"Chłopiec zamknięty we własnej głowie."
Szkoda, że to typowo zimowa lektura, czytałaby się jeszcze lepiej w zimowe ciemne wieczory.
Śladowe ilości realizmu magicznego, więcej horroru - tego zawsze oczekiwałam po tym autorze, którego wyobraźnia płodzi takie magiczne strachy, zakłócane do tej pory różnego rodzaju eksperymentami kategorii literackich.
Tym razem w typowy horror wmieszany jest tylko dramat.
Rewelacyjny klimat, pochłaniający stopniowo - mnie porwał. Kilka narracji pokonało monotonię historii, która w sumie akurat w tym przypadku miała swój urok, podkręcając powoli atmosferę.
Polecam - końcówka świetna:) Jak i całość.
MOJA OCENA: 9/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
A co, gdy potwory z dziecięcych rysunków zaczynają żyć własnym życiem?
Trzy lata temu siedmioletni Jack Peter Keenan omal nie utopił się w oceanie. Od tamtej pory mieszkający w przybrzeżnym miasteczku w stanie Maine chłopiec śmiertelnie boi się wychodzić ze swego domu. Jego zajęciem staje się rysowanie potworów, a gdy te zaczynają żyć własnym życiem, na wszystkich pada cień grozy. Holly, matka Jacka Petera, słyszy nocami dziwne odgłosy dobiegające od strony oceanu. W poszukiwaniu pomocy odwiedza katolickiego księdza i jego japońską gospodynię, którzy karmią jej wyobraźnię historiami o duchach i katastrofach morskich. Jej mąż Tim krąży po plaży, rozpaczliwie poszukując grasującej na wydmach niesamowitej zjawy. A Nick, jedyny przyjaciel chłopca, beznadziejnie wikła się w sieć upiornej potęgi rysunków. Wszystkich wokół Jacka Petera nęka to, co widzą i uznają za rzeczywiste, ale tylko on zna prawdę, którą skrywają koszmary czające się za bezpiecznymi ścianami domu.
"O chłopcu, który rysował potwory" Keitha Donohue to hipnotyzująca opowieść o psychicznej trwodze i nieujarzmionej wyobraźni.