Drugi tom świadczy o tym, że nie tak łatwo pozbyć się mściwego szamana z naszego świata:)
Nikt nie wierzył małemu Tobiemu Fennerowi, kiedy opisywał mężczyznę w szafie. Mężczyznę, którego twarz wydawała się wyrastać z samego drewna.
Nikt nie uwierzył w znaki i ostrzeżenia...
Misquamacus znalazł sposób na powrót i tym razem nie podda się tak łatwo!
Zemsta Manitou to kontynuacja serii Manitou, w której ponownie pojawia się Harry Erskine, Singing Rock i... groza.
MOJA OCENA: 9/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
ROZDZIAŁ 1
Obudził się w nocy. Był pewien, że ktoś jest w sypialni. Zamarł. Nie śmiał nawet oddychać. Wczepiwszy palce w kołdrę w bladoniebieskie prążki, podciągnął ją pod sam nos. Wytężając słuch, wpatrywał się w ciemności, gotów wychwycić choćby najdrobniejszy ruch, najcichsze skrzypnięcie podłogowych desek. Serce trzepotało mu w piersi bezgłośnie jak oszalałe, pompując przerażenie do wszystkich żył i arterii ciała ośmiolatka.
– Tato – wyszeptał, ale tak cicho, że nikt nie mógł tego usłyszeć. Jego rodzice spali w przeciwległej sypialni, więc od ratunku dzieliło go dwoje drzwi i dziesięć metrów mrocznego korytarza, gdzie tykał stary zegar szafkowy i gdzie nawet za dnia odczuwało się dziwną samotność i dławiący bezruch.
Teraz nabrał pewności, że słyszy czyjeś westchnienia lub oddech. Ciche, stłumione wzdychanie jakby ze smutku lub bólu. Mógł to być jedynie szelest zasłon, którymi poruszał wiatr wpadający przez uchylone okno. Mogły to być szepczące fale morskie, obmywające plażę oddaloną o niecały kilometr. Czekał i czekał, ale nic się nie działo. Minęło pięć minut. Dziesięć. Oderwał od poduszki głowę o blond lokach. Szeroko otwartymi oczami rozejrzał się po pokoju. Spojrzał w nogi łóżka, na rzeźbiony wspornik. Na drewnianą szafę. Na pudło z zabawkami z niedomkniętym wiekiem, które oparło się na utkniętych w nim dźwigach, czołgach i rękawicach do baseballu. Na ubranie, dżinsy i koszulkę na oparciu drewnianego krzesła.
Poczekał jeszcze chwilę, wytężając wzrok. Potem ostrożnie wstał i podszedł do okna. Na zewnątrz szarzało niebo pokryte porwanymi wiatrem chmurami. Nocna czapla wrzasnęła niespokojnie, zwiastując świt. Z uporem gdzieś stukały drewniane drzwi. Spojrzał w dół na zaśmiecony ogródek i chylący się płot, który oddzielał dom Fennerów od porośniętych trawą wydm wybrzeża Sonomy. Nikogo nie zobaczył.
Wrócił do łóżka i naciągnął kołdrę na głowę. Wiedział, że to głupie, bo tata tak mu powtarzał. Jednak dzisiaj było inaczej, nie tak jak wtedy, kiedy bał się cieni albo za bardzo przejął się filmem o UFO. Dzisiejszej nocy ktoś tu był. I ten ktoś wzdychał.
Leżał spięty prawie dwadzieścia minut. Drewniane drzwi na dworze nieustannie stukały z upiorną regularnością, ale poza tym niczego nie słyszał. Po chwili oczy same zaczęły mu się zamykać. Raz jeszcze poderwał się, ale potem znowu zamknął oczy i zasnął.
Przyśnił mu się najgorszy koszmar w życiu. Wydawało się mu, że to wcale nie był sen. Wstał z łóżka i obrócił się w stronę szafy, poruszał głową dziwnie sztywno. Słoje drewna orzechowego w drzwiach szafy zawsze go trochę niepokoiły, ponieważ dopatrywał się w nich lisich pysków. A teraz przestraszył się ich. Miał wrażenie, że w drewnianej płycie ktoś jest i woła go, rozpaczliwie pragnie mu coś powiedzieć. Ktoś, kto został tam uwięziony, a jednocześnie jest przerażający.
Usłyszał czyjś głos, jakby ktoś mówił do niego zza grubej szyby:
– Allen… Allen… na miły Bóg, Allen… na miły Bóg, pomóż mi… Allen – ktoś wzywał.
Chłopiec podszedł do szafy, jedną rękę wyciągając przed siebie, jakby zamierzał dotknąć drewna, aby odkryć, skąd dochodził głos. Niewyraźna, ledwo widoczna, jedynie jako słaba poświata na lakierze, rysowała się szara twarz, której usta poruszały się, błagając o litość, o pomoc w wydostaniu się z tego niewyobrażalnego piekła.
– Allen… – głos monotonnie powtarzał błaganie. – Allen… na miły Bóg…
– Kto to jest Allen? – wyszeptał chłopiec. – Jaki Allen? Jestem Toby. Toby Fenner. Kto to jest Allen?
Chłopiec widział, jak twarz znika. Jednak przez chwilę ogarnął go lodowaty strach nie do opisania, jakby zawiał zimny wiatr sprzed wielu, wielu lat. Odebrał wrażenie jakiegoś innego miejsca… znanego i znajomego, a jednocześnie przerażająco obcego. To odczucie pojawiło się i znikło tak szybko, że nie potrafił go zdefiniować.
– Kto to jest Allen? – zawołał, waląc dłońmi w drzwi szafy. – Kto to jest Allen?
Był coraz bardziej przerażony i krzyczał z całych sił.
– Kto to jest Allen? Kto to jest Allen?
Drzwi do sypialni otworzyły się z trzaskiem.
– Toby? Toby, do diaska, co tu się dzieje? – zapytał tata (...)
***
Niepokonany Misquamacus powraca, by dokonać krwawej zemsty. Wcielony w ośmioletniego chłopca zapowiada, że w dniu ciemnych gwiazd odrodzi się dwudziestu dwóch szamanów. Z pomocą indiańskich bogów, za każdego Indianina, który kiedykolwiek zginął z rąk białych, szamani zabiją jednego człowieka rasy białej. Jedynym człowiekiem, który po raz kolejny może powstrzymać Misquamacusa, jest jasnowidz Harry Erskine.