"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Opowieści ze Skraju Miloš Lazarević

"Przypuszcza się, że potwory są wczesnym efektem działania niepożądanych dzikich czarów, które występują w przyrodzie całego Skraju. Na otwartych przestrzeniach zakłada się sidła na płochliwe hurboże, oryńce albo lepery, ale w niedostępnych górach oraz czeluściach morskich żyją bezlitosne istoty, których nie przechytrzą pułapki!– z Księgi Potworówpióra myśliwego Lestka"

Bardzo przyjemna króciutka opowieść, pełna magii, potworów i jednej przygody ;)

Czytając, miałam wrażenie, że jest ona bardziej skierowana do młodszego czytelnika, co nie przeszkodziło mi cieszyć się jej lekturą.

Prosto napisana, szkoda, że poleciana "po łebkach" - początek, środek i zakończenie, bo potencjał ma:)
Dla fanów prostej stricte fantasy.


Jestem pod wrażeniem używanego w niej słownictwa, szczególnie nazw własnych XD

MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


BOHATER W POWIJAKACH

Dawno, ‌dawno temu na ‌Skraju świata pojawili ‌się ‌ludzie, ‌skrajanie, którzy ‌szybko ‌zadomowili ‌się w miastach rządzonych przez ‌pokolenia władyków i wielkich ‌władców. Grody znad Słonego ‌Morza ‌zasłynęły ‌z żeglugi i rękodzieła, ‌przyćmiewając dostatkiem pomniejsze ‌wsie… Przysłowie głosi, że ‌nie ma ‌zacisza głuchszego od Skraju, ‌a żyzne gleby ‌i łagodne pory ‌roku rozleniwiły Prawą i Lewą ‌Rubież.
– z Przewodnika ‌po Skrajupióra ‌obieżyświata Chawła

Niechętnie ‌mówiono ‌o tym ‌głośno, jednak odkąd do ‌domu Druhufała zawitała ‌po latach córka Łaguna ‌i kilkumiesięczny wnuk, ‌wszyscy ‌zaczęli coś ‌podejrzewać. Zaścianek, w jakim żył ‌świeżo upieczony dziadek, ‌rozłożył się kobiercem tycich ‌chat, rolniczych gospodarstw ‌i rzemieślniczych pracowni na płaskim, ‌zaoranym wzgórzu. Po zboczach ‌schodziły pola rzepy ‌i cebuli, ‌do których ‌przytulał ‌się ‌Głuchy ‌Bór ‌zaparty o Łyse Góry, a w pobliżu ‌meandrowała ‌rzeka Otrzesza wypływająca ‌zygzakiem z pastwisk Kusej ‌Kotliny.
Miasteczko ‌nazwano Radogoszcz.
Nagłe pojawienie się ‌Łaguny ‌wywołało ‌duże zamieszanie. Podróżowała ‌po świecie ‌wzdłuż ‌i wszerz. Wyruszyła samotnie, ‌ale wróciła ‌z niemowlęciem. W sielskiej ‌Radogoszczy ‌plotki ‌rozchodziły się pożarem, ‌a przygody awanturniczki były najżywiej ‌komentowanymi podczas wieczornych gwarów. ‌Długo czekano na ‌równie podniecającą ‌historię. ‌Gdybano o rzekomej wojnie, na ‌której zginął ojciec chłopca, ‌wrogiej ‌klątwie i imponującym skarbie ‌pozostawionym w spadku synowi. Szczególnie kiedy wyczerpano tematy codziennych spraw. Dla zabicia nudy opowiadano o niespodziewanym przybyciu Łaguny.
– Wiele niedobrego z tego wyniknie – przewidywała starucha Gadna, prostując na ławeczce kości. Była wścibską osobą o zdecydowanie nieufnym stosunku do innych. Krążyła o niej opinia, że czumkała, czyli okradała sąsiadów, pożyczając kolejno rzeczy i nigdy ich nie oddając. Dotychczas Gadna umykała uwadze, ale w tym wypadku pośród ludzi zapanowała zgoda i każdy węszył kłopoty. Powtarzano, że na Radogoszcz spadnie nieszczęście, lecz nie wydarzyło się jeszcze nic nieprzeciętnie feralnego.
Niemniej, łapiąc oddech po oporządzaniu gospodarstw, odgrzebywano nurtującą przeszłość niezamężnej matki.
– Poczciwy, spracowany Druhufał! Dopiero pochował żonę, a teraz musi martwić się o córkę. Gdyby biedna Szandora nadal żyła… – ubolewała Gadna. – Zawsze tak jest, że najpierw ktoś przychodzi znikąd i znienacka zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Miejmy nadzieję, że potwory nie będą nas karnie nękać! Wystarczy, że straszą zimą – cedziła przezornie wpółotwartymi wargami, jakby zdradzała niebagatelną tajemnicę. – Nawet drwale nie zapuszczają się już daleko w las ani myśliwi do Łysych Gór… – zaniepokoiła się, pilnie wypatrując przykrości.
Przytrafiło się, że pies Niegusza, władyki Radogoszczy, ciężko zachorował. W beztroskim miasteczku stan zdrowia pupila najważniejszej osoby w społeczności skupiał uwagę lepiej niż soczewka.
– Zdechł, biedaczysko – skomentował Towciwił, małżonek Gadny, leniąc się z przyjaciółmi na ławeczkach. – Władyka karmił kundla, że mi ślinka ciekła… zupy z drożdżowym chlebkiem, goloneczki, paszteciki, palce lizać! Nie przypadkiem połasił się na jakąś truciznę – rozważył i spoczął tematem na Łagunie i jej synu, którym przypisywano niecne zamiary. – Maminsynek wychuchany – westchnął na myśl o nielubianym chłopcu. – Nie wydaje wam się podejrzane, że nie pozwala mu szaleć z resztą dzieci? Powinna go puścić między snopki, by pohasał!
– Nie chcę, żeby kręcił się po rynku i rozrabiał. Skąd pewność, że wyrośnie na porządnego człowieka? Może pójść śladami ojca!
– Przecież nie wiadomo, kim był!
– Właśnie! A jeśli był nikczemnikiem? – burknęła Gadna z uniesionym palcem, wskazując rozgryzienie pokrętnej łamigłówki.
– To dopiero osesek, nie przesadzajmy – pociągnął Towciwił, wywijając oczami koziołka.
– Przyznam, że należy mieć na brzdąca baczenie, bo jego imię… Popol, brzmi jakoś obco – wtrąciła pastereczka Bibunia.
– Racja! Niezwyczajne imię – spostrzegła także starucha, ściągnąwszy zastanawiająco brwi.
– Może odziedziczył imię po ojcu? – zapytał jej równie sędziwy małżonek, ale stanowczo zaprzeczono.
– Też coś! To głupie przypuszczać, by ktoś mógł się tak nazywać! Było z Łaguny szpetne ziółko i wiedziałam, że nie zakwitnie przyzwoicie. Wyobracała się w szemranym środowisku i skończyła z pyszałkiem, który zatracił sumienie. Postradała rozum i dała synowi durne imię! Żadne zaskoczenie, po prostu żal – chlapnęła Gadna.
– Wietrzę, że gościła pod ważnymi dachami i cenne przyjaźnie nawiązała…
Starucha przepełniła się nieskrywaną zazdrością, przyjmując tak zuchwałe założenie. Nie posiadano dowodów na przypisywane Łagunie występki, więc łakomą ciekawość sycono oburzającymi kłamstwami. Skrajanie z Radogoszczy opowiedzieli sobie o niewinnym Popolu więcej niż Łaguna i sam chłopiec byli gotowi wyjawić. Z powodu sprzecznych informacji podchodzono do niego z dystansem, potęgując wzajemne niezrozumienie.
– Podobno zatroskany Druhufał na wstępie wyściskał wnuka z radości, ale to jasne, że nie był zadowolony z obrotu spraw – dowodziła uparcie pastereczka Bibunia.
– Daj spokój, deleguj życie doli – przerwał plotkarzom rozdrażniony Towciwił. – Druhufał liczył, że Łaguna powróci! Rozpromienił się… – dodał w obronie pogardzanej rodziny. – Przyjemnie jest wracać do domu. To najlepszy powód, aby nie pozostać w nim na stałe (...)


***
Gdy do domu Druhufała po latach wraca córka Łaguna wraz z nowo narodzonym synem, niewielka, zaściankowa Radogoszcz zaczyna huczeć od plotek. Mieszkańcy zgodnie przewidują nadejście kłopotów, których inicjatorem ma być mały Popol. Chłopczyk dorastający w atmosferze niechęci i odrzucenia nie rozumie, co jest przyczyną jego wykluczenia ze społeczności. Zaczyna również wypytywać matkę o Aigonzara – swego zaginionego ojca, który wyruszył w tajemniczą misję na rozkaz Chrobrej, władczyni Warnawy. Gdy spokojną dotąd Radogoszczą wstrząsają przerażające wydarzenia, a Popol i Łaguna stają się głównymi podejrzanymi o napaść potworów, decydują się opuścić miasto. Wówczas dla Popola rozpoczyna się trudna podróż, podczas której odkrywa szokującą prawdę i otrzymuje zadanie wielkiej wagi – odnaleźć ojca.

Miloš Lazarević urodził się w 1991 roku w Czarnogórze. Po rozpadzie Jugosławii wychował się w Polsce, gdzie obecnie mieszka i tworzy. Marzył o wydaniu powieści odkąd dowiedział się, jeszcze jako dziecko, że książki nie rosną na półkach. Opowieści ze Skraju napisał już w wieku szesnastu lat. Pochłania literaturę dalekiego wschodu, interesuje się polską kuchnią i gwarą regionalną.






Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger