Allegra zatrzymała się przed ścianą, na której wisiały oprawione zdjęcia (...) - Tadam! Oto dziewczyny z Roanoke! (...)- Dziewczyny z Roanoke nigdy nie zabawiają tu długo. - Biegła, podskakując, a jej głos stawał się coraz cichszy, jakbyśmy stały po dwóch stronach tunelu. - Koniec końców zawsze uciekamy albo umieramy.
I kolejna bardzo dobra opowieść w tym roku.
Hermetyczna. Małomiasteczkowa. Bardzo bardzo klimatyczna. Pełna tajemnic rodzinnych. A w tym wszystkim miłość, przyjaźń, nienawiść, błędy, desperacja i zagubienie. Oraz najgorsze... Zawiedzione zaufanie i poczucie bezpieczeństwa /ale tylko i wyłącznie z perspektywy czytelnika i głównej bohaterki/.
Gra pozorów...
Dwie kuzynki, dwie przyjaźnie. Czy na pewno?
Narracja świetna, dwubiegunowa, wciąga od pierwszej strony. I choć można się domyślić sedna tej historii już mniej więcej od połowy, to jednak finał dramatu zaskakuje i satysfakcjonuje..?
POLECAM.
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
PROLOG
Po raz pierwszy zobaczyłam Roanoke we śnie. Wówczas jeszcze nie wiedziałam prawie nic o tym miejscu – znałam jedynie jego nazwę i wiedziałam, że znajduje się w Kansas – nigdy tam nie byłam. Matka wspominała o nim tylko po wypiciu znacznej ilości wina, kiedy jej oddech stawał się słodki, a słowa płynęły powoli jak gęsty syrop. Moja podświadomość dopowiedziała resztę. W moim śnie był to okazały i majestatyczny budynek o czerwonej fasadzie, na której odcinały się czarne okiennice, białe wykończenia i ażurowe metalowe balkony. Wyobrażenia małej dziewczynki o zamku z bajki.
Po przebudzeniu zaczęłam opowiadać swój sen matce. Mówiłam z ustami pełnymi cheeriosów i lekko skwaśniałego mleka. Jednak na sam dźwięk nazwy Roanoke matka przerwała mi w pół słowa.
– To zupełnie nie tak – powiedziała stanowczo. Siedziała na szerokim parapecie z nogami podciągniętymi pod bawełnianą nocną koszulę, spowita dymem z papierosa. Jej połamane paznokcie u stóp wbijały się w drewnianą framugę okna.
– Nawet nie dałaś mi skończyć – poskarżyłam się.
– A obudziłaś się z krzykiem?
Strużka mleka spłynęła mi po podbródku.
– Co?
Wtedy odwróciła się i spojrzała na mnie – była blada i miała przekrwione oczy. Kości jej twarzy wydawały się tak ostre, że niemal przecinały skórę.
– Czy to był koszmar?
Potrząsnęłam głową zmieszana i trochę przestraszona.
– Nie.
Z powrotem odwróciła się do okna.
– W takim razie to nie było Roanoke (...)
***
„Dziewczyny z Roanoke nigdy nie zabawiają tutaj długo. Koniec końców zawsze uciekamy albo umieramy”.
Po samobójczej śmierci matki piętnastoletnia Lane Roanoke przyjeżdża do Kansas, żeby zamieszkać z dziadkami oraz żywiołową kuzynką Allegrą w ogromnej wiejskiej posiadłości. Lane nie wie prawie nic o tajemniczej rodzinie matki, ale szybko odnajduje się w roli pięknej i bogatej dziewczyny z Roanoke. Kiedy jednak odkrywa mroczną tajemnicę rodzinną, ucieka - byle szybciej i dalej.
Jedenaście lat później Lane odbiera telefon od dziadka, który informuje ją o zniknięciu Allegry. Czy ona też uciekła? A może przydarzyło się jej coś złego? Lane, nie potrafiąc odmówić dziadkowi, wyjeżdża z Los Angeles i wraca do rodzinnej posiadłości, by pomóc w poszukiwaniach i zagłuszyć wyrzuty sumienia, że opuściła kuzynkę. Powrót do Kansas oznacza dla Lane również ponowne spotkanie z chłopakiem, któremu złamała serce tamtego pamiętnego lata. Przede wszystkim jednak będzie musiała zmierzyć się z druzgocącą tajemnicą, przed którą już raz uciekła – czy ma w sobie dość siły, by i tym razem się uratować?
Akcja książki, w której autorka zręcznie przeplata sceny z pierwszego lata Lane w Roanoke oraz z jej powrotu, szokuje i nęci czytelnika, prowadząc go od jednego zdumiewającego odkrycia do kolejnego, odsłaniając przed nim tajemnice składające się na historię przerażającej namiętności, która łączy bohaterów, jednocześnie rozdzielając ich na zawsze.