Czerwona baśń Wiktoria Korzeniewska
"Maleńka, w tym lesie twój bóg nie istnieja, nie ma tu wstępu. Tu rządzą przeznaczenie, czerwone nici i złote ścieżki."
Niesamowity klimat miała ta powieść. Niby surowa w słowach, a oddawała grozę taką podskórną. Na pograniczu realizmu magicznego, ale bardzo przystępnego i bardzo mrocznego.
Zupełnie coś innego, ale dość nietypowego i niesamowitego, niezwykłego i magicznego!
Tej, o nieczesanych od lat włosach i o wiecznie głodnych zębach.
I jej nodze - bez skóry, mięśni i krwi."
Polecam!
Okładka bajeczna, wykonanie: Agnieszka Wajda
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
W pewnej wiosce był obyczaj. Obowiązywał w czasach, kiedy jeszcze słyszano w lesie klaskanie, w południe unikano wychodzenia w pole, a kobiety szeptały o wilku, który uśmiechał się jak człowiek. Każdego roku, pierwszego dnia lata, wieś wspólnie wybierała jedną dziewczynkę. Nie najładniejszą, nie najzdolniejszą. Wybór zawsze padał na najbrzydszą w wiosce. Taką, której nikt nie chciał. Nawet jej rodzice. Ubierano ją w czerwoną pelerynę, aby była dobrze widoczna i wysyłano do lasu. I tak, na przestrzeni lat, dziesiątki Czerwonych Kapturków wędrowały tam, gdzie czekała na nie Ta.
AUTOR
↓