"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Best Seler i zagadka znikających warzyw Mikołaj Marcela

"...znajdziecie w niej cudowną krainę i jej niezwykłych mieszkańców, strasznego potwora, który im zagraża, i zagadkę, którą rozwikłać może jedynie nieustraszony detektyw i jego pomocnicy, a właściwie pomocnice. Ale co ja wam będę opowiadał... jeśli chcecie, przeczytajcie!"

R E W E L A C Y J N A historia dla dzieciaków, ale nie tylko!

R E W E L A C Y J N E słownictwo!

R E W E L A C Y J N E nazwy!

Świetny, bardzo oryginalny pomysł!


Świetne rysunki!

Czekam na 2 część z niecierpliwością!


MOJA OCENA: 9/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!


Czy rośliny – tak jak zwierzęta i my, ludzie – wiodą ciekawe życie i przeżywają niesamowite przygody, czy też skazane są na wieczną wegetację? Takie oto niezwykłe pytanie pewnego czerwcowego popołudnia zadała moja najmłodsza siostra – sześcioletnia Renata. Skłonił ją do tego niespodziewany ruch liści pomidora, które zwróciły się w stronę letniego słońca. Po jedenastu latach życia i zaliczeniu pięciu klas szkoły wiem, że to nic dziwnego, ponieważ rośliny – jak wszystkie organizmy żywe – są zdolne do ruchu. Ale czy potrafią myśleć, mają uczucia i żyją własnym życiem, gdy my nie patrzymy – tego nie byłam pewna.
Jednak obie z Renatą nie musiałyśmy długo czekać na odpowiedź. Dostarczyła nam jej nasza starsza siostra, Karolina. Ona już niebawem wybierała się do liceum, dlatego wydawało jej się, że pozjadała wszystkie rozumy. Stwierdziła, że Renata nie powinna zadawać dziecinnych pytań, bo oczywiste jest, że rośliny pozbawione są jakiejkolwiek świadomości. Powiedziała to na tyle przekonująco, że Renatka była gotowa się z nią zgodzić, jednak ja miałam pewne wątpliwości. Na szczęście udało mi się je rozwiać jeszcze tego samego wieczora.
Traf chciał, że spędzałyśmy wakacje na działce dziadków. Hubert, ojciec naszej mamy, przez całe życie był leśnikiem, a teraz – na emeryturze – skupił się na uprawie swojego ogródka. Wszystko to czyniło z niego największego specjalistę od roślin, jakiego mogłyśmy sobie wyobrazić. Większego nawet od naszej najstarszej siostry, Anety, która czekała w mieście na wyniki matury z biologii, by udać się na studia medyczne. Wieczorem, kiedy kładłyśmy się spać, dziadek Hubert zajrzał do pokoju, by zapytać, jak nam minął dzień. To wtedy postanowiłam podzielić się z nim naszym roślinnym problemem – i to mimo obawy, że mogę zostać wyśmiana.
Dziadek jednak przyjął moje pytanie z pełną powagą. Pogładził białą brodę i zdjął z głowy kapelusz.
– Niesamowite... – powiedział cicho i niewyraźnie. – Wiele lat temu sam zadałem sobie to pytanie i wtedy... Zaraz wracam! – dodał ożywionym głosem.
Po minucie był już z powrotem w pokoju. W dłoni dzierżył starą, pięknie oprawioną książkę. Na okładce próżno było szukać imienia i nazwiska autora, widniał na niej tylko tytuł: Best Seler i zagadka znikających warzyw.
– Dawno temu, gdy nurtował mnie ten sam problem co was, mój ojciec wręczył mi tę oto księgę. – Dziadek podał mi tom pełen cudownych ilustracji, które ujawniły się, gdy tylko przewertowałam środek. – Każdy myśli sobie: pomidor, brukselka, seler, cóż bardziej pospolitego? Jednak gdy przeczytacie tę książkę, spojrzycie na nie zupełnie inaczej. Okaże się bowiem, że warzywa prowadzą fascynujące życie! Co więcej, często przeżywają ciekawsze przygody niż my, ludzie. W ich świecie zdarzają się dramaty, jednak nie brakuje w nim także szczęśliwych zwrotów akcji.
– Ale to pewnie tylko kolejna głupia bajka dla dzieci! – oburzyła się Karolina.
– Masz rację, to w pewnym sensie bajka. Jednak czy jest coś piękniejszego od magii baśni? Ponadto musisz pamiętać, że każda tego typu opowieść ma w sobie wielką moc i często mówi więcej niż niejeden podręcznik.
– Ale, dziadku, o czym to jest tak dokładnie? – zapytała zaintrygowana Renatka.
– Teraz już dokładnie nie pamiętam, bo czytałem tę książkę wiele lat temu – odparł Hubert, uśmiechając się przy tym nieznacznie. – Wiem tylko, że znajdziecie w niej cudowną krainę i jej niezwykłych mieszkańców, strasznego potwora, który im zagraża, i zagadkę, którą rozwikłać może jedynie nieustraszony detektyw i jego pomocnicy, a właściwie pomocnice. Ale co ja wam będę opowiadał... jeśli chcecie, przeczytajcie!
Jarzynowo, ojczyzno Ty moja najzdrowszaPełna witamin, kolorów, wody i słońca,Widzę i opisuję Twój urok codziennie,Sądząc, że właśnie tak obowiązek swój spełnię.Lecz daremne to starania i szkoda trudu,Nigdy nie oddam piękna warzywnego luduI jarzyn żywota poczciwego spokoju,Który płynie od lat bez żadnego wyboju.Nie opiszę też smaku mineralnych soli,Z których wszyscy możemy korzystać do woli.I Ciebie, co jak Ziemia Obiecana nam jesteś,Na której życie jarzynom płynie niespiesznie,Co jak Matka przygarniasz do siebie warzywa,By każde fotosyntezy mogło zażywać.By to wszystko opisać, zabraknie mi strofek,Stąd rozpocznę na razie od pierwszych wykopek!
Adam Bakłażan, 
Pan Bakłażan, czyli Pierwsze Wykopki w Jarzynowie,
Inwokacja

Co stało się z Maliną Pomidor? To pytanie od lat zaprzątało głowy mieszkańcom Jarzynowa – małego, urokliwego miasteczka leżącego po drugiej stronie Wielkiego Lasu. Jak sama nazwa wskazuje, mieszkały w nim wyłącznie warzywa, które wiodły w Jarzynowie spokojne życie. Ci, którzy nie potrafią przez moment wysiedzieć w miejscu, mogliby uznać takie życie za wegetację, bo w Jarzynowie wszystko toczyło się według stałego, ustalonego rytmu. Ale właśnie ten niezmienny rytm od zawsze sprawiał, że warzywa były szczęśliwe, a ich miasteczkiem nigdy nie wstrząsały dramatyczne wydarzenia. Poza jednym, do którego doszło kilkanaście lat temu. Zaginięcie Maliny Pomidor, której nigdy nie odnaleziono, początkowo było prawdziwym szokiem dla mieszkańców Jarzynowa. Ale z czasem – jak to zwykle bywa – wszystko wróciło do normy i po wielu latach warzywa rzadko myślały o tamtych dniach.
Nasza historia zaczyna się w momencie, kiedy w Jarzynowie dobiegał końca kolejny spokojny dzień. Best Seler, szeryf miasteczka, skończył właśnie codzienny obchód i zmierzał do domu Augusty Kapusty. Ulice Jarzynowa były puste, ponieważ niemal wszyscy mieszkańcy, tak jak on, zaproszeni zostali na wielką imprezę z okazji urodzin jednej z czterech córek Augusty – Melki Brukselki.
Słońce chowało się za horyzontem, gdy Best Seler przybył na miejsce. Przyjęcie trwało już w najlepsze. Przy wejściu powitała go Augusta Kapusta w towarzystwie solenizantki – przeuroczej i niezwykle rezolutnej jak na swój wiek Melki. Nie mogło także zabraknąć jej sióstr – najmłodszej Rachelki, starszej od niej Kornelki oraz najstarszej Anielki, która w tym roku miała zakończyć edukację w miejskiej szkole.
Po wyściskaniu się z Brukselkami Best Seler rozpoczął żmudną, choć całkiem przyjemną robotę, jaką było witanie się z pozostałymi gośćmi: najpierw z Elżbietą Cebulą, dyrektorką szkoły, i jej mężem Januszem Ziemniakiem, burmistrzem Jarzynowa; z sędziwym Gustawem Kalafiorem i jego wnukiem, Bartłomiejem Brokułem, miejscowym geniuszem i nauczycielem nauk wszelakich; Alojzym Kalarepką z żoną Adelą Rzepką-Kalarepką i ich dziećmi; z Karolą Fasolą (z domu Szparagówną), redaktorką naczelną „Głosu Jarzynowa”, gazety codziennej ukazującej się w miasteczku od niepamiętnych czasów, i z jej mężem Mung Fasolą; z Mariuszem Jakubem Bobem, fotografem „Głosu Jarzynowa” i autorem czytywanej przez wszystkie warzywa rubryki „Piszę, jak jest”; z Wiktorem Porem i Natalią Pietruchą, zastępcami Best Selera w biurze szeryfa; z Ewką Marchewką i jej młodszą siostrą Dorotką Karotką i z wieloma innymi, na których wymienienie nie starczyłoby nam czasu. Byli też państwo Papryka wraz z rojem małych Papryczek, choć na urodziny Melki nie przyszła ich najstarsza córka, Dżesika Papryka. Zabrakło również kilkorga rówieśników Dżesiki i Anielki. Najprawdopodobniej tylko dlatego liczni goście jakoś pomieścili się w ogrodzie przy domu Augusty Kapusty, gdzie toczyło się to gwarne przyjęcie.
Jego finałem, jak zwykle, były snute przy dogasającym ognisku opowieści Hilarego Czosnka. Hilary był krzepkim staruszkiem, którego pomarszczona, niemal biała twarz kontrastowała z wieczną energią. Z racji wieku znał wiele niezwykłych historii i potrafił nimi nastraszyć młode warzywka jak nikt inny.
Tak też miało być tego wieczora. Kiedy gwiazdy jasno lśniły na kruczoczarnym niebie, na które mozolnie wspinało się okrągłe oblicze księżyca, Hilary snuł gawędę, jakiej jeszcze nigdy nie opowiedział Brukselkom ani żadnym innym młodym warzywkom.
– Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i za siedmioma lasami, po drugiej stronie Wielkiego Lasu, żyły sobie warzywa takie jak my. Niczego im nie brakowało, dlatego były szczęśliwe. Wszystkie mieszkały w Jarzynowie i nie ruszały się z niego na krok, bo i po co? Ale było jedno warzywo, które nie mogło usiedzieć na miejscu i podczas swoich pieszych wycieczek zapuszczało się poza granice miasta. Każdego dnia szło trochę dalej, choć według wielu było to niebezpieczne. Niespodziewanie zaprzestało wędrówek. Mieszkańcy próbowali dopytywać dlaczego, ale ono nie odpowiadało. Później warzywa, które dawniej uśmiechały się i radośnie pozdrawiały wszystkich dokoła, popadły w marazm. Ich oblicza stały się bledsze i miały coraz mniej energii. Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. W końcu uznano to za nieunikniony proces związany ze zmianami w przyrodzie i czekano na poprawę kondycji mieszkańców. I wówczas zdarzyło się coś, co wstrząsnęło wszystkimi!
– Co się stało?! – jęknęła niepewnie Rachelka, która zawsze bardzo emocjonalnie przeżywała opowieści Hilarego Czosnka.
– Jedno z warzyw zniknęło! Zupełnie jakby wyparowało! – powiedział Hilary donośnym głosem i natychmiast zrobił długą pauzę.
Pomiędzy młodymi warzywami, uważnie wsłuchującymi się w każde jego słowo, rozszedł się szmer ekscytacji. Czosnek odczekał chwilę, uśmiechając się pod sumiastym białym wąsem, i kontynuował swoją historię, gdy emocje nieco opadły.
– Dopiero to wydarzenie zmobilizowało mieszkańców do działania. W akcji podjętej na szeroką skalę wzięli udział dosłownie wszyscy. Zaginionego wypatrywano od rana do wieczora przez dwa dni, ale bez skutku. W poszukiwania zaangażowało się też warzywo, które dzięki swoim pieszym wędrówkom poznało okolice poza miastem. W końcu, trzeciego dnia, daleko poza granicami miasteczka, niemal po drugiej stronie Wielkiego Lasu, właśnie to warzywo zauważyło... coś. Początkowo myślało, że to zaginiony, ale to nie był on... Oj, nie!
Przyszedł czas na kolejną długą przerwę, jednak Rachelka, która miała już gęsią skórkę, nie wytrzymała i pisnęła:
– Kto to był, panie Hilary?!
Hilary spojrzał jej głęboko w oczy i przemówił tubalnym głosem:
– Wampij! (...)
***

Poznaj duchowe życie warzyw. Odwiedź Zwierzogród w wersji vege!


Niezwykła powieść grozy i kryminał dla najmłodszych w jednym!

Tej nocy niemal całe Jarzynowo przybyło na urodziny Melki Brukselki. Miejscowy bajarz, Hilary Czosnek, do późnego wieczora zabawia młode warzywka swoimi opowieściami grozy o wampiju. Nie wszyscy ich jednak słuchają. Najstarsza siostra Melki, nastoletnia Anielka, wybiera się na imprezę do koleżanki i… przepada bez śladu.

Spokojne miasteczko tylko raz było świadkiem tak dramatycznych wydarzeń, kiedy zniknęła Malina Pomidor. Tamtej sprawy nigdy nie rozwiązano. Tym większa odpowiedzialność ciąży na Best Selerze, synu dawnego szeryfa, czuwającym nad bezpieczeństwem w Jarzynowie.
Sprawa zatacza coraz szersze kręgi. Na jaw wychodzą wstydliwe sekrety mieszkańców Jarzynowa. Znikają kolejne warzywa… Równolegle własne, niebezpieczne śledztwo prowadzą trzy młodsze siostry Anielki. Czy Best Seler zdoła je uratować?

„Każdy myśli sobie: pomidor, brukselka, seler, cóż bardziej pospolitego? Jednak gdy przeczytacie tę książkę, zupełnie inaczej na nie spojrzycie. Okaże się bowiem, że warzywa prowadzą fascynujące życie!” – mówi dziadek Hubert, wręczając swoim wnuczkom niezwykłą księgę Best Seler i tajemnica znikających warzyw... Dziewczynki czeka pełna wrażeń, nieprzespana noc, czego i Wam – drodzy czytelnicy – życzymy.







Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger