Bangor made in Poland...
Antologia, która z Kingiem i Bangor nie ma kompletnie nic wspólnego.
ROZCZAROWANIE.
I ZŁOŚĆ.
Chwytliwy tytuł, a w środku?
Opowiadania.
Niektóre średnie. Inne gorsze. Jeszcze inne beznadziejne.
Dużo wulgaryzmów, czego nie znoszę.
Zero Kinga, zero Bangor, zarówno w klimacie, jak i w treściach.
Odłożona z wielkim niesmakiem.
Nie oceniam, bo wiem, że zbiór może się podobać. Ale nie miłośnikom Kinga. Moja ocena byłaby zdeterminowana właśnie oczekiwaniami i zupełnym brakiem ich spełnienia.
To tak, jakbym napaliła się na rasową powieść grozy o duchach i nawiedzeniach, a dostała komiks o duchu Kacperku..
Sam komiks oceniłabym wysoko, ale jako powieść grozy dostałby on ocenę 1.
MOJA OCENA: BEZ OCENY...
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
Usiądź wygodnie w fotelu i przypomnij sobie czas, kiedy miałeś sześć, osiem, może dziesięć lat, zapomnij, że jesteś dorosły, rozejrzyj się wokół i zadaj sobie pytanie: „co by było, gdyby?". Nieważne czy akurat jesz śniadanie, prowadzisz auto, siedzisz przy biurku w pracy czy ogarniasz poranną toaletę w zaciszu pozornie bezpiecznej łazienki.
Zastanów się nad magią, która może się zdarzyć w całkiem zwyczajnej rzeczywistości. A kiedy już dojdziesz do momentu, gdy twój zszywacz chce cię zabić, twój posiłek postanawia cię skonsumować, twoje auto planuje odebrać ci stery i prowadzić się samo, a w głębiny klozetu wciągają cię łasice z kosmosu, zapytaj: dlaczego, do cholery, tak się dzieje?
„W cieniu Bangor” nie jest zwykłą książką.
To zaklęta w okładkę otchłań pełna marzeń i koszmarów.
Osiemnastu pisarzy, dwadzieścia pięć nowel i opowiadań, ponad sześćset stron zadrukowanych ucztą dla wyobraźni.
Dołącz do nas, kup bilet w jedną stronę i wyrusz z nami w trasę szaleństwa!
Daj się uwieść rozkoszom makabry i strachu.
Skosztuj grozy, której smak przeraża najodważniejszych.
Otwórz bramy piekieł i spocznij w cieniu – „W cieniu Bangor”.