Nie wiem, kto pisze te jednozdaniowe recenzje na okładkach, ale zazwyczaj okazują się one totalną bzdurą.
Ten przypadek nie jest wyjątkiem.
Hitchcock? Nolan? Lynch?
Serio?
Otóż nie.
Nie ma tam mroku, a diabła tym bardziej.
Jest za to świetnie napisany thriller narracją z najwyższej półki, gdzie do połowy nic praktycznie się nie dzieje, a człowiek uświadamia sobie, że mimo tego i tak jest bardzo przyjemnie;)
Opowieść z twistem - idealny na ekranizację, na którą z pewnością ktoś się pokusi:)
Ocena głównie za narrację i prowadzenie historii oraz kontakt z czytelnikiem, bo sama opowieść śrdniawa. Ale...
...Lehane należy do tego rodzaju pisarzy, którzy tak potrafią napisać opowieść, że człowiek łyknie wszystko, nawet podręcznik księgowości :)
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
PROLOG
PO „SCHODACH”
W pewien majowy wtorek trzydziestosiedmioletnia Rachel strzeliła do swojego męża. Zatoczył się do tyłu z dziwnym wyrazem twarzy, jakby od zawsze wiedział, że tak będzie.
A jednocześnie wyglądał na zaskoczonego. Ona chyba także.
Jej matka by nie była.
Jej matka, która nigdy nie wyszła za mąż, napisała poczytną książkę o tym, jak dbać o trwałość małżeństwa. Nazwy poszczególnych etapów, jakie doktor Elizabeth Childs zidentyfikowała we wszystkich relacjach zaczynających się od wzajemnej fascynacji, wprowadzały do kolejnych rozdziałów, a całość nosiła tytuł Schody. Książka odniosła taki sukces, że matka dała się namówić (sama określała to dosadniej: „zaszantażować”) do napisania kolejnych części: Ponowne wejście po schodach i Stopnie schodów: podręcznik, z których każda następna sprzedawała się gorzej niż poprzednia.
Prywatnie matka uważała wszystkie trzy książki za niedojrzałe emocjonalnie brednie, ale do Schodów zachowała pewien sentyment, bo podczas ich pisania nie zdawała sobie sprawy z rozmiarów swojej niewiedzy. Przyznała się do tego, gdy Rachel miała dziesięć lat. Tego samego lata, wypełnionego popołudniowymi koktajlami, powiedziała córce: „Mężczyzna jest historią, jaką o sobie opowiada, przeważnie kłamliwą. Nigdy nie analizuj jej zbyt dokładnie. Jeśli zdemaskujesz jego kłamstwa, upokorzysz was oboje. Najlepiej przymknąć oko na te bujdy”.
Potem pocałowała ją w czubek głowy i pogłaskała po policzku. Zapewniła ją, że jest bezpieczna.
Gdy Schody trafiły do rąk czytelników, Rachel miała siedem lat. Pamiętała niekończące się telefony, szereg podróży, kolejne uzależnienie matki od papierosów i ten niepokojący urok, który stał się jej udziałem. Pamiętała uczucie – wtedy nie potrafiła go sprecyzować – że jej matkę, która nigdy nie była w pełni szczęśliwa, sukces uczynił jeszcze bardziej zgorzkniałą. Wiele lat później Rachel zaczęła podejrzewać, że sława i pieniądze sprawiły, że matka nie widziała powodu, by czuć się nieszczęśliwa. Matka, tak genialnie analizująca cudze problemy, nigdy nie potrafiła zdiagnozować samej siebie, więc przez całe życie szukała leku na problemy, które się w niej rodziły, rozwijały, żyły i ginęły. Oczywiście w wieku lat siedmiu – a nawet siedemnastu – Rachel nie mogła tego wiedzieć. Czuła tylko, że matka jest nieszczęśliwa, więc i ona taka była.
Gdy Rachel strzeliła do męża, znajdowała się na łodzi w Zatoce Bostońskiej. Po tym, jak dosięgła go kula, stał jeszcze przez bardzo krótką chwilę – jakieś siedem, dziesięć sekund – po czym przewalił się przez sterburtę i runął do wody.
Ale w tych ostatnich sekundach targały nim zmienne emocje. Przerażenie. Żal. Strach. Poczucie samotności niezwykle dojmujące, nagle poczuł się tak jak bezradny dziesięciolatek, a nie dorosły mężczyzna. Gniew, naturalnie. Oburzenie. Niepohamowana determinacja, jakby – choć krew wypływała mu z serca i zalewała dłoń, którą podstawił pod pierś – wszystko jeszcze mogło być dobrze, wszystko mogło się jakoś ułożyć, jakby mógł wyjść z tego cało. Przecież był silny i to, co miało w jego życiu jakąś wartość, stworzył wyłącznie dzięki sile woli, dlatego także teraz siłą woli się z tego wyratuje. A potem nagłe olśnienie: nie, jednak nie.
Spojrzał jej prosto w oczy i nagle te wszystkie uczucia zniknęły wyparte przez najdziwniejsze z nich: miłość.
Niemożliwe.
A jednak…
Bez wątpienia. Dzika, bezradna, czysta. Kwitnąca i wychlustująca z niego wraz z krwią, plamiącą mu koszulę.
Wypowiedział te słowa tak, jak to robił często, stojąc daleko od niej w zatłoczonym pomieszczeniu: „Kocham. Cię”.
Potem wypadł z łodzi i zniknął w ciemnej wodzie.
Gdyby dwa dni temu ktoś spytał Rachel, czy kocha swojego męża, odpowiedziałaby: „tak”.
Co więcej, gdyby ktoś zadał jej to samo pytanie, gdy naciskała spust pistoletu, powtórzyłaby to samo.
Jej matka poświęciła temu cały rozdział – trzynasty pod tytułem „Rozdźwięk”. A może czternasty, bardziej odpowiedni: „Śmierć dawnej narracji”. Rachel nie była pewna. Czasem jej się myliły (...)
***
Rachel Childs, córka sławnej pisarki i była dziennikarka telewizyjna, żona dziedzica wielkiej firmy, Briana Delacroixa, prowadzi życie, które może wzbudzać zazdrość. Ale pozory mylą.
Mieszka w luksusowym apartamentowcu i boi się z niego wychodzić.
Skrywa tajemnicę, a ta doprowadza ją do obłędu.
Żyje na co dzień z człowiekiem, który nie jest tym, za kogo się podaje.
I gdy pewnego deszczowego dnia Rachel ku własnemu zdziwieniu wychodzi z domu, na ulicy zauważa coś, co przewraca jej świat do góry nogami. I choć bardzo by chciała, nie może dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, bo stawką w tej grze jest jej życie. Kobieta, która nie wierzyła w siebie, a bezgranicznie ufała mężowi, w dramatycznych okolicznościach jest zdana na własną inteligencję i odwagę. Kobieta, która uciekała przed mrokiem tego świata, musi w tym mroku żyć – i przeżyć…
"Pokochać noc" to thriller psychologiczny z bardzo niejednoznacznymi i skomplikowanymi bohaterami, a jednocześnie kryminał trzymający w napięciu do ostatniej strony.