"...nie możemy z góry odrzucać czegoś, czego nieistnienia nie możemy nawet udowodnić."
Przerewelacyjna okładka!
Rewelacyjny tytuł!
A sama historia?
Czy również tak euforyczna?
Rodzinna posiadłość barona von Tochka. Posiadłość z przeszłością. Posiadłość przeklęta, otoczona tajemniczym lasem. Miejsce dziwne. I groźne.
"Jedni twierdzą, że jest przeklęte i przyciąga śmierć, drudzy, że jego mury zostały wzniesione na ziemi, na której ślady pozostawił sam szatan..."
W takim oto domku mieszka sobie Alicja, nastolatka, która nie ma żadnych przyjaciół, oprócz służącego chłopaka i ojca, z którym nie chce mieć nic wspólnego.
Jest też narzeczona ojca, Arabella, młodsza od niego o połowę, jej ponury brat, zafiksowana i ekscentryczna nauczycielka oraz... ON.
Pentlee von Schubienik.
Kim jest?
Nieszkodliwym wariatem?
Groźnym psychopatą?
Czy jest w ogóle CZŁOWIEKIEM?
"Zło przyciąga, kusi, mami. To, co tajemnicze i niezbadane, zagnieżdża się w naszej świadomości i niezmiennie od zarania dziejów nas hipnotyzuje."
Świetny klimat, taki trochę bajkowy, taki trochę jak z Alicji w Krainie Czarów.
Mrocznych.
Wszystko idealnie pasuje w tej powieści: okładka, tytuł i treść.
Świetnie się bawiłam - polecam!
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
Czy na pewno wiesz, komu podajesz pomocną dłoń?
Siedemnastoletnia Alicja, córka przedwcześnie owdowiałego barona von Tochka, zamieszkuje nawiedzaną przez duchy, gotycką rezydencję, od kilku stuleci dumnie górującą̨ nad miasteczkiem Statton. Życie dziewczyny zamienia się w pasmo udręk, gdy ojciec decyduje się na odesłanie córki z liceum w Alton i zorganizowanie jej w domu prywatnych lekcji. Zrozpaczona dziewczyna, szukając zapomnienia w ciszy pobliskiego lasu, spotyka na swojej drodze tajemniczego mężczyznę, który... właśnie zamierza popełnić samobójstwo. Wkrótce potem Alicja zdaje sobie sprawę, że darzy niedoszłego wisielca wyjątkowo silnym uczuciem. Jednak jej nowy przyjaciel okazuje się jeszcze dziwniejszy niż okoliczności, w jakich się poznali…
Sznur przywiązany do gałęzi również gdzieś zniknął. Mężczyzna musiał zabrać go ze sobą. Czyżby odstąpił od swego zamiaru? A może wybrał jakieś inne, bardziej dogodne miejsce? Może mijała po drodze jego zwłoki? Na samą myśl aż się wzdrygnęła. Zdjęła z ramienia ciężką torbę, położyła ją na ziemi, a sama usiadła pod najbliższym drzewem. Czego się właściwie spodziewała? Mężczyzna mógł być w tej chwili dosłownie wszędzie. Wpatrzyła się w sunące po niebie chmury. Przypomniały jej się słowa Jacinta uskarżającego się, że na najbliższe dni zapowiadane są gwałtowne ulewy.
Coś poruszyło się w krzakach. Alicja poderwała się gwałtownie z miejsca i stała przez chwilę z ręką przyciśniętą do piersi. Trzask gałęzi, nieznaczny szelest, a potem coś czarnego, z wściekle żółtymi ślepiami wyszło na skąpaną w słońcu polanę.
AUTOR
↓