"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Głód Graham Masterton

Trzy słowa o tej książce: wirus, polityka, sex...

Już gdzieś kiedyś pisałam, że z Mastertona się wyrasta i ta opowieść potwierdza moją tezę...
Początek bardzo obiecujący, potem tylko z górki na pazurki. Spora dawka grafomaństwa, różnych odmian seksu i płytkie związki międzyludzkie...

Kiedyś już czytałam tą historię i nie wzbudziła ona we mnie pozytywnych emocji... Wznowienie jest o tyle lepsze, że okładka jest ciekawsza;)

Nie wiem, czy polecam.

MOJA OCENA: 5/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
KSIĘGA PIERWSZA
ROZDZIAŁ I

Przemierzał akurat wyłożony czerwonym asfaltem podwórzec przed budynkiem farmy, gdy usłyszał dźwięk samochodowego klaksonu, dobiegający od północno-zachodniej bramy. Końskie siodło, które dźwigał, przerzucił na prawe ramię, a lewe uniósł do oczu, aby osłonić je przed drażniącymi, szkarłatnymi promieniami zachodzącego słońca. W jego kierunku zmierzał jeep wagoneer, ciągnąc za sobą tumany kurzu. Ktokolwiek siedział za jego kierownicą, w sposób oczywisty lekceważył ograniczenie prędkości, wynoszące na całym terenie South Burlington Farm pięć mil na godzinę.

Kiedy jeep zatrzymał się przy nim z piskiem hamulców i opon trących asfalt, odłożył siodło na ziemię. Drzwi samochodu otworzyły się i wyskoczył z niego Willard Noakes, człowiek, który na farmie odpowiadał za zbiory wszystkich zbóż. Opuścił jeepa tak szybko, jakby samochód zaraz miał eksplodować. Był jednym z tych chudych, gwałtownych, wiecznie niezadowolonych ludzi, którzy - jak się wydaje - nigdy nie śpią, zajęci coraz to nowymi celami i zadaniami. Season porównała go kiedyś do scyzoryka, używanego przez armię szwajcarską. “Facet jest tak ruchliwy, jakby miał po kilka par rąk i nóg. Potrafi jednocześnie otwierać drzwi, zapalać papierosa, wywrócić filiżankę z kawą, przy tym wszystkim ani na chwilę nie przerywając drapania się po głowie” - mówiła, śmiejąc się.

Ale teraz w zachowaniu Willarda nie było nic zabawnego. Jego koścista, opalona twarz była brudna i zakurzona; kurz wyraźnie pokrywał jego wąsy, przywodzące na myśl morsa.
- Ed, wsiadaj do jeepa i jedź ze mną, szybko - powiedział. - Naprawdę, im szybciej, tym lepiej. Sprawa jest cholernie poważna.
- Co się stało, Willard? - zapytał Ed. - Pędziłeś tu jak szaleniec.
- Przepraszam, Ed. Ale naprawdę, muszę ci natychmiast coś pokazać.
- Czy coś się stało? Ktoś jest ranny?
- Cholera, można to nazwać swojego rodzaju wypadkiem, ale nie ośmielę się go w żaden sposób sklasyfikować. Jeśli chodzi o ofiary, to pierwszą z nich będziesz z pewnością ty.
- No, dobrze. - Ed uniósł rękę i skinął na jednego z pracowników technicznych, który właśnie czyścił przed garażem pompę olejową. Mężczyzna odłożył narzędzia i ruszył przez dziedziniec, wycierając brudne ręce o nogawki poplamionych drelichowych spodni.
- Pan mnie wołał, panie Hardesty?
- Tak, Ben. Bardzo cię proszę, zabierz to siodło do domu i przypilnuj, żeby zawiesili je na właściwym miejscu. I powiedz pani Hardesty, że zapewne spóźnię się o pół godziny.
- Zrobione, panie Hardesty.
Ed nie zdążył jeszcze wspiąć się na siedzenie dla pasażera, gdy Willard zapalił silnik. Szerokim łukiem objechali dziedziniec i skierowali się do północno-zachodniej bramy, pędząc wzdłuż stajni, garaży i płotu pomalowanego białą farbą.
Radio w jeepie grało akurat Coward of the County Kenny’ego Rogersa. Dźwięki piosenki z trudem przebijały się przez warkot motoru. Ed wyłączył odbiornik.
- Powiesz mi wreszcie, co się stało? - zapytał Willarda.
Willard spojrzał na niego. Jechali szeroką piaszczystą drogą, prowadzącą wzdłuż pięknego zagajnika wysokich hikor, aż dotarli do liczącego dwadzieścia trzy tysiące akrów obszaru, na którym rozciągały się pola pszenicy, obejmujące północną część South Burlington. Słońce niemalże całe skryło się już za horyzontem i nad dojrzewającą pszenicą skrzył się ostatni karmazynowy promień, nadając jej niesamowitą, nienaturalną barwę.
- Nie wiem - odparł Willard niepewnie. - Najlepiej będzie, jak sam to zobaczysz. Myślę, że nie mam wystarczających kompetencji, aby to osądzić.
- Ty nie masz kompetencji? To kto je ma mieć, ja? -zdziwił się Ed. - Zajmujesz się zbożami od prawie czterdziestu lat, podczas gdy ja przez niemal cały ten czas siedziałem na dupie w biurze w Nowym Jorku i doradzałem starszym paniom, w jaki sposób najlepiej mogą zabezpieczyć swoje dolary, uciułane na czarną godzinę.
Willard przez chwilę zastanawiał się, po czym wzruszył ramionami.
- Mogę ci jedynie powiedzieć, że jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego, mało - nie słyszałem o czymś takim. Nie proszę cię, żebyś na to spojrzał, dlatego że mam nadzieję, iż potrafisz ocenić, co to takiego. Jestem pewien, że nie potrafisz. Chcę, żebyś to zobaczył, ponieważ to jest twoja farma.
- Chodzi o tegoroczne zbiory? Willard pokiwał głową.
- Nawet nie potrafię tego opisać, Ed. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Naprawdę. Od czterdziestu lat, czyli od początku.
Jeep pędził wśród płaskiego, powoli szarzejącego krajobrazu. Zbliżała się noc. Niebo przybierało coraz ciemniejszą barwę, począwszy od kwiecistego koloru jasnoczerwonej róży, poprzez zimny błękit, aby wreszcie zatrzymać się na ciemnym, ciężkim granacie. Nad horyzontem pojawił się kremowy księżyc. Ed siedział w milczeniu na swoim fotelu, z rękami założonymi za głową i obserwował przesuwające się powoli przed nim pola (...)

***
Nietuzinkowy pomysł, sugestywne opisy i apokaliptyczna wizja końca USA w najpopularniejszym thrillerze katastroficznym Grahama Mastertona! 

Ed Hardesty jest właścicielem gigantycznej farmy w Kansas. Niezmierzone połacie pszenicy, które zgodnie z przeznaczeniem miały zamienić się w czysty zysk i uczynić farmera bogatym, dotyka tajemnicza zaraza. Desperackie próby jej zwalczenia kończą się fiaskiem. 
Podobne problemy występują w całych Stanach Zjednoczonych. Zboża, warzywa, owoce zostają skażone. Najpotężniejszy naród na świecie z dnia na dzień staje przed widmem głodu, który sprawia, że ludzie wyzbywają się cech ludzkich, zastępując je pierwotnymi instynktami przeżycia, najmroczniejszymi żądzami i przemocą.







ZGARNIJ EBOOKA Z




Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger