Odkupienie Morgan Bright Chris Panatier
"Mój umysł każdego dnia zdrowieje. Nie mam wpływu na świat, ale mogę kontrolować to, jak na niego reaguje. Chora psychika to mistrzyni oszustwa."
Schizofreniczna powieść.
Blowmind.
Szpital psychiatryczny i duchy?
Wow, nie wiem, co lepsze.
A tutaj mamy jedno i drugie w pigułce, zebrane razem.
Czyżby?
A może to TYLKO szaleństwo?
"Czy to halucynacja?
Czy tam jest duch?
Czy sama jestem duchem?"
Mega chaotyczny początek jest bardzo zniechęcający - właściwie nie wiedziałam, gdzie jestem, o jakich czasach czytam i o co tutaj w ogóle chodzi?
Zalatywało lekko gotyckimi klimatami, co było akurat fajne bo jeśli chodzi o tą tematykę, to taki klimat jest niepodrabialny.
Potem oczywiście ze strony na stronę wszystko się zaczyna rozjaśniać.
Albo zaciemniać.
"Tu, Charlotte Turner, nie ma czarownic, są tylko klątwy."
Okazało się, że nie bardzo tutaj chodzi o gotyckie klimaty tylko o...?
No wiadomo, że nie napiszę o jakie.
"... ty jesteś larwą, Hollyhock poczwarką, a ja motylem, który się z niej wykluje."
Ze strony na stronę robiło się "zdziwniej i zdziwniej."
A końcówka? Do tej pory rozkminiam ją na parę sposobów.
"... wymysł można pokonać.
- nie, jeśli sen jest potężniejszy od śniącej."
Jest to bardzo innowatorska, mega intrygująca, tajemnicza i wymagająca dużej dawki skupienia i czytania z uwagą, chociaż nie z męką opowieść, co jest też sukcesem.
Ale szczerze napiszę, że jest to jedna z bardziej wymagających lektur, po skończeniu której czułam się troszkę jak po lobotomii...
Bardzo zarysem i atmosferą przypomina zarypistą Tożsamość - może nie powinnam o tym wspominać, bo ciutkę zaspoileruję, ale tylko trochę. Troszeczkę też chwilami zalatywało Gothiką - to chyba reklama sama w sobie... Jeszcze szczypta Dziecka Rosemary i doppelgängera...
A potem już nie wiem, do czego to zrobiło się podobne 😎
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***