Pomimo trudnego i zniechęcającego (dla mnie) początku, cieszę się, że wytrwałam:)
Rewelacyjna i nietypowa opowieść fantasy z bardzo oryginalnym wątkiem, ale pełna magii!
Mało jest świetnych serii fantasy, ale ta do nich zdecydowanie należy!
POLECAM - nie można jej ominąć:)
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
— Kamień pochodzi z miasta znanego jako Czarny Londyn.
— Wspomniałeś o innych Londynach — zadumała się, jak gdyby koncept wydał jej się ciekawy i zupełnie prawdopodobny. Nie peszyła się łatwo. — Ile ich jest?
Kell przeczesał palcami kasztanowe włosy. Sterczały pod dziwnymi kątami, ponieważ zmokły na deszczu i wyschły podczas snu.
— Istnieją cztery światy — odparł. — Myśl o nich jako o różnych domach zbudowanych na tym samym fundamencie. Mają ze sobą niewiele wspólnego oprócz położenia i faktu, że każda wersja miasta leży nad tą samą rzeką w tym samym wyspiarskim państwie i w każdym świecie to miasto nazywa się Londyn.
— To musi być dezorientujące.
— Tak naprawdę nie jest, jeśli mieszkasz tylko w jednym z nich i nigdy nie musisz myśleć o innych. Ale ponieważ ja przemieszczam się pomiędzy światami, używam kolorów, aby je rozróżnić. W Szarym Londynie mieszkasz ty. Czerwony jest mój. Biały jest Hollanda. A Czarny nie należy do nikogo.
— A dlaczego tak jest?
— Ponieważ to miasto upadło — odparł, pocierając kark w miejscu, gdzie wisiał zerwany przez Hollanda sznur. — Pogrążyło się w mroku. Jeśli chodzi o magię, Lila, powinnaś przede wszystkim zrozumieć, że ona nie jest martwa. Jest żywa. Żyje w innym sensie niż ja czy ty, ale nadal bardzo mocno żyje.
— Czy dlatego magia się rozgniewała, kiedy spróbowałam się jej pozbyć? — spytała dziewczyna.
Kell zmarszczył czoło. Nigdy wcześniej nie widział magii aż tak żywej.
— Jeszcze trzy stulecia temu — odrzekł powoli, dokonując obliczeń (miał wrażenie, że było to dawniej, ponieważ tak długo okres ten nazywano po prostu „przeszłością”) — te cztery światy były ze sobą splecione. Magia i ci, którzy się nią posługiwali, mogli stosunkowo łatwo przechodzić między tymi światami przez któreś z licznych źródeł.
— Źródeł?
— Złóż ogromnej naturalnej mocy — wyjaśnił. — Niektóre były małe i dyskretne, na przykład zagajnik na Dalekim Wschodzie czy wąwóz na kontynencie europejskim, inne zaś — bardzo rozległe, jak twoja Tamiza.
— Tamiza? — spytała Lila z drwiącym prychnięciem. — Jako źródło magii?
— Może największe na świecie — odparł poważnie Kell. — Tutaj może nie wygląda jakoś szczególnie, ale gdybyś mogła ją zobaczyć taką, jaka płynie w moim Londynie… — Zawiesił głos. — Jak już wspomniałem, drzwi łączące światy były otwarte i ludzie mogli swobodnie podróżować pomiędzy czterema Londynami. Ale nawet mimo stałej wymiany mieszkańców miasta nie były zupełnie równe, jeśli chodzi o moc. Jeżeli prawdziwa magia była ogniem, najbliższy ideałowi był Czarny Londyn. — Zgodnie z tym wywodem drugie miejsce pod względem mocy zajmował Biały Londyn i Kell wiedział, że niegdyś tak być musiało, chociaż teraz nie mógł sobie tego wyobrazić. — Wierzono wówczas, że moc płynie tam nie tylko silnym strumieniem we krwi, lecz także tętni we wszystkim niczym druga dusza. Aż w pewnym momencie stała się zbyt silna i pokonała swojego „gospodarza”. Świat cechuje się równowagą — ciągnął — ludzkość po jednej stronie, magia po drugiej. Współistnieją one we wszystkim, co żywe, a w świecie idealnym utrzymują pewien rodzaj harmonii, w której jedno nigdy nie osiąga przewagi nad drugim. Ale większość światów nie jest idealna. W Szarym Londynie, czyli twoim, ludzkość się wzmocniła, a magia osłabła, natomiast w Czarnym Londynie — przeciwnie. Tamtejsi ludzie nie tylko mieli magię w swoich ciałach, lecz pozwalali jej także wejść we własne umysły, a wtedy ona uczyniła z nich swoich niewolników, karmiąc się ich ciałami i podsycając swą moc. Ludzie stali się naczyniami, kanałami do wykonywania jej woli i dzięki nim magia urzeczywistniała swoje zachcianki, zacierając granice, niszcząc je, tworząc, co chciała, a uszkadzając i unicestwiając wszystko inne.
Lila chodziła po pokoju, nic nie mówiąc, tylko słuchając.
— Ta zła moc magii roznosiła się jak zaraza — kontynuował Kell — więc pozostałe trzy światy odcięły się i szczelnie zamknęły drzwi do innych miejsc, by zapobiec rozprzestrzenianiu się plagi. — Nie powiedział, że to właśnie Czerwony Londyn zamknął dostęp, zmuszając inne miasta do pójścia w swoje ślady. Nie wyznał też, że Biały Londyn utknął z tego powodu pomiędzy zamkniętymi przez Czerwony drzwiami a szalejącą magią Czarnego Londynu. Nie powiedział, że świat schwytany w pułapkę musiał samotnie walczyć z mrokiem. — Gdy moc źródeł ograniczono, a drzwi zamknięto, pozostałe trzy miasta zostały odizolowane i zaczęły się rozwijać odmiennie, aż każde stało się takie, jakim jest dziś. Ale tego, co stało się z Czarnym Londynem i resztą jego świata, możemy się tak naprawdę jedynie domyślać. Magia potrzebuje żywego gospodarza i może się dobrze rozwijać tylko wówczas, kiedy wokół także kwitnie życie, dlatego większość osób przypuszcza, że zaraza zebrała obfite żniwo, pozostawiając po sobie zgliszcza. Ale nikt nic nie wie na pewno.
Z czasem Czarny Londyn stał się legendą. Historią o duchach. Baśnią. Opowiadaną tak wiele razy, że niektórzy nawet nie uważają go za realnie istniejące miejsce.
— Ale ten kamień…? — podsunęła Lila, ciągle spacerując po pokoju.
— Ten kamień nie powinien istnieć — odparł Kell. — Kiedy drzwi zostały zamknięte, wszystkie relikty z Czarnego Londynu wytropiono i dla pewności zniszczono.
— Najwyraźniej nie wszystkie — wytknęła mu Lila.
Kell potrząsnął głową.
— Biały Londyn podobno zabrał się za to zadanie z jeszcze większym zapałem niż moje miasto. Musisz zrozumieć, mieszkańcy Białego bali się, że drzwi nie wytrzymają, że magia się przedrze i ich zniszczy. Rozpoczęli więc czystkę, która nie ograniczyła się jedynie do przedmiotów i artefaktów. Podcięli też gardło każdej osobie, którą choćby podejrzewali o posiadanie reliktów, a nawet o jakikolwiek kontakt z zepsutą magią Czarnego Londynu. — Podniósł palce do czarnego oka. — Mówi się, że niektórzy uważali za symbol złej magii również nasz znak i wywlekali antarich nocą z ich domów. W ten sposób wymordowali całe pokolenie takich jak ja i zbyt późno zrozumieli, że bez powszechnie dostępnych drzwi tylko ci magowie mogliby im zapewnić łączność między światami. — Opuścił rękę. — Ale tak, masz rację, najwyraźniej nie wszystkie przedmioty zniszczono. — Zastanowił się, czy właśnie w tym celu kamień nie został rozłupany, czy ktoś nie próbował go zniszczyć, nie udało mu się, więc go gdzieś zakopał, a później ktoś inny odkryłtalizman i wydobył na światło dzienne… — Ten kamień nie powinien istnieć i nie wolno pozwolić mu przetrwać. Jest…
Lila zatrzymała się.
— Zły?
Kell potrząsnął głową.
— Nie — powiedział. — Jest vitari. W pewnym sensie, przypuszczam, jest czysty. Ale to czysty potencjał, czysta moc, czysta magia.
— I ani trochę człowieczeństwa — powiedziała Lila. — Żadnej harmonii.
Kell skinął głową.
— Czystość bez równowagi nie przynosi niczego dobrego. Szkody, jakie ten talizman może poczynić w nieodpowiednich rękach… — „W każdych rękach!”, dopowiedział w myślach. — Magia kamienia jest magią zniszczonego świata. On nie może tu zostać.
— No cóż — odparła Lila — co zamierzasz zrobić?
Kell zamknął oczy. Nie wiedział, kto natknął się na kamień, ale rozumiał strach tych ludzi. Na wspomnienie o talizmanie w rękach Hollanda — i na myśl o nim w rękach Athosa czy Astrid — aż mu skręcało żołądek. Całą skórą pragnął dotyku kamienia, łaknął go, i to go przerażało bardziej niż cokolwiek.
Czarny Londyn upadł z powodu takiej właśnie magii. Jakież okropieństwa przyniosłaby pozostałym Londynom? Do głodującego Białego, dojrzałego Czerwonego albo bezbronnego Szarego?
Nie, kamień należy zniszczyć.
Ale jak? Nie przypominał innych reliktów. Nie był przedmiotem, który można wrzucić w ogień lub zmiażdżyć toporem. Jak wskazuje jego wygląd, ktoś już wcześniej próbował aktu zniszczenia. Ale odłamanie części najwyraźniej nie osłabiło jego działania, co oznaczało, że nawet gdyby Kellowi udało się go roztrzaskać, powstałoby jedynie więcej kawałków, z których każdy byłby bronią. Kamień nie wydawał się zwykłym symbolem; miał swoje życie — i własną wolę — co pokazał więcej niż raz. Tylko silna magia mogłaby zniwelować jego działanie. Ale skoro talizman sam był tworem magii, Kell wątpił, czy inna magia byłaby w stanie kiedykolwiek go unicestwić.
O ból głowy przyprawiała go świadomość, że kamienia nie można zniszczyć, a jednak należy się go jakoś pozbyć. Odesłać go tam, gdzie nie będzie mógł wyrządzić żadnej szkody. Istniało tylko jedno miejsce, w którym kamień będzie bezpieczny i przestanie zagrażać wszystkim wokół.
Wiedział już, co musi zrobić. Gdzieś w głębi duszy wiedział o tym wcześniej — od chwili, kiedy talizman trafił w jego ręce.
— Należy do Czarnego Londynu — oznajmił. — Muszę go tam odnieść.
Lila przekrzywiła głowę.
— Ale jak? Nie wiesz, co zostało z miasta, a nawet gdybyś wiedział… Mówiłeś mi, że dostęp do tego świata jest całkowicie zamknięty.
— Rzeczywiście, nie wiem, co z niego zostało, ale magii antari początkowo używano do tworzenia drzwi pomiędzy światami. Więc zapewne i jej użyto do ich zamknięcia. Nasuwa się zatem oczywisty wniosek, że ta sama magia może je ponownie otworzyć. Albo przynajmniej utworzyć szczelinę.
— Więc dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej? — rzuciła z błyskiem w oku. — Dlaczego żaden z was tego nie spróbował? Wiem, że jest was niewielu, ale nie powiesz mi, że w ciągu stuleci, które upłynęły od zamknięcia drzwi, żaden antari nie był ciekawy i nie starał się tam wejść.
Kell zastanowił się nad jej wyzywającym uśmieszkiem i poczuł wdzięczność, że — dla dobra ludzkości — Lila nie miała związków z magią, ponieważ na pewno dokonałaby takiej próby. Co do niego samego, naturalnie, był ciekaw. Gdy dorastał, chyba tak naprawdę nie dawał wiary, że Czarny Londyn w ogóle istnieje albo że kiedykolwiek istniał — już wtedy drzwi były zamknięte od bardzo długiego czasu. Ale jakież dziecko nie pragnie sprawdzić, czy bajki, których słucha przed snem, przypadkiem nie są prawdą? Tyle że nawet gdyby Kell naprawdę chciał się wedrzeć do Czarnego Londynu — a nie chciał, w każdym razie nie tak bardzo, by ryzykować spotkanie z panującym za drzwiami mrokiem — nie miał możliwości pokonania zabezpieczeń.
— Może i niektórzy byli wystarczająco ciekawi — wyjaśnił. — Ale widzisz, do stworzenia drzwi każdy antari potrzebuje dwóch rzeczy. Pierwsza to krew, drugą zaś jest symbol z miejsca, w które chce się pójść. A jak ci wspomniałem, wszystkie symbole z Czarnego Londynu zniszczono.
Lili aż się rozszerzyły oczy.
— Ale kamień jest takim symbolem.
— Tak, kamień jest symbolem — powtórzył za nią.
Wskazała na ścianę, przez którą przeszedł, gdy zjawił się w pokoju po raz pierwszy.
— Więc otwierasz drzwi do Czarnego Londynu i co? Wrzucasz kamień do środka? Więc na co, u diabła, czekasz?
Kell potrząsnął głową.
— Nie mogę stworzyć drzwi stąd tam.
Lila prychnęła z irytacją.
— Ale przecież przed chwilą twierdziłeś…
— Pomiędzy Szarym i Czarnym znajdują się pozostałe Londyny — tłumaczył. Na stole obok łóżka dostrzegł małą książkę. Musnął kciukiem kilka stronic. — Światy są jak kartki papieru — wyjaśnił. — Ułożone jeden za drugim. — Dokładnie w ten sposób zawsze o nich myślał. — Trzeba przemieszczać się w odpowiedniej kolejności. — Ścisnął kilka kart w palcach. — Szary Londyn — powiedział, pozwalając opaść jednej kartce. — Za nim Czerwony. — Pozwolił opaść drugiej. — Biały. — Trzecia strona zatrzepotała, spadając. — No i Czarny. — Reszta kartek opadła.
— Więc musisz przez nie wszystkie przejść! — oświadczyła Lila.
(...)
I tak zaczyna się ta przygoda...:)
***
Jedna z najlepszych powieści fantastycznych 2015 roku wg Barnes&Noble!
Intrygująca powieść fantasy, w której magicznej wizji równoległych Londynów dorównuje oryginalna kreacja barwnych bohaterów.
Witajcie w Szarym Londynie – brudnym i nudnym, pozbawionym magii, rządzonym przez szalonego króla Jerzego III. Istnieje też Czerwony Londyn, w którym w równej mierze szanuje się życie i magię, oraz Biały, miasto wycieńczone wojnami o magię. A niegdyś, dawno temu, istniał jeszcze Czarny Londyn... Teraz jednak nikt o nim nawet nie wspomina.
Oficjalnie, Kell jest podróżnikiem z Czerwonego Londynu – jednym z ostatnich magów, którzy potrafią przemieszczać się pomiędzy światami – i działa jako posłaniec między Londynami i ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów. Nieoficjalnie, uprawia przemyt – bardzo niebezpieczne hobby, o czym przekonuje się na własnej skórze, kiedy wpada w pułapkę wraz z zakazanym przedmiotem z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego, gdzie z kolei naraża się Lili Bard, złodziejce o wielkich aspiracjach. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż do alternatywnej krainy, której stawką jest uratowanie wszystkich światów…
Cykl Odcienie magii (tom 1)