"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bez oceny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bez oceny. Pokaż wszystkie posty
Ciche wody Sarah Moss

Ciche wody Sarah Moss

Zabrałam się za tą historię na pewniaka, ponieważ poprzednia powieść tej autorki, Mur duchów, była świetna.

I co?

I to jest jedna z najgorzej przekazanych opowieści ever w mojej "karierze" czytelniczej.

Nie wiem, jak ja dobrnęłam do końca, ale napiszę teraz szczerze - nie zrozumiałam ani akapitu. 

Ta narracja dla mnie to była prawdziwa męka: kompletnie mnie nie połączyła ani z klimatem, ani z opowieściami ani nawet z treścią.

Wrzucam to jako ostrzeżenie, bo na pewno będzie ona miała swoich odbiorców, którzy będą wiedzieli, co czytają.

Ja nie wiedziałam.

Nie oceniam, bo nie wiem, o czym czytałam.


MOJA OCENA: -/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

Nominowana do Orwell Prize, nazywana najlepszą jak dotąd powieścią Sarah Moss, trzymająca w napięciu historia, która rozgrywa się w ciągu 24 godzin.

Szkocja. Lato. Od kilku dni pada bez przerwy. Pogoda jest dziwna, nawet jak na Szkocję, a zasnute chmurami niebo nie zwiastuje szybkiej zmiany. Dwanaście osób, które wraz z rodzinami spędzają wakacje na kempingu, jest coraz bardziej znudzonych i zirytowanych bezczynnością.
Kobieta, która biegnie, jakby przed kimś uciekała, rodzeństwo spacerujące po plaży, para emerytów wspominająca dawnych sąsiadów, nastolatek samotnie wiosłujący w swoim czerwonym kajaku. Dotychczas zajęci tylko sobą zaczynają zwracać uwagę na matkę i córkę, które wyróżniają się od pozostałych. Kim są i dlaczego z ich domku co noc dobiegają dźwięki zakłócające spokój pozostałym?




AUTOR


Paradoks Artur Urbanowicz

Paradoks Artur Urbanowicz

"... sztuka polega na tym, abyś projektował sobie tę postać jako kogoś innego. Drugi, oddzielny byt. Ten ktoś to ty, owszem, ale inny. Gorszy. Jeszcze nieświadomy tego, co czyni. Taki paradoks. Ty i jednocześnie nie ty."

Tak, jak wyrosłam z Mastertona, tak na Urbanowicza jestem już za stara.

I fajnie byłoby, gdyby Vesper wziął przykład z Maga (Dom z liści) i zobaczył, jak pięknie można wydać powieść w twardej okładce, nie wsadzając w środek papieru toaletowego, tylko pachnącą czcionką biel.

Rewelacyjna okładka i rysunki w środeczku.

MOJA OCENA: -

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

BRAK

***
Jak sądzisz - czy jesteś najlepszą wersją samego siebie? Najlepszą, na jaką Cię stać…?
Maks Okrągły „Square” to najlepszy student matematyki na wydziale i chorobliwy perfekcjonista. Jego umysł, przesiąknięty królową nauk, przestawił się na skrajną efektywność – chłopak uczy się szybciej, robi więcej i osiąga lepsze wyniki niż rówieśnicy. Sytuacja ta ma jednak swoją ciemną stronę – Maks podświadomie gardzi innymi ludźmi i traktuje ich z góry. Paradoksalnie jednak najbardziej gardzi... samym sobą – zwłaszcza kiedy popełnia błąd, który jego zdaniem mu nie przystoi, i czuje z tego powodu potężną złość. Czasem przybiera to ekstremalne formy – Maks wymierza sobie coraz dotkliwsze kary poprzez samookaleczanie i dręczą go paranoiczne myśli przeplatane z przerażającymi wizjami – między innymi, że prześladuje go jego sobowtór, który go nienawidzi i chce go zabić. Nie wie jednak, że prawdziwy koszmar dopiero nadchodzi i na własnej skórze przekona się o dosłowności porzekadła „Lepsze jest wrogiem dobrego”. Czy sobowtór Maksa, uosobienie jego obsesji dążenia do doskonałości, naprawdę przestał być jedynie majakiem udręczonego umysłu?


AUTOR


Ikabog J.K. Rowling

Ikabog J.K. Rowling

"Dawno, dawno temu było sobie maleńkie państewko o nazwie Coniemiara. Od wieków władała nim dynastia płowowłosych królów. W czasach, o których piszę, na tronie zasiadał król Alfred Arcydzielny. Sam sobie nadał ten przydomek rankiem w dniu koronacji, bo Arcydzielny nieźle brzmiało z imieniem Alfred, a poza tym kiedyś zdołał zatłuc osę, i to bez niczyjej pomocy, jeśli nie liczyć pięciu lokajów i pazia."

Kto nie chciałby zerknąć sobie całkowicie za free na nową opowieść od autorki?

Jest to możliwe?
Tak.

Na stronie Lubimyczytać.pl  znalazłam właśnie taką informację i od razu z niej skorzystałam!

Czy było warto?

Sami sprawdźcie!

MOJA OCENA: ocenię, kiedy przeczytam całość



PRZECZYTAJ ROZDZIAŁY/CAŁOŚĆ


***

J.K. Rowling napisała tę baśń ponad dekadę temu, by czytać ją do poduszki własnym dzieciom i właśnie teraz postanowiła się nią podzielić, by poprawić humor dzieciom, rodzicom i opiekunom w czasie pandemii koronawirusa.


Publikacja online pierwszych rozdziałów rozpoczęła się w języku angielskim we wtorek 26 maja, na oficjalnej stronie baśni (www.theickabog.com) i trwała od poniedziałku do piątku aż do 10 lipca. Stworzona z myślą o głośnym czytaniu opowieść jest baśnią osadzoną w fikcyjnej krainie i nie ma związku z wcześniejszymi dziełami autorki. Głównymi odbiorcami Ikaboga są dzieci między siódmym a dziewiątym rokiem życia, ale historia przypadnie do gustu całej rodzinie.

Ikabog ukaże się drukiem w listopadzie 2020 roku. J.K. Rowling przekaże wszystkie honoraria na rzecz organizacji wspierających osoby szczególnie poszkodowane w wyniku pandemii Covid-19 w Wielkiej Brytanii oraz na świecie.




AUTOR



W cieniu Bangor. Antologia inspirowana prozą Stephena Kinga Piotr Sawicki, Krzysztof Maciejewski i inni...

W cieniu Bangor. Antologia inspirowana prozą Stephena Kinga Piotr Sawicki, Krzysztof Maciejewski i inni...

Bangor made in Poland...
Antologia, która z Kingiem i Bangor nie ma kompletnie nic wspólnego. 

ROZCZAROWANIE.

I ZŁOŚĆ.

Chwytliwy tytuł, a w środku? 
Opowiadania. 
Niektóre średnie. Inne gorsze. Jeszcze inne beznadziejne.
Dużo wulgaryzmów, czego nie znoszę. 
Zero Kinga, zero Bangor, zarówno w klimacie, jak i w treściach.

Odłożona z wielkim niesmakiem.

Nie oceniam, bo wiem, że zbiór może się podobać. Ale nie miłośnikom Kinga. Moja ocena byłaby zdeterminowana właśnie oczekiwaniami i zupełnym brakiem ich spełnienia.
To tak, jakbym napaliła się na rasową powieść grozy o duchach i nawiedzeniach, a dostała komiks o duchu Kacperku..
Sam komiks oceniłabym wysoko, ale jako powieść grozy dostałby on ocenę 1.

MOJA OCENA: BEZ OCENY...


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Usiądź wygodnie w fotelu i przypomnij sobie czas, kiedy miałeś sześć, osiem, może dziesięć lat, zapomnij, że jesteś dorosły, rozejrzyj się wokół i zadaj sobie pytanie: „co by było, gdyby?". Nieważne czy akurat jesz śniadanie, prowadzisz auto, siedzisz przy biurku w pracy czy ogarniasz poranną toaletę w zaciszu pozornie bezpiecznej łazienki.



Zastanów się nad magią, która może się zdarzyć w całkiem zwyczajnej rzeczywistości. A kiedy już dojdziesz do momentu, gdy twój zszywacz chce cię zabić, twój posiłek postanawia cię skonsumować, twoje auto planuje odebrać ci stery i prowadzić się samo, a w głębiny klozetu wciągają cię łasice z kosmosu, zapytaj: dlaczego, do cholery, tak się dzieje?

„W cieniu Bangor” nie jest zwykłą książką.
To zaklęta w okładkę otchłań pełna marzeń i koszmarów.
Osiemnastu pisarzy, dwadzieścia pięć nowel i opowiadań, ponad sześćset stron zadrukowanych ucztą dla wyobraźni.
Dołącz do nas, kup bilet w jedną stronę i wyrusz z nami w trasę szaleństwa!
Daj się uwieść rozkoszom makabry i strachu.
Skosztuj grozy, której smak przeraża najodważniejszych.
Otwórz bramy piekieł i spocznij w cieniu – „W cieniu Bangor”.



Opętani Chuck Palahniuk

Opętani Chuck Palahniuk

"LITERACKIE USTRONIE
PORZUĆ SWOJE DOTYCHCZASOWE ŻYCIE NA TRZY MIESIĄCE"

Na takie ogłoszenie natknęli się bohaterowie tej historii.
Ekscytujące, prawda?

No właśnie...

Nie oceniam, bo kompletnie nie zrozumiałam, o co tu chodziło.
Wszystko tu było zachęcające i obiecujące. 
Okładka. Opis.

...

Miał być horror. Miała być groza.

Był mętlik, obsceniczne, mega chore sceny, chaos i... wtf?

Zupełnie nie polecam, ale nie wiem, czy mogę, z racji tego, iż nie squmałam całości.

Totalne rozczarowanie, tym bardziej, że z opisu zapowiadało się to to na świetną creepy przygodę.

"Mieliśmy pisać opowiadania.
Zabawne, krótkie opowiadania.
Zbyt wielu nas było, zamkniętych na klucz przez światem przez całą wiosnę, lato, zimę, jesień - przez całą jedną porę roku [...]
... byliśmy królikami doświadczalnymi.
Obiektem badań.
Ale o tym nie wiedzieliśmy.
Nie, to było tylko literackie ustronie, a potem już było za późno na cokolwiek, staliśmy się jego ofiarami".

Creepy to było, ale w innym sensie.
Odrażająca. Obrzydliwa. Odrażająca.

Taka była ta powieść.

MOJA OCENA: BEZ OCENY


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

"Opętani" (ang. "Haunted") to opowieść o koszmarach, ale nie o tych, które dręczą dzieci we śnie, tylko o upiorach i lękach, prześladujących nas na jawie. To dziwaczny amalgamat poezji i dwudziestu trzech opowiadań, połączonych historią o grupie aspirujących pisarzy, którzy pozwalają się zamknąć na trzy miesiące w odosobnieniu, żeby stworzyć dzieło swojego życia. Dzięki takiej konstrukcji autor może przemówić wieloma głosami jednocześnie, a także jeszcze bardziej zagłębić się w mroczną otchłań ludzkiej psychiki.


Głównym miejscem akcji jest „ustronie pisarzy” czyli stary, opuszczony teatr, luźno wzorowany na Villi Diodati nad jeziorem Genewskim, gdzie Lord Byron gościł Mary Shelley i kilku innych pisarzy, którzy podczas deszczowego lata opowiadali sobie straszne historie, a opowieść Mary Shelley stała się zalążkiem słynnego Frankensteina. Pisarzom uwięzionym w teatrze brakuje talentu i ochoty do pracy, ale dla sławy gotowi są na wszystko. Kiedy w zamkniętym na głucho budynku zaczyna brakować jedzenia, przestają działać urządzenia i niebezpiecznie spada temperatura, bohaterowie opowiadają sobie własne horrory.

Są to opowieści odrażające, chore, ale właśnie taki styl jest typowy dla Palahniuka. Jednym z najbardziej znanych opowiadań jest to zatytułowane „Flaki”. Kiedy Chuck Palahniuk jeździł po Stanach Zjednoczonych, promując "Opętanych", czytał „Flaki” na spotkaniach autorskich. Podczas tych odczytów ponad sześćdziesiąt osób zemdlało z obrzydzenia.

Sam Palahniuk na swojej stronie internetowej pisze o "Opętanych" tak: „Postanowiłem stworzyć nowy rodzaj horroru – opartego na rzeczywistym świecie. Bez nadprzyrodzonych potworów ani magii. To miała być książka, której nie będziecie chcieli trzymać przy łóżku. Książka, która stanie się zapadnią, bramą do najmroczniejszych miejsc. Do takich miejsc, do których tylko wy będziecie mogli wejść – sami – gdy ją otworzycie. Bo tylko książki mają tę moc”. "Opętani" jest częścią luźnego cyklu trzech powieści grozy, na który składają się również Dziennik i niesamowita, ale nie tak krwawa "Lullaby".





AUTOR



Wydech Ted Chiang

Wydech Ted Chiang

"Czy rozumiesz teraz, dlaczego powiedziałem, że przyszłość i przeszłość niczym się od siebie nie różnią? Nie możemy zmienić żadnej z nich, ale obie jesteśmy w stanie poznać lepiej."

Wyższy level hardcore'u.
Powieść z cyklu: Z motyką na książkę...

To jest lektura dla zdecydowanie większych i pojemniejszych umysłów, niż mój...

Zagubiłam się już gdzieś w połowie... przegrzały mi się zwoje od prób skupienia się na tym, co czytam i zrozumienia tego, co czytam.

Chciałam być dzielna i mądra, ale się nie udało.

Byłam tak zmęczona tą połową, jak po egzaminie maturalnym z fizyki, która od zawsze była dla mnie czarną dziurą.
Tak jak ten zbiór wykańczających humanistyczny mózg opowiadań.

Widziałam potencjał, tylko nie umiałam się nim cieszyć.

Jednakże wiem, że zacniejsze mózgi będą tą lekturą zachwycone.
Im to polecam, a reszta niech czyta na własne ryzyko, z zimnym kompresem na czubku łepetyny.

Okładka pokazuje dokładnie to, co znajdziemy w środku:)

MOJA OCENA: -


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

„Książka science fiction, która zmusi was do

myślenia i postawienia sobie ważnych pytań,
będących podstawą człowieczeństwa”.

Barack Obama NA FACEBOOKU

WSZECHŚWIAT ZACZĄŁ SIĘ JAKO POTĘŻNY ODDECH, WSTRZYMYWANY W PŁUCACH…
W tych dziewięciu zdumiewająco oryginalnych, prowokujących i wzruszających opowiadaniach Ted Chiang rozważa niektóre z najstarszych pytań stawianych przez ludzkość, a także inne, zupełnie nowe pytania, które mogły przyjść na myśl wyłącznie jemu.

W opowiadaniu "Kupiec i wrota alchemika" czasowy portal zmusza sprzedawcę tkanin z dawnego Bagdadu do stawiania czoła starym błędom, dając mu drugą szansę. W tytułowym "Wydechu" obcy uczony dokonuje zdumiewającego odkrycia o uniwersalnych konsekwencjach. W noweli "Lęk" to zawrót głowy od wolności możliwość zajrzenia do alternatywnych wszechświatów umożliwia bohaterom zupełnie nowe spojrzenie na kwestię wolnej woli.

„W całej współczesnej literaturze Ted Chiang nie ma sobie równych, gdy chodzi o krótkie formy literackie. Zasługuje na to, by jego nazwisko wymieniać obok takich tuzów jak Carver, Poe, Borges i Kafka. Każde jego opowiadanie jest wszechświatem. Każde jest brylantem. Czytelnik wciągnie w płuca cały Wydech za jednam posiedzeniem, ponieważ prawdziwy geniusz nie zdarza się tak często, jak twierdzą niektórzy”.

Blake Crouch, autor Rekursji

JEDNA Z 10 NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK ROKU NEW YORK TIMESA
JEDNA Z OBOWIĄZKOWYCH LEKTUR ROKU 2019 TIME’A
JEDNA Z NAJLEPSZYCH KSIĄŻEK SCIENCE FICTION ROKU 2019 FINANCIAL TIMESA






AUTOR




Śmierć nie istnieje Chauncey Crandall

Śmierć nie istnieje Chauncey Crandall

"Jeśli nie dostrzegasz jego wskazówek, zastanów się przez chwilę nad swoją ostatnią dobą: czy zauważyłeś zachód słońca?Czy Twoje dziecko obudziło cię uściskiem i uśmiechem? Czy masz ten przywilej, że jedziesz dziś do pracy, za którą dostajesz wynagrodzenie? Czy jesteś wystarczająco zdrowy, by iść na poranny spacer albo przynajmniej otworzyć oczy i zacząć nowy dzień? Czy spotkasz się z przyjacielem? Czy masz domowego zwierzaka, który czeka na ciebie niecierpliwie, gdy wracasz do domu? Czy będziesz miał bieżącą wodę, aby wziąć prysznic dziś wieczorem?"

To są właściwe priorytety w tej koszmarnej dobie konsumpcji, tupania nóżką, ciągłych żądań i chorego egocentryzmu.

Tej opowieści także nie oceniam, ponieważ tego rodzaju historie będą odbierane subiektywnie przez każdego czytelnika poprzez pryzmat jego wiary.
Jak dla mnie świetne połączenie sceptycyzmu i bardzo powolna droga skupionego na faktach naukowca/lekarza, który sam dochodzi do pewnych wniosków - chcąc nie chcąc XD
Wyniosłam z lektury parę rzeczy dla siebie :) Pewnych rzeczy, spraw i wydarzeń jest tu dla mnie za dużo, pewnych jest w sam raz:)

"...gdyby Bóg nie włożył serca w swoje dzieło, to planeta, na której żyjemy, wyglądałaby zapewne zupełnie inaczej. Po cóż miałby się trudzić Stwórca obojętny? Mógłby nas przecież rzucić na nagą ziemię, pozbawioną barw i tekstury, bez muzyki i gór, bez emocji i języka, gdzie pogoda jest zawsze taka sama, gdzie ludzie nie oddziałują na siebie, nikt nie jest wyjątkowy, a wszystko, co robimy jest bez znaczenia."

Niedowiarkom odradzam lekturę, bo będzie ona stanowiła tylko bezsensowny podkład do robienia kupoburzy w komentarzach. Chyba że ktoś chciałby sięgnąć po nią z ciekawości - jak ja - aby poznać starcie rozumu vs. wiary.

"Chodzenie do kościoła czyni z ciebie chrześcijanina nie bardziej niż chodzenie do garażu przemienia cię w samochód."

MOJA OCENA:: -


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***
„Dopóki na twoim elektrokardiogramie nie ma linii prostej, nie nadszedł jeszcze twój kres.”

Kres? A może to dopiero początek Twojego życia? Autor, amerykański kardiolog, walczył o życie swoich pacjentów w bogatych klinikach Stanów Zjednoczonych i zapuszczonych chatach Trzeciego Świata.

Wysłuchał relacji osób, które wróciły „znad krawędzi”, ale spotkał też tych, którzy znaleźli się już daleko poza krawędzią. Wskrzeszonych. Wielokrotnie był świadkiem, kiedy dusza przechodzi z naszego świata do następnego.

Książka nie jest kolejnym tomem bestsellera “Życie po życiu”. Autor nie przygląda się zjawiskom oczami beznamiętnego naukowca. Uczestnictwo w misterium przejścia do nowego świata, zmieniło go do głębi i wzbogaciło wewnętrznie. Opatrzność doświadczyła go mocno – stracił ukochanego syna.

Do lekarskiej pomocy pacjentom zaczął dokładać posługę duchową, pomagając wrócić tym, którym pozwolono i przejść na drugą stronę tym, których wezwano.

Lekarska praktyka dostarcza mu stale dowodów na istnienie Królestwa Niebieskiego. Autor namawia nas do walki o życie – jeszcze za życia.



AUTOR



Czwarta pieczęć Mariusz Walczak

Czwarta pieczęć Mariusz Walczak

Nie oceniam, bo nie dałam rady doczytać:)
Nie nadążyłam za tempem:)
Akcja - szybkość światła:)
Bohaterowie - jak w kalejdoskopie - kogo tam nie ma!
Wilkołaki, upadłe anioły, wampiry, piekielne stwory, a nawet Baba Jaga - legendarna łowczyni wampirów;)


Generalnie potencjał super - przypominało to stylem, formą i troszkę treścią Harrego Dresdena, ale ja się poddałam gdzieś w połowie mniej więcej.
Nie mam się do czego przyczepić - chyba że do przegadania, ale to zdarza się często. Chyba główny problem tej powieści zamyka się w stwierdzeniu: za dużo. Wszystkiego. Ale do narracji się nie przyczepię - była ok.

W sumie to polecam może bardziej bystrym czytelnikom:)

Zazwyczaj nie wrzucam tu powieści, których nie dałam rady doczytać, ale moim zdaniem ta zasługuje na to, żeby o niej wspomnieć, przynajmniej koneserom gatunku.

MOJA OCENA: -


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

TAKIEGO KOŃCA ŚWIATA

NIKT SOBIE NIE WYOBRAŻAŁ…
Płatny morderca, Paul Canterbury, przyjmuje zlecenie zgładzenia wampira ukrywającego się w muzeum. To, co miało być jedynie łatwą okazją do zarobienia paru groszy, staje się początkiem problemów, które odmienią życie bohatera. Już wkrótce Paul zostanie wplątany w wojnę pomiędzy Niebem a Piekłem, stanie się świadkiem śmierci nieśmiertelnego, przemierzy Piekło w imię miłości... A wszystko to tylko dlatego, że łasy na pieniądze przyjmie parszywe zlecenie, którego nigdy nie powinien akceptować.
Oto opowieść o trzech antybohaterach, utkana z mrocznych epizodów i wciągająca swoim diabolicznym klimatem. Poznajcie zupełnie nową wersję Apokalipsy!


AUTOR


Droga do Little Star Zuzanna Wittner

Droga do Little Star Zuzanna Wittner

Niestety...

Pomimo obiecującego początku, im głębiej w pustynię, tym gorzej.
Już nawet nie chodzi o ilość przegadania, które jestem jeszcze jakoś w stanie znieść, bo wątki były dość intrygujące.
Poległam na scenie z szeryfem. W barze. 

Kuriozalne sceny to nie moja bajka.
Podziękowałam.
Nie oceniam.

Zmarnowany potencjał, bo klimat był niezły.
Polecam recenzje osób, które dotrwały do końca lektury.

MOJA OCENA: -


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


***

Jest rok 2045. Po serii katastrof naturalnych, spowodowanych zmianami klimatycznymi i ludzką interwencją, większość życia na Ziemi uległa zniszczeniu. W miejsce Stanów Zjednoczonych powstało militarystyczne państwo o nazwie Federacja Północna, które dąży do uzyskania kontroli nad pozostałymi zasobami ziemskimi za pomocą konfliktu zbrojnego, zwanego potocznie wojną o zasoby.


Narratorem książki jest Victor „Vortex” Cresta, trzydziestosiedmioletni policjant i były zawodowy bokser, który przechodzi kryzys – po czterech latach związku odchodzi od niego żona, w pracy też nie układa się najlepiej. Pewnego dnia Victor otrzymuje od dawno niewidzianego przyjaciela z dzieciństwa list z wiadomością o śmierci ojca i decyduje się wrócić do rodzinnego miasteczka po dwudziestu jeden latach nieobecności, z nadzieją na odpoczynek od problemów i poukładanie życia na nowo. Nie ma jednak pojęcia, że w Little Star będzie musiał zmierzyć się z niebezpieczeństwem, na które nie jest przygotowany...

Droga do Little Star to powieść łącząca w sobie cechy thrillera psychologicznego, kryminału noir, powieści drogi, a nawet westernu. Porywająca historia o poszukiwaniu swojej tożsamości i miejsca na świecie, odwadze i znajdowaniu w sobie siły w obliczu przeciwności.



Nigdy się nie dowiesz S. R. Masters

Nigdy się nie dowiesz S. R. Masters

Świetna historia, rewelacyjna okładka, obiecująca... więcej, niż dostałam.

Ponownie bez oceny.

Mniej więcej od połowy przekartkowana opowieść.
Jak dla mnie - kolejna powieść, która ma świetny, klimatyczny pomysł i super okładkę.
Środek mało zachęcający - narracja bez atmosfery, śladowe ilości klimatu, który w tego rodzaju historii powinien aż kipieć.


MOJA OCENA: -


PRZECZYTAJ FRAGMENT!



***
"Zabiję troje nieznajomych. A wy będziecie wiedzieli, że to ja. Tym sposobem wszyscy będziemy połączeni. Na zawsze.


Kiedy nastoletni Will mówi o tym, że zostanie seryjnym mordercą, przyjaciele traktują to jako żart: niepoważne przechwałki na koniec gorącego lata, młodzieńcza fantazja, wakacyjne wygłupy. Ale Adeline nie może się oprzeć wrażeniu, że za tymi słowami kryje się coś złowieszczego.

Piętnaście lat później Adeline wraca do Blythe na spotkanie dawnej paczki – tyle że Will się na nim nie zjawia. Wspominając dawne czasy, rozmawiają także o zabójczych planach przyjaciela. Nie jest im jednak do śmiechu, kiedy odkrywają, że w okolicy zmarły niedawno dwie osoby, a okoliczności ich śmierci wydają się znajome. Tylko oni wiedzą, że są dokładnie takie, jak opisał to niegdyś Will.

Gdy grupa dawnych przyjaciół próbuje odnaleźć Willa, dociera do nich, że ten wciąga ich w niebezpieczną grę nawiązującą do jednej z zabaw z wakacji sprzed lat. Tyle że tym razem stawką jest ich życie…

Trzymający w napięciu thriller psychologiczny, idealny dla fanów Ruth Ware i Alex Marwood."




Esencja zła Amelia Misiak

Esencja zła Amelia Misiak

Nie oceniam, bo nie doczytałam.
Pomysł dobry fantastyczny, połączony lekko z mystery. Bardzo dużo się dzieje. Narracja zamieszania.
Ale...
Miałam wrażenie, że napisała to 17-letnia bardzo zdolna, ale bardzo grzeczna narracyjnie autorka. Wszystko jest takie... no właśnie - grzeczne. I wyłożone kawa na ławę. Każda emocja wytłumaczona. I każda reakcja. A nie powinny być tłumaczone:) Totalnie nie mój typ przekazu.

Polecam miłośnikom serii Outliersi. I choć ta seria bardzo mi się podobała, to tu jednak miałam wrażenie, że czytam bajkę dla starszych dzieci;)

Gdybym miała oceniać - pomysł na 8, reszta dużo niżej.

MOJA OCENA: -



PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU


***
Z czym zazwyczaj kojarzy się dzieciństwo? Sielanka, beztroska, brak zmartwień… A jeśli któregoś dnia okazałoby się, że nie jesteś zwyczajnym dzieckiem? Że musisz zostawić wszystko to, co tak dobrze znasz, i spróbować zmierzyć się z siłami, które wydają się niemożliwe do pokonania?



Lila wraz ze swoimi rodzicami i towarzyszami rusza na spotkanie samej Istoty Zła, podporządkowującej sobie całe rzesze kobiet, które nie cofną się nawet przed tym, by poświęcić własne dziecko. Tajemnicza sekta, a może dobrze zorganizowana grupa przestępcza? Czy mała dziewczynka ma jakiekolwiek szanse w starciu z ogromną machiną zła?









Znajdź mnie J.S. Monroe

Znajdź mnie J.S. Monroe

Kolejny przykład, że wielkie akcje promocyjne i intrygujące ładne okładki ukrywają... pustkę.
Nie miałam cierpliwości do tej lektury już po pierwszych 40 stronach... i narracja zupełnie mnie nie pochwyciła na haczyk. Snucie i nuda. Może potem by się toto trochę rozkręciło, ale już tego nie sprawdzę...:/

Nie polecam, nie oceniam, jak w przypadku każdej książki, której nie doczytałam, ale to chyba mówi samo za siebie...


MOJA OCENA: BEZ OCENY



PRZECZYTAJ FRAGMENT!

Znalazłam go kilka ‌minut temu, w kącie, skrzydełka ‌ma złożone ‌jak ręce do ‌modlitwy. ‌Czy spojrzał ‌na moje ‌życie ‌i postanowił ukryć swe piękno? ‌Nie miałabym o to pretensji.
To ‌tata ‌nauczył mnie kochać motyle. ‌Kiedy jakiś motyl ‌wlatywał ‌do domu, on ‌od razu wszystko rzucał ‌i biegł go wypuścić. Wczoraj, ‌gdy ‌pływaliśmy ‌żaglówką, znalazł jednego, odpoczywającego ‌w słońcu na torbie żeglarskiej ‌– powiedział, że to ‌dostojka ‌eufrozyna. Zawołał mnie, ‌ale motyl uleciał, ‌nim ‌zdążyłam ‌podejść. Patrzyliśmy w milczeniu, ‌jak odfruwa, ‌beztroski, odważny, ‌za daleko ‌od lądu, ‌by przeżyć.
Nie ‌jestem pewna, do jakiego ‌gatunku należy ten tutaj. ‌Mam ochotę rozchylić ‌mu ‌skrzydełka, wprowadzić ‌odrobinę ‌koloru w moje wyblakłe życie, ‌ale to byłaby ‌przemoc. ‌A tej miałam ostatnio aż ‌nadto.
– On ‌tylko odpoczywa – ‌mówi ‌tata. Nie widziałam, ‌jak ‌podchodzi, ‌ale jego głos ‌nigdy ‌mnie nie ‌zaskakuje. Ostatnio tata często tu zagląda, a potem znika równie cicho, jak się zjawia. – Wzory na spodniej stronie skrzydełek pozwalają mu się wtedy ukryć.
Ja też spróbuję się ukryć, zachować dla Jara wszelkie piękno, jakie we mnie zostało. A któregoś dnia, z pomocą taty, znowu rozłożę skrzydła w słońcu.

1

Od jej pogrzebu minęło pięć lat, ale Jar natychmiast rozpoznaje jej twarz. Oboje jadą ruchomymi schodami, ona w górę, on – w dół, znowu spóźniony do pracy po imprezie na drugim końcu miasta. Na obu ciągach panuje tłok, ale Jar ma wrażenie, jakby w metrze nie było nikogo poza nimi. Mijają się niczym ostatni ludzie na świecie.
W pierwszym odruchu chce ją zawołać, usłyszeć jej imię ponad zgiełkiem godzin szczytu. Ale zastyga nieruchomo, nie może wydobyć z siebie ani słowa, nie jest w stanie nic zrobić, patrzy tylko, jak Rosa sunie do góry ku powierzchni Londynu. Dokąd zmierza? Gdzie się podziewała?
Jar czuje przyspieszone bicie serca i dłonie wilgotnieją mu na czarnej gumowej poręczy. Znowu próbuje ją zawołać, ale imię więźnie mu w gardle. Rosa wydaje się rozkojarzona, niespokojna, zagubiona. Burza włosów zniknęła, zastąpiła ją ogolona głowa, kłócąca się z jego wspomnieniami. Zamiast trzymać się prosto jak struna, tak jak ją zapamiętał, Rosa garbi się pod ciężarem starego plecaka, pod którym doczepiona jest kwiecista torba na namiot. Także jej ubrania – workowate szarawary i polar – są w nieładzie, niedobrane, ale Jar i tak poznałby ją zawsze i wszędzie. Zielononiebieskie oczy błyszczące pod poważnymi brwiami. I te ściągnięte, ironiczne usta.
Rosa ogląda się za siebie, jakby kogoś szukała, i wchodzi w strumień podróżnych idących do góry lewą stroną schodów. Gdy Jar wypatruje jej w tłumie, obok niego przelatuje z łopotem strona z gazety, niesiona podmuchem ciepłego powietrza. Dwóch mężczyzn przepycha się między podróżnymi. Odsuwają stojących im na drodze ludzi z milczącą pewnością siebie osób, które mają do tego prawo. Za nimi miga rząd cyfrowych reklam zmieniających się jak karty w talii podczas tasowania.
Zniecierpliwiony Jar wyciąga szyję i wpatruje się w miejsce przed grupą stojących mu na drodze turystów, jakby dzięki temu mogli się przed nim rozstąpić. Czy ich przewodniki nie wspominają o tym, że w londyńskim metrze należy stawać po prawej stronie? Jar powściąga irytację, przypominając sobie swoje pierwsze dni w Londynie, kiedy dopiero co przyleciał tu z Dublina. Wreszcie wyrywa się na wolność, pędzi jak dziecko do środkowego pasa schodów i wjeżdża z powrotem na górę, przeskakując po dwa stopnie naraz.
– Rosa! – krzyczy, zbliżając się do barierek. – Rosa! – Ale w jego głosie brakuje przekonania, wołanie jest tak niepewne, że nikt nawet się nie odwraca. Pięć lat to długi okres i trudno nie nabrać przez tyle czasu wątpliwości. Jar rozgląda się po zatłoczonej stacji metra i domyśla się, że Rosa musiała skręcić w lewo, w stronę głównej hali dworca Paddington.
Do wypłaty został jeszcze tydzień, ale on jest już kompletnie spłukany. Wchodząc przed chwilą do metra, przepchnął się przez bramkę za jakimś Bogu ducha winnym pasażerem. Teraz musi zrobić to samo – wsuwa się w przejście za starszym panem. Pokazuje mu, gdzie przyłożyć bilet, i przechodzi razem z nim. Nie czerpie z tego żadnej przyjemności – łatwość, z jaką uniknął przyłapania, nie sprawia mu żadnej satysfakcji. Oszustwo skryte pod pozorem młodzieńczej uprzejmości.
Biegnie całą drogę aż na środek surowej hali dworcowej autorstwa Brunela, gdzie przystaje wreszcie pod wysokim łukiem, opierając się rękami o kolana i próbując złapać oddech. Gdzie ona się podziała?
Wtedy znowu ją dostrzega: Rosa idzie w kierunku peronu numer jeden, skąd ma zaraz odjechać pociąg do Penzance. Jar biegnie zygzakiem przez tłum, klnąc, przepraszając i starając się nie stracić z oczu jej plecaka.
Skręciwszy ostro za kioskiem z kartkami okolicznościowymi, widzi ją przed sobą przy wagonach pierwszej klasy (dawniej wsuwali sobie kartki kupowane w takich miejscach pod drzwi studenckich pokojów, próbując zaimponować sobie nawzajem młodzieńczą ironią). Rosa ogląda się przez ramię. Jar także odruchowo spogląda w tył. Tamci dwaj mężczyźni idą w ich kierunku, jeden przykłada palec do ucha.
Jar patrzy z powrotem na peron. Konduktorka gwiżdże, by Rosa odsunęła się od pociągu. Rosa ignoruje ostrzeżenie, otwiera ciężkie drzwi i zatrzaskuje je za sobą, a huk rozchodzi się echem po całym dworcu niczym ryk trąb na Sądzie Ostatecznym.
Jar również podchodzi do pociągu.
– Proszę się odsunąć! – krzyczy znowu konduktorka, kiedy wagony ruszają.
Jar biegnie do drzwi, ale Rosa idzie już przejściem, szukając wolnego miejsca, wpada na czyjeś siedzenie i przeprasza. Chyba wreszcie dostrzegła, że ktoś jest za oknem, lecz ignoruje to, siada i bierze porzuconą gazetę, spoglądając na półkę bagażową.
Pociąg się rozpędza i Jar nie może już za nim nadążyć, ale w biegu uderza ręką o szybę. Rosa podnosi głowę, otwiera szerzej oczy z wyrazem niepokoju. Czy to naprawdę ona? Jar nie jest już taki pewien. Nie widzi na jej twarzy żadnego znaku rozpoznania, niczego, co potwierdziłoby, że ta dziewczyna go zna, że kiedyś byli dla siebie najważniejszymi ludźmi na świecie. Jar waha się, zwalnia do chodu i wreszcie staje, patrząc za odjeżdżającym pociągiem, a ona ogląda się na niego: jak dwoje obcych sobie ludzi.


2

Cambridge, trymestr letni, 2012
Wiem, że nie powinnam tego robić – nie powinnam zostawiać po sobie żadnych śladów, żadnych smug na niebie Fenlandu, jak powiedziałaby moja terapeutka – ale przez całe życie prowadziłam dziennik i muszę się wypisać.
Znowu wyszłam dziś z grupą teatralną. Wygląda na to, że rola Giny Ekdal należy do mnie, jeśli tylko mam na nią ochotę. Ciągle sobie powtarzam, że robię to wszystko dla taty.
No, może nie do końca wszystko. Kiedy dotarliśmy do pubu, zafundowałam sobie ecstasy. Świeczki na stołach zapłonęły jak krucyfiksy – pięknie, może nawet złowieszczo – ale spodziewałam się czegoś więcej. Chyba pocałowałam Sama, naszego reżysera, i być może także Beth, która gra panią Sörby. Obcałowałabym cały zespół, gdyby Ellie nie zainterweniowała.
Nie zamierzam próbować więcej prochów, ale jestem zdecydowana wykorzystać pozostały mi tutaj czas do ostatka. Wiem, że ci ludzie i to życie to nie dla mnie, ale przynajmniej bawię się lepiej niż podczas pierwszych dwóch trymestrów (tata z uporem nazywał je trymestrem „do Świętego Michała” i „wielkopostnym”, ale ja wolę się trzymać pór roku). Wpaść w nieodpowiednie towarzystwo to nie sztuka – trudniej wyplątać się z niego, nikogo nie obrażając i nie wychodząc na snoba.
Z pubu poszliśmy coś zjeść, choć nie byłam głodna. Nie wiem, co to była za restauracja, jakiś lokal nad rzeką. Byłam nieźle zalana – póki nie przyszła pora zapłacić.
Właśnie wtedy go poznałam. Czemu akurat teraz, kiedy zostało mi tak niewiele czasu? Dlaczego nie w pierwszym trymestrze?
Robił kółko wokół stołu, po kolei przyjmując płatności. Jeden rachunek podzielony na czternaście osób, żenada. Ale on w ogóle nie narzekał, nawet kiedy podszedł do mnie i okazało się, że moja karta nie działa.
– Terminal nie łączy – powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszałam. – Nie ma zasięgu. Mogłaby pani podejść ze mną do kasy?
– Słucham? – spytałam, podnosząc na niego wzrok. Nie jestem niska, ale on był naprawdę wysoki, wielki misiek z gładko wygoloną brodą i miękkim irlandzkim akcentem.
Nachylił się tak, żeby pozostali nie słyszeli. Pachniał czysto, chyba drzewem sandałowym, a jego oddech był ciepły.
– Musimy jeszcze raz zeskanować pani kartę, bliżej kasy.
W jego spojrzeniu i dobrodusznym, uspokajającym uśmiechu było coś takiego, że wstałam i poszłam za nim. Podobały mi się też jego duże, zręczne dłonie i dyskretny pierścionek na kciuku. Ale poza tym w ogóle nie był w moim typie. Linie jego szerokich policzków za ostro schodziły się przy brodzie, a usta były za wąskie.
Dopiero kiedy znaleźliśmy się poza zasięgiem słuchu, odwrócił się do mnie i powiedział, że transakcja została odrzucona.
– Terminal radzi, żebym odebrał pani kartę i ją pociął. – Wyszczerzył zęby. Jego twarz pojaśniała przy tym i nabrała lepszych proporcji. Podbródek zrobił się mniej ostry, a policzki uniosły się do góry.
– Więc co zrobimy? – spytałam, stwierdzając z ulgą, że chyba jest po mojej stronie. Odkąd przyjechałam na studia, ciągle chodzę spłukana.
Spojrzał na mnie i chyba dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak bardzo jestem pijana. Potem popatrzył w kierunku naszego stolika.
– Aktorzy? – zapytał.
– Skąd wiesz?
– Nie dali napiwku.
– Może zostawią w gotówce – powiedziałam, niespodziewanie stając w obronie nowych znajomych.
– To byłby ewenement.
– Rozumiem, że sam nie jesteś aktorem – stwierdziłam.
– Nie. Nie jestem ak-TO-rem.
Sposób, w jaki wypowiedział to słowo, z pretensjonalnym naciskiem na drugą sylabę, zbił mnie z tropu.
– Więc czym się zajmujesz, kiedy nie obrażasz moich znajomych? – spytałam.
– Studiuję.
– Tutaj? W Cambridge?
To było głupie, protekcjonalne pytanie. Litościwie oszczędził mi odpowiedzi.
– Trochę też piszę – dodał.
– Super – stwierdziłam. Ale tak naprawdę go nie słuchałam. Znowu myślałam o swoim rachunku i o tym, że nie mam jak zapłacić. Nie chcę, by reszta wiedziała, że nie mam grosza przy duszy, nawet jeśli to u aktorów normalne. I nie mogę im też powiedzieć, że moje finansowe problemy – w ogóle wszystkie moje problemy – wkrótce się skończą. Nikomu nie mogę tego zdradzić.
– W pudełku na napiwki jest dość pieniędzy od innych gości, żeby zapłacić twoją część.
Na chwilę odebrało mi mowę.
– Ale czemu miałbyś zrobić coś takiego?
– Bo mam wrażenie, że po raz pierwszy wyszłaś z tą paczką na miasto i chcesz zrobić dobre wrażenie. Jak nie będziesz mogła zapłacić, może cię to kosztować rolę. A ja już się cieszę na ten spektakl. Lubię Ibsena.
Popatrzyliśmy na siebie w milczeniu. Zachwiałam się mocno i podtrzymał mnie za łokieć. Zaczynało mi być niedobrze.
– Wszystko w porządku? – spytał.
– Mógłbyś mnie zabrać do domu? – Mój głos, niewyraźny i błagalny, brzmiał zupełnie inaczej niż zwykle, miałam wrażenie, jakbym słuchała kogoś innego.
– Moja zmiana kończy się dopiero za godzinę. – Popatrzył na Ellie, która do nas podeszła. – Twojej koleżance przydałoby się chyba trochę świeżego powietrza – powiedział do niej.
– Zapłaciła rachunek? – spytała Ellie.
– Tak, wszystko w porządku. – Oddał mi kartę.
I nic więcej nie pamiętam. Nawet nie spytałam, jak ma na imię. Zostało mi tylko pierwsze wrażenie: człowiek idący przez świat niespiesznym krokiem, żyjący w swoim własnym, spokojnym tempie, miarowy niczym kula czasu, jak mawiał tata. Czy pod tą spokojną powierzchnią kryje się powściągana dzikość, okiełznana pasja? Czy też to tylko moje pobożne życzenia?
Strasznie mi teraz wstyd. Oboje nie mamy pieniędzy, ale on to irlandzki pisarz, który dorabia w restauracji i bez słowa skargi obsługuje skąpych studenciaków, żeby zapłacić rachunki, a ja po prostu przekroczyłam limit na karcie kredytowej.
Jakaś część mnie – całkiem spora – ma nadzieję, że jeszcze kiedyś go spotkam, ale nie chciałabym wplątywać go w to, co się szykuje. Nadal boję się, że podjęłam złą decyzję, ale nie wiem, co innego mogłabym zrobić (...)


***

Rosa, dziewczyna Jara Costello, popełniła samobójstwo, kiedy oboje studiowali w Cambridge. Nie ma dnia, żeby Jar o niej nie myślał. Minęło pięć lat, ale mężczyzna nadal obsesyjnie podejrzewa, że Rosa – jego jedyna miłość – żyje. Dręczą go wizje dziewczyny, zaskakująco realistyczne i pojawiające się w nieoczekiwanych miejscach. Jego terapeuta twierdzi, że to halucynacje pożałobne. Po odnalezieniu jej pamiętnika podejmuje rozpaczliwe działania, by zrozumieć okoliczności jej śmierci. Im głębiej zanurza się w sprawę, tym bardziej czuje się zagubiony. Trafia do mrocznego półświatka, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje i nikomu nie można ufać, trafia w sam środek szeroko zakrojonej intrygi, która zmienia wszystko wokół niego raz na zawsze.







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger