Norra Latin Sara Bergmark Elfgren
Okładka super. Pomysł jeszcze lepszy (przypominał mi klimatem bardzo dobrą historię z Teatru złoczyńców).
Ale wykonanie... nie najlepsze. Przynajmniej do połowy.
Miałam wrażenie, że autorka nie do końca wiedziała, na jakiej kategorii literackiej ma się skupić w swojej powieści.
Rozwlekłe treści. Skakanie od nastroju do nastroju. Od horroru do dramatu.
Gdyby nie ten misz masz gatunkowy, byłoby całkiem nieźle.
A i tak jest na tyle intrygująco, że nie da się odłożyć tej opowieści.
Nawiedzona szkoła dla aktorów.
Szkoła, która ma własną legendę.
I własnego upiora.
Co tak naprawdę nawiedza szkołę?
Czym jest tajemnicza, demoniczna czerwona maska?
"Przyciskam maskę do twarzy, zakładam skórzany pasek na głowę. Drewno jest miękkie i zaskakująco ciepłe. Jest jak druga skóra. Czuję woń krwi i zapach lasu.
Zaczyna mnie mrowić w palcach. Kłuje mnie i łaskocze, jakby przez moje dłonie przebiegał prąd. W tej samej chwili, gdy uzmysławiam sobie, że dzieje się coś złego, i tak już wiem, że jest za późno."
Czy faktycznie odbiera rozum?
I czym jest trickster?
Dwie dziewczyny. Clea i Tamar. Ta pierwsza mega irytująca (mnie), szesnastoletnia drama queen. Ta druga, dziewczyna z potencjałem, wrażliwa i podatna na magię.
"Przez całe życie marzyłam o tym, by przytrafiło mi się coś magicznego, coś, co mi udowodni, że baśnie istnieją naprawdę. Drzwi w szafie. Przejście do podziemnego świata. Magiczny krąg."
Dużo młodzieżowych akcentów do połowy, która jest mega rozflaczała. Potem jest już lepiej.
Drugi tom zapowiada więcej magii - zerknę :)
MOJA OCENA: 6/10