłożycie „Dziecka Księżyca”, dopóki nie zrealizujecie wraz z autorem pełnego Planu Kary. Bez litości. Do końca.


AUTOR


Stacja Marcin Majchrzak

Stacja Marcin Majchrzak

"I wiem już, że stąd nie wyjadę. Nigdy nie opuszczę tego miasta, a powód jest najprostszy z możliwych, choć wcale nie odbiera mu to grozy; nie wyjadę z tego miasta, bo ono jest we mnie."

No tak, to była opowieść z kategorii, którą lubię najbardziej i ciągłym pytaniem, błąkającym się gdzieś z tyłu głowy: czy to szaleństwo, czy opętanie?

Ja oczywiście wierzę w to drugie.

Świetna, klimatyczna, klaustrofobiczna, depresyjno-dołująca powieść, nieco może chwilkami przegadana, ale i to miało swój udział w ogólnie panującej tu atmosferze. 

"Czas upływa, a ta rzecz, to zło, to zasiane w tobie ziarno pierwotnej nikczemności rozwija się. Kiełkuje. Rozprzestrzenia po całym systemie, aż nie pozostanie ani jeden niezarażony organ. A wtedy wybór staje się iluzją, decyzja oszustwem, wola walki - naiwną farsą. Nie ma już dla ciebie powrotu do światła, bo przynależysz już do ciemności, która staje się twoim powietrzem, twoją krwią, twoją limfą i śliną. Żadnej szansy na ratunek. Jedyne, co możesz robić, to zarażać dalej, jak żywy trup. "

Świetne dialogi, bardzo dobra narracja, super końcówka - podobało mi się wszystko, ale przede wszystkim ta lepka, choć niewidoczna sieć, w którą złapała mnie ta historia i sama stacja. 

Nastawnia.

Chomiczówka.

"To miasto jest złe i rodzi tylko złych ludzi."

Polecam bardzo!

Teraz dostępna wersja audio dla zapracowanych!!!

MOJA OCENA: 8/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Piotr wraca do rodzinnego miasta, aby przygotować do wynajmu mieszkanie pozostawione przez jego niedawno zmarłą matkę. Będzie musiał się zmierzyć nie tylko z bólem straty, ale także z duchami przeszłości. Trzynaście lat temu doszło tu do tragedii, której echa nie cichną do dzisiaj.

Co wydarzyło się wówczas na śląskiej prowincji? Dlaczego, pomimo upływu lat, miejscowa stacja wciąż przeraża Piotra?

W tym miejscu nikt nie może żyć, nie będąc jednocześnie skażonym piętnem przeszłości. Zło rodzi zło. Krzywda rodzi krzywdę. A stara stacja ma swoje tajemnice, za odkrycie których zapłacić można tylko szaleństwem lub krwią.


AUDIO





AUTOR


Szara dama Elizabeth Gaskell

Szara dama Elizabeth Gaskell

Krótka, ale nastrojowa opowieść. Styl, narracja doskonale przekazują moc emocji, napięcie, atmosferę zagrożenia oraz mroki ludzkiej natury, ale także siłę przyjaźni.

Polecam nie tylko miłośnikom klasyki.

MOJA OCENA: 6/10

DO POBRANIA 


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Na brzegu rzeki Neckar stoi młyn wodny, przy nim ogródek, do którego uczęszczano na kawę, jak to jest w zwyczaju w Niemczech. Położony na drodze z Mannheimu do Heidelbergu młyn ten nie przedstawiał
ani wyjątkowo pięknego widoku, ani specjalnych ponęt; ale za dobrze zbudowanym domem młynarza znajdował
się ogród, wprawdzie niezbyt umiejętnie utrzymany, lecz pełen kwiatów, wierzb i altanek, ocienionych pnączami. W każdej altance stał stolik pomalowany na biało i kilka krzesełek.
Zaszłam tam w 184.. r. z kilkoma przyjaciółmi na kawę. Stary, dobrej tuszy młynarz wyszedł powitać nas uprzejmie, gdyż znał osobiście parę osób z naszego kółka. Był to dobrze zbudowany człowiek o wesołym, sympatycznym głosie i pogodnych, rozumnych oczach; ubrany w garnitur z cienkiego sukna, sprawiał wraz z całym otoczeniem dodatnie wrażenie. Drobiu różnego rodzaju nie brakowało na dziedzińcu, należącym do młyna, gdyż pożywienia było dużo, a młynarz całymi garściami rzucał ziarno z worka; toteż kury i koguty zlatywały się do niego. Ot i teraz drobiazg ten lazł mu prawie pod nogi, a on z kieszeni rzucał im przysmaki, co mu nie przeszkadzało wcale w rozmowie z nami i w wydawaniu rozkazów służącej, ażeby nam szybko przyniosła podwieczorek. Wszedł za nami do altanki zobaczyć, czy czego nie zapomniano, po czym obszedł i inne, ażeby sprawdzić, czy wszyscy goście są dobrze obsłużeni; podczas tego spaceru ów zadowolony i szczęśliwy człowiek pogwizdywał jedną z najsmutniejszych melodii, jakie zdarzyło mi się słyszeć.
— Młyn ten, a raczej grunt — objaśnia ktoś ze znajomych — od niepamiętnych czasów jest własnością jego rodziny. Mówię grunt, bo już dwa razy młyn był
spalony przez Francuzów, toteż jeśli kto chciałby doprowadzić Scherera do wściekłości, niech tylko wspomni Francuzów.
W tej właśnie chwili młynarz, skończywszy przegląd, schodził po schodkach z nieco wyżej położonego ogródka do swego mieszkania, pogwizdując wciąż ową tęskną nutę. Nie mieliśmy zatem sposobności wywołania jego gniewu.
Zaledwie skończyliśmy pić kawę z dobrymi ciasteczkami, kiedy grube krople deszczu zaczęły padać na nasze liściaste pokrycie; krople te, zrazu rzadkie, przemieniły się w ulewę, tak że wszyscy goście spiesznie poczęli uciekać, jedni do oczekujących na nich powozów, drudzy w poszukiwaniu innego schronienia.
Na schodkach ukazał się młynarz z ogromnym czerwonym parasolem, za nim córka i parę służących uzbrojonych też w parasole.
— Wejdźcie, państwo, do domu, bardzo proszę! To letnia burza, która równie prędko przeleci, jak przyszła. Proszę za mną.
Skorzystaliśmy z zaproszenia i weszliśmy naprzód do kuchni. Takiego szeregu błyszczących blaszanych i miedzianych naczyń nigdy jeszcze nie widziałam, a drewniane statki w niczym im nie ustępowały. Ceglana podłoga była nieposzlakowanej czystości, gdyśmy tam weszli, ale w przeciągu paru minut przybyli zabłocili ją nie do poznania, co nie przeszkadzało gościnnemu młynarzowi wprowadzać pod swoim parasolem coraz nowych gości. Nawet psom wskazał legowisko pod stołem.
Córka powiedziała coś do niego po niemiecku, na co wesoło kiwnął głową, a wszyscy się roześmieli.
— Co ona mu powiedziała? — zapytałam.
— Żeby sprowadził jeszcze kaczki; ale doprawdy, jeśli więcej osób przyjdzie, to się udusimy. Już powietrze było parne przed burzą, a tu gromada ludzi w przemoczonych ubraniach! Po prostu jesteśmy w łaźni; spytam się, czyby nie można odwiedzić pani Scherer.
Mój przyjaciel udał się do córki z prośbą o pozwolenie odwiedzenia jej matki, a po chwili zaproszono nas do bardzo małego, ale jasnego saloniku, z widokiem na Neckar. Posadzka była świecąca i mocno wywoskowana. Wąskie wysokie lustra, odbijające widok rzeki, biały porcelanowy piec ze starodawnymi mosiężnymi ozdobami, kanapa kryta Utrechtem ze stołem stojącym przed nią na włóczkowym ręcznie wyszywanym dywaniku, wazon ze sztucznymi kwiatami stojący na stole, stanowiły umeblowanie. Przy saloniku tym była alkowa, w której na łóżku leżała sparaliżowana żona młynarza, robiąc pończochę.
Mój przyjaciel prowadził z gospodynią rozmowę w języku dla mnie niezrozumiałym, ja zaś rozglądałam się wokoło i ujrzałam w ciemnym kąciku pokoju obraz, którego przedtem nie spostrzegłam.
Był to portret nadzwyczaj pięknej młodej dziewczyny, widocznie ze średniego stanu, o wyrazie tak subtelnej wrażliwości, iż odczuwało się prawie, że raził ją śmiały wzrok malarza, z jakim się w nią wpatrywał. Ubiór jej wskazywał, iż musiała być malowana w drugiej połowie zeszłego wieku.
— Proszę — rzekłam, korzystając z chwilowej przerwy w rozmowie — niech się pan zapyta, czyj to portret?
Znajomy mój powtórzył moje zapytanie i otrzymał długą niemiecką odpowiedź, którą mi przetłumaczył.
— To jest portret ciotecznej babki młynarza — rzekł, stanąwszy za moimi plecami, wpatrując się w urocze oblicze — wprawdzie niezbyt artystycznie malowany, ale z widocznie uchwyconym podobieństwem. Patrz pani, tam na stronicy otwartej Biblii wyryte nazwisko: ,,Anna Scherer 1778 r.”. Pani Scherer mówi, że w rodzinna tradycja mówi, iż to dziewczę o cerze liliowej i różanej zarazem, wskutek doznanego przerażenia, tak straciło w jednej chwili swoją świeżość, że przezwano je Szarą Damą. Żyła ona podobno w nieustającej trwodze, ale pani Scherer nie zna dokładnie jej losów, odsyła nas do męża, który podobno posiada pamiętnik, pisany dla córki przez tę osobę z portretu. Umarła tutaj, w krótkim czasie po ślubie obecnych właścicieli. Chce pani, to możemy prosić Scherera o ten pamiętnik.
— Ach, tak, bardzo byłabym z tego rada.
W tej właśnie chwili wszedł młynarz z zawiadomieniem, że posłał do Heidelbergu po powozy, bo niebo tak się naokoło zachmurzyło, iż całą noc może trwać ulewa.
Podziękowawszy mu, zapytaliśmy o portret. Wyraz jego twarzy zmienił się.
— Ciotka Anna — odrzekł — miała smutne życie, a to przez jednego z tych piekielnych Francuzów. Również jej córka cierpiała z tego powodu.
Nazywaliśmy ją kuzynką Urszulą. Była ona córką jej i tego niegodziwca. Dzieci odpokutowują winy rodziców. 
Pani chciałaby dowiedzieć się więcej? Mam tu jej pamiętnik, napisany w celu usprawiedliwienia się przed córką, dlaczego jej matka nie mogła się zgodzić na małżeństwo Urszuli z ubóstwianym przez nią człowiekiem. Pismo to wpłynęło na zerwanie tego małżeństwa i Urszula, nie mogąc się pocieszyć po stracie ukochanego, nie chciała wyjść za mąż, choć mój ojciec chętnie byłby się z nią ożenił.
Mówiąc to, Scherer otworzył szufladę biurka i przeszukawszy ją, wyjął zwitek papierów, które mi wręczył z prośbą, żebym mu je odesłała po przeczytaniu.
Tym sposobem dostał się do moich rąk rękopis, który przetłumaczyłam, skróciłam i który tu podaję.
Zaczynał się on od rozpaczliwego błagania o przebaczenie córki za ból, jaki musi jej zadać.
Widocznie pismo to wywołane było jakąś gwałtowną sceną miedzy matką, córką i kimś trzecim; trudno by jednak było w tym się połapać, gdyby nie poprzednie objaśnienia młynarza.
„Nie kochasz dziecka twego, matko! Nie obchodzi cię, iż rozdzierasz mu serce!” O Boże! Te słowa mojej ukochanej Urszuli brzmieć mi będą w uszach aż do śmierci. Jej zapłakane oblicze wciąż mam przed oczyma! O dziecię moje, serca nie pękają z bólu, a życie równie jest twarde jak ciężkie. Ale nie będę stanowiła za ciebie; opowiem ci wszystko, a ty sama zadecydujesz. Może się mylę, nigdy nie posiadałam zbytniej mądrości, a życie stępiło mój umysł, lecz rozum zastępowałam instynktem, a ten mi mówi, że nie wolno ci zaślubić twojego Henryka. Być może, iż nie mam słuszności; pragnęłabym tego, skoro chodzi tu o twoje szczęście. Przeczytaj to pismo, poradź się księdza i sama postanów. O jedno tylko proszę, żebyś nigdy ze mną o tym, co przeczytasz, nie mówiła; wszelakie pytania byłyby dla mnie torturą, gdyż odnowiłyby wszystkie moje cierpienia.
Mój ojciec –– jak ci wiadomo –– posiadał młyn nad Neckarem, w którym obecnie mieszka twój świeżo odnaleziony wuj Scherer. Przypomnij sobie, z jakim zadziwieniem przyjęto nas tam rok temu; z jakim niedowierzaniem twój wuj patrzył na mnie, gdym mu powiedziała, że jestem jego siostrą Anną, którą on już miał za umarłą; jak musiałam ciebie umieścić pod moim
portretem, ażeby udowodnić niedające się zaprzeczyć podobieństwo, oraz przypominać najdrobniejsze szczegóły naszego dzieciństwa, kiedyśmy jako szczęśliwe dzieci bawili się razem, zwyczaje naszego ojca, nieomal słowa, któreśmy ze sobą zamieniali.
Nareszcie Fryc uwierzył; zawołał żonę i powiedział jej, że jestem jego siostrą Anną, która ––choć bardzo zmieniona –– powróciła do ojcowskiego domu. Nie chciała wcale temu wierzyć, mierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem, dopiero gdym ją zapewniła, gdyż znałam dobrze Babettę, że żyję w dostatku i wcale nie dla otrzymania wsparcia wróciłam do rodziny, raczyła zapytać, i to zwracając się do męża, dlaczego tak długo się ukrywałam i pozwoliłam, żeby ojciec i brat mieli mnie za umarłą. Brat mój odpowiedział na to, że wcale nie nalega, ażebym mu opowiadała wypadki mojego życia, skoro na to nie mam ochoty; wystarcza mu, że jestem jego ukochaną Anną, która była radością jego młodości i będzie błogosławieństwem starości. Za te słowa podziękowałam mu z głębi serca; widząc jednak, do jakiego stopnia bratowa nie była mi rada, postanowiłam zmienić powzięty przedtem zamiar zamieszkania w Heidelbergu, coby mnie było zbliżyło do brata. Prosiłam tylko Fryca, ażeby mi przyrzekł, iż w razie mojej śmierci zaopiekuje się moją Urszulą jak swoim własnym dzieckiem.
Ta Babetta Mueller była powodem wszystkich moich nieszczęść. Była ona córką piekarza z Heidelbergu i słynęła z urody, że zaś ja, jak to można wnosić z mojego portretu, byłam też uznana jako piękność, przeto Babetta uważała mnie za rywalkę.
Lubiła być podziwianą, gniewało ją, gdy nie dość ją podziwiano. Zaś ja miałam ojca, brata, starą służącą Kasię i głównego czeladnika Karola, którzy mnie ubóstwiali; wszędzie też, gdzie się pokazałam, wzbudzałam zachwyt i nazywano mnie piękną młynarzówną”.
Były to pogodne, szczęśliwe czasy. Kasia pomagała mi w zajęciach domowych, stary kochany ojciec zawsze był zadowolony ze wszystkiego; o ile bowiem był
wymagającym dla młynarczyków, o tyle pobłażliwym dla nas kobiet. Lubił bardzo Karola, i jak dziś miarkuję, życzył sobie, żebym go poślubiła, co się zgadzało z pragnieniem czeladnika. Ten jednakże był gwałtowny i szorstki, wprawdzie nie względem mnie, lecz względem innych, więc go unikałam, co zapewne musiało mu robić przykrość. W tym czasie Fryc ożenił
się i Babetta zajęła miejsce gospodyni w młynie. Nie bardzo mnie obeszło ustąpienie z mojego stanowiska, gdyż zarząd dużym gospodarstwem (co wieczór do kolacji siadało nas jedenaścioro) sprawiał mi niejaką trudność, ale zabolało mnie mocno, kiedy Babetta zaczęła łajać niesłusznie moją wierną Kasię.
Zauważyłam też, że nastawała na Karola, żeby się oświadczył i jak najprędzej zabrał mnie do swego domu. Mój ojciec był stary i nie spostrzegał mojego udręczenia. Im bardziej Karol starał się mi przypodobać, tym bardziej go nie lubiłam; nie miałam wcale ochoty do zamążpójścia.
Tak stały rzeczy, kiedy otrzymałam zaproszenie od koleżanki, z którą żeśmy się bardzo lubiły, ażeby ją odwiedzić w Karlsruhe. Co prawda, niezbyt wielką miałam ochotę jechać, gdyż byłam nieśmiała i nie lubiłam znajdować się między obcymi, ale Babetta nalegała i w rezultacie mój wyjazd został postanowiony poza moimi plecami; przedtem jednak ojciec i Fryc zasięgnęli wiadomości o pani Ruprecht, matce mojej przyjaciółki Zosi. Dowiedzieli się, iż była wdową po jakimś urzędniku wielkiego księcia, że nie była bogata, ale za to ze szlacheckiego rodu, bardzo szanowana i że miała dwie córki. Wobec tego ojciec nie miał nic przeciw mojemu wyjazdowi, Babetta gwałtem nań namawiała i wywierała w tym kierunku wpływ na mojego brata. Jedna tylko Kasia, a obok niej Karol byli temu przeciwni, i właśnie ten jego w niezręczny sposób ujawniony upór sprawił, że uległam namowom Babetty i prośbom Zosi. Pamiętam, że drażniło mnie, iż Babetta wtrącała się do tego, jakie suknie mam ze sobą zabrać, i że za ojca pieniądze kupowała, nie zawsze w moim guście, to czego w mojej toalecie brakowało.
W końcu opuściłam dom rodzicielski, a Fryc odwiózł mnie na samo miejsce [...]

***
Nowela, której akcja rozgrywa się w latach 40-tych XIX w. na brzegu rzeki Neckary w Badenii-Wirtembergii. Do młyna wodnego przybywa grupa przyjaciół, aby napić się kawy. Jeden z podróżnych zauważa portret pięknej młodej kobiety, wiszący na ścianie w domu młynarza. Gospodarz próbuje zaspokoić ciekawość gościa...

Gotycka historia nawiązująca do opowieści o Sinobrodym. Grupę podróżnych intryguje postać pięknej kobiety z portretu. W ich ręce trafia tajemniczy pamiętnik. Opowiadanie klimatem przypomina Wichrowe Wzgórza Emily Brontё czy Kobietę w bieli Wilkie Collinsa. Można je również interpretować w duchu feministycznym, jako opis losu kobiety w społeczeństwie u progu XIX wieku.




AUTOR



Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger