"Miałem wiele wcieleń: byłem żołnierzem i sługą, kapitanem i jeńcem, czarownikiem i uczonym, i kimś niewiele lepszym od niewolnika."
Skretyniały, jęczący i popełniający błędy na każdym kroku główny bohater nijak się ma do prawdziwego faceta z Imienia wiatru.
Jednak dam mu szansę i przeczytam tom drugi, ponieważ sama historia i klimat potrafiła mnie urzec.
Kolejnym minusem są długie przegadania w trakcie dialogów - nie lubię bardzo takiej narracyjnej taktyki, bo wybija mnie z rytmu rozmowy.
Pomysł super, ocena właśnie za to. Do Imienia wiatru jeszcze tej serii daleko...
Ekranizacja byłaby rewelacyjna, gdyby tylko w rolę głównego bohatera wcielił się jakiś mężczyzna, który brak charakteru nadrabiałby posturą i kwadratową szczęką...
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
Galaktyczny rozmach i genialna wizja bohatera-tyrana w kosmosie - pierwszy tom nowej serii science fiction "Pożeracz Słońc".
Ludzkość ma go za bohatera: człowieka, który zmiótł z nieba ostatnich obcych, Cielcinów. Oni uważają go za potwora: diabła, który zniszczył słońce, przy okazji unicestwiając miliony istnień.
Ale Hadrian nie był bohaterem ani potworem. Nie był nawet żołnierzem.
Uciekając przed ojcem i przyszłością w Świętym Zakonie Terrańskim, jaką ten dla niego zaplanował, przypadkiem znalazł się na niewłaściwej planecie, w zapadłym zakątku galaktyki. Zdany na własne siły, był zmuszony walczyć na arenie jako gladiator. A gdy w końcu trafił na dwór lokalnego lorda, musiał radzić sobie w nie mniej niebezpiecznej sieci intryg i układów.
Tak wkroczywszy na ścieżkę swego przeznaczenia, walczył w wojnie, którą nie on rozpoczął, dla Imperium, którego nie kochał, przeciwko wrogom, których nigdy nie pojął.
AUTOR
↓