Katedra Jacek Dukaj
"Unoszę głowę i przed oczyma mam kosmos. Rorschachowe wyciemnienia mgławic, rzekę Drogi Mlecznej, delikatne kwiaty gwiezdnych gromad, srebrny piasek odległych galaktyk, kwazarów, zgrzytliwe świetlne staccato pulsarów… A umysł to chłonie, obraca, organizuje, nazywa formy. Pierwsi kosmonauci, powracając z orbity, często mówili o doświadczeniu mistycznym. Dane im było obcować pośrednio z wysoką transcendencją. Kosmos – Katedra – oddziałują w ten sam sposób."
Zostałam wrzucona w sam środek niezrozumiałych treści i akcji, kóre potem stopniowo się rozjaśniały.
Czy do końca?
Nie.
Doceniam za pomysł, za dość creepy fascynująco mroczny klimat, ale przekaz nie bardzo był dla mnie i szczerze powiem, że nie do końca rozumiem geniusz tej noweli.
Zaliczyłam też lekko dużego szoka, że jest ona w kanonie lektur...
Skrócik.
Narratorem jest ksiądz imieniem Pierre Lavone, który właśnie odwiedza planetoidę, na której pochowany został członek załogi statku, skazanego na zagładę, gdyby właśnie on się nie poświęcił i tym samym nie uratował reszty załogi - Izmir Predú. Został uznany za świętego, a wokół jego grobu, mieszczącego się właśnie w Katedrze, działy się rozmaite cudowne rzeczy. Ksiądz ma za zadanie sporządzenie raportu o tych wydarzeniach, a następnie przekazać go swoim kościelnym przełożonym by mogli podjąć decyzję o ich autentyczności. Wówczas asteroida będzie mogła odlecieć lub trzeba będzie podjąć dodatkowe środki by utrzymać ją w zasięgu ludzkości.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***