Pierwsze skojarzenie - klimaty Dennisa Lehane:) Serio serio;)
- Lekka.
- Wciągająca.
- Zabawna.
- Bez narracyjnych potknięć (Bravo Ty - AutorzeMójUlubiony, którego uwielbiam:).
- Straszna (momentami: scena z dzieciakami - zabójcza).
- Z morałem (jak na prawdziwą snutą baśń - nawet o gangsterze - przystało).
Świetnie poprowadzona postać głównego, mega irytującego bohatera - Wielkiego Gangstera z Koziej Wólki (porównując ją oczywiście z metropolią przykładowo warszawskiego Światka Spod Ciemnej Gwiazdy), pałającego ukrytą nienawiścią do kotów i własnej rodzicielki (swoją drogą ciekawe, skąd autor czerpał inspirację, tworząc tę postać :))).
Czytałam, czekałam i przebierałam nóżkami, kiedy w końcu ktoś mu nosa utrze, a kiedy to się stało - cieszyłam się jak małe bobo ;)
Mam też swój ulubiony moment - "pewne zapewnienie", które rozbawiło mnie do łez;)
Znaleźć jakiś minus...? No ok, ciutkę przegadana, ale w dobrym stylu urban fantasy, więc chyba nie do końca jest to wada...:)
Gdzieś także obił mi się o oczy zarzut, że dużo wulgaryzmów tu można się naczytać. A można. Osobiście mnie to także bardzo drażni, MEGA DRAŻNI, ale nie w tym przypadku.
Tutaj wulgaryzmy podkreślają jedynie klimat tzw. męskich zabaw. No trudno o poprawność językową między dwoma podgrzanymi samcami alfa, nieprawdaż...? :)
I duża zaleta - objętościowo satysfakcjonująca! :)
Oj, rozpisałam się, a to są przecież Mini Recenzje...;)
Jednym słowem. POLECAM!!!!
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
POCZĄTEK
Na północ od Suwałk mieści się tak zwany Las Szwajcarski. Miejsce o tak ponurej historii, że nawet sobie tego nie wyobrażacie.
Suchy również zapisał jej ładnych parę kart.
Wystarczyło, że upodobał sobie ten las do wywożenia pechowców na brutalne rozmowy wychowawcze. Naprzemiennie z Pustynią - ogromnym, pokrytym piachem, choć niepozbawionym pojedynczych drzew i krzewów obszarem mieszczącym się niedaleko żwirowni w Sobolewie, na południowy wschód od miasta. Obie lokacje zapewniały konieczny przy tej robocie spokój, co czyniło pertraktacje z klientami znacznie łatwiejszymi.
Zgarnięcie Misiaka spod samego nosa barmana piwiarni Warka na Chłodnej poszło zaskakująco gładko. Zważywszy, że było to ścisłe centrum Suwałk, piątek wieczór, samiuteńki początek wakacji - gdyż tenże właśnie piątek zupełnie przypadkowo okazał się dniem zakończenia roku szkolnego - co oznaczało, że cała suwalska młodzież ze zdwojonym entuzjazmem wyszła na miasto, gładziej by się chyba nie dało. Tym bardziej, że Misiak siedział przy barze i zrobili to na oczach tejże właśnie młodzieży. Jakaś kobieta zapytała nawet nieśmiało: "Przepraszam, co tu się dzieje?". Szast, prast i po krzyku. Rybka w sieci. Co prawda płotka, a nie wieloryb czy inny rekin finansjery, ale czasem należało zarzucić wędkę również i na takie.
Szafie i Rudemu się udało. Trzymając Misiaka pod ręce z obu stron, wyprowadzili go z pubu, po czym we trójkę, niczym syjamskie rodzeństwo połączone ze sobą klatkami piersiowymi, wsiedli na tylne siedzenie auta. Zobaczywszy to z oddali, Suchy odpalił swój samochód.
BOGINKA
Przez nikogo nie niepokojona kolumna czterech samochodów wyjechała z Suwałk i po jakimś czasie dotarła do niepozornego zjazdu z krajowej ósemki. Po minięciu kilku posiadłości po obu stronach polnej drogi (które były "posiadłościami" tylko z nazwy, gdyż w rzeczywistości służyły czemuś zupełnie innemu), zmieniła ona bieg. Od tego momentu prowadziła już pod górę, do lasu.
Tego lasu.
Zatrzymali się na rozstaju dróg, tuż obok czerwonej tabliczki z napisem "REZERWAT PRZYRODY CMENTARZYSKO JAĆWINGÓW". Było tam wystarczająco dużo wolnej przestrzeni, by zostawić samochody. Kilkanaście osób bez słowa wysiadło z aut (choć, by zachować stuprocentową precyzję, jedna z nich nie wysiadła, lecz została wywleczona siłą) i skierowało swe kroki właśnie ku temu pradawnemu miejscu pochówku plemienia, które zamieszkiwało Suwalszczyznę w średniowieczu.
Po kilku minutach marszu zatrzymali się na skraju cmentarzyska, tuz przy ścianie lasu - tak, aby ktoś, kto na swoje nieszczęście postanowił spacerować tego dnia pod płaskowyżem, nie mógł ich zobaczyć. Ludzie Suchego siłą zmusili Misiak do uklęknięcia, a boss stanął nad nimi i w końcu się odezwał:
- Co tam, misiu-pysiu?
Karol Misiak nie odpowiedział. Patrzył tylko na swojego adwersarza tymi pełnymi nienawiści i jednocześnie strachu oczami. Oddychał bardzo szybko. Chłopaki już w samochodzie trochę rozgrzewali go przed właściwą zabawą. Z kącika ust spływała mu kropelka krwi. Wyglądał jakoś tak niesymetrycznie z tą jedną czerwoną kreską, więc gdy Suchy kopnął go w twarz, starał się trafić dokładnie w ten sam punkt, ale z drugiej strony. Trafił idealnie. Doświadczenie wyniesione z rekreacyjnego grania w ukochany futbol robiło swoje.
- Żartowałem. I tak mnie to nie interesowało. Pytanie numer dwa: wiesz, po co cię tu przywiozłem?
Misiak dalej milczał, więc Suchy dalej kopał. Za cel tym razem obrał nos.
- Pytam uprzejmie jeszcze raz. Ostatni, zapewniam. Czy... wiesz... po... co... cię... tu... przy-wio-złem? - dokończył zdanie powoli i podkreślając wyraźnie słowa, jakby rozmawiał z niedorozwiniętym dzieckiem.
- Nie wiem - skłamał Misiak.
Odważny jest - pomyślał Suchy. - I głupi jak but.
- Panowie, słyszeliście. Pan Karol nie wie, po co tu z nami przyjechał. - Suchy spojrzał na pozostałych i teatralnie rozłożył ręce. - Zapomniał biedaczek. Demencja chyba. Postępująca, na moje oko, mniej więcej od urodzenia. Zresetujecie mu więc, proszę, twardziela. Akupunkturą - polecił znużonym tonem. Wyciągnął z paczki papierosa. Pomimo protestów Misiaka kilku mężczyzn unieruchomiło go i zaczęło wbijać igły pod paznokcie.
A Karol? Cóż... Ryczał z bólu jak ranny łoś.
Suchy odwrócił się do tej sceny plecami i ukląkł. Zapalił papierosa i zaciągnął się dymem. Myślał. Dał sobie i temu idiocie trochę czasu. Sam się o to prosił, więc niech trochę pocierpi. Nic mu się nie stanie. Ludzkie ciało to taki cudowny twór natury, że można je niszczyć i przyprawiać o nieznośny ból właściwie w nieskończoność. O ile robi się to oczywiście z odpowiednio długimi przerwami.
Słuchając wrzasków Misiaka, uśmiechnął się (...)
***
Gabriel Amorth, egzorcysta, sporządził klasyfikację pięciu stopni nękania człowieka przez złego ducha: kuszenie, dręczenie, obsesje, nawiedzenie i opętanie.
Zapomniał jednak o jeszcze jednym, najgorszym: gdy wszystko to spotyka cię jednocześnie…
Marek Suchocki "Suchy", boss suwalskiego półświatka, dowiaduje się, że jego najgroźniejszy konkurent wychodzi z więzienia. Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, wraz ze swoimi wiernymi ludźmi postanawia raz na zawsze stawić mu czoło. Porachunki kończą się tragicznie – Marek spada ze schodów i doznaje silnego wstrząsu mózgu. Kiedy po tygodniowej śpiączce odzyskuje przytomność, okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje brutalne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media Grzesznikiem, daje się poznać jako genialny, niesamowicie inteligentny psychopata, który nie zna litości. Stawia Suchego przed wyborem – albo ustąpi, albo zostanie mu odebrane wszystko, czym tylko kiedykolwiek się cieszył. Na domiar złego, wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności Marka…
ZGARNIJ EBOOKA Z