Jest tu wszystko, co powinno być w dobrej grozie.
Są przede wszystkim dzieciaki. W pewnym momencie to takie swego rodzaju Stranger Things - prawie.
Schizofreniczna opowieść dwutorowa - wtedy i dziś, łączy się w pewnym zawiłym momencie i zamiast rozjaśniać sytuację, zaciemnia ją, dodając smaczku samej opowieści;)
Mam parę osobistych minusów, które nieco zaniżają moją ocenę, ale nie będę ich wymieniać, żeby nikt się nie sugerował.
Jeśli ktoś czytając uzna, że nie bardzo wie, o co chodzi w tej historii (co jest dość prawdopodobne), niech wykaże się cierpliwością i czyta dalej - wszystko wyjaśnia się na końcu (prawie XD)
I czyżby zalatywało tu KONTYNUACJĄ????:)
Okładka mega!
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Prolog
- Paaawełek!
Juuuż? Dopiero co zrobili samolot z blaszanego kosza na śmieci, kilku desek i starego krzesła znalezionego na śmietniku obok czwórki, a już koniec zabawy? Własnie mieli uruchomić silniki i ruszyć do Afryki. Kawał świeczki i kilka zapałek czekają gotowe obok śmigła z wieszaka na koszule. Drzwiczki do kabiny pilota z wyciętym otworem, przez który można machać do lwów i nosorożców, przyklejone szeroki plastrem, są gotowe, by nimi trzasnąć i zablokować je wygiętym gwoździem.
Pawełek zrywa się, przy okazji rozdzierając spodenki o śrubkę wystającą z krzesła. Wie, że mamusia lubi, kiedy jest posłuszny. Zawoła trzy razy, potem już nie będzie go wołać.
"Do trzech razy sztuka" - mawia. Dzięki temu Pawełek szybko nauczył się liczyć do trzech.
- Ja pierniczę, ta twoja mama to zawsze musi wszystko zepsuć! - Tidinek strąca świeczkę w piasek.
Jest zły. To on wymyślił podróż do Afryki. Nie boi się niczego. Nawet pawianów z czerwonymi dupami, jak mówi. Nawet tak mówić się nie boi. Pawełek rozciera kolana i nie patrzy na przyjaciela. Głupio mu za mamę. Na szczęście Tadanek, bliźniak Tidinka, jak zawsze ratuje sytuację:
- Kto ostatni, ten pisze!
Zrywa się i wywracając krzesło oraz odrywając drzwiczki, mocowane z takim trudem, wygrzebuje się z samolotu. Jest gruby i nie chcąc przegrać w wyścigu do ściany bloku, na której wypisują swoje tajemne hasła i znaki, musi dać sobie fory. Sapiąc i kołysząc się na boki, rusza przez piaskownicę, a w powietrze tryskają fontanny żółtego pyłu z jego nogawek.
Pawełek wybucha śmiechem i rusza zaraz za nim, uderzając piąstkami w dużą pupę przed sobą. Wyprzedzi Tadanka jeszcze przed śmietnikiem.
- Paaaweł!
Drugi krzyk dobiega uszu chłopca. Sprawia, że gruby przyjaciel znacznie szybciej zostaje w tyle. W głosie mamy czuć już lekkie ponaglenie. Pawełek rozpoznaje jej bezbłędnie, z daleka, jak pies, który wyczuwa w intonacji głosu opiekuna jego nastrój (...)
***
"– Lupka, nie ma, słyszysz, nie ma takiego potwora, którego nie można odesłać z powrotem! Bo wszystkie potwory lęgną się w naszych głowach. Trzeba tylko wrócić, odszukać go, złapać za mordę i..."
Paweł Lupka, bohater nowej powieści Piotra Kulpy, to mężczyzna zdezorientowany kryzysem wieku średniego, uwikłany w sidła własnych pragnień, dręczony koszmarnym snem niewiadomo skąd. Czy potwory, które go nawiedzają, są w istocie jedynie mieszkańcami jego głowy? A co, jeśli to my, ludzie, jesteśmy potworami zamieszkującymi wyobraźnię innych? Czy, jak w bajkach dla grzecznych dzieci, miłość pomoże przezwyciężyć zło? Wejdź w świat Pawła Lupki. Zobaczysz, jak wiele miejsc was łączy, jak wiele macie wspólnych tajemnic, na ile wspólnych pytań znajdziecie odpowiedź. Kto wie, może właśni Ty zrozumiesz, czym są i skąd wzięły się tajemnicze znaki, pojawiające się niespodziewanie w codzienności bohatera.
ZGARNIJ EBOOKA Z