Vera Elizabeth von Arnim
Tak.
To była literatura obyczajowa.
To był romans.
Ale przede wszystkim był to psychiczny, pełen mroku HORROR.
Ileż emocji mych pochłonęła ta powieść, z nieoczekiwaną zmianą akcji!
A zaczęło się tak słodko, tekstami typu: "drżące usta", "trzepoczące powieki", "stany omdlenia", "nieziemskiego oddania", że czytając to, z przyjemnością cofnęłam się w czasie, kiedy to dżentelmeni i przecudowna sztuka konwersacji władały naszym światem.
Myślałam, że to będzie odstresowująca lekturka, w stylu co najmniej Emmy, Małych kobietek lub historii Wilkie Collins...
To sobie pomyślałam.
Słodka sielanka mniej więcej od połowy powieści zamienia się powoli w niepokój, który stanowi tylko przedsionek piekła, jakie czeka główną, słodką naszą bohaterkę.
Piękny styl powieści przekazuje nam już mniej cudną rzeczywistość...
Nie mogę napisać nic więcej, żeby nie zdradzić zbyt dużo. Wspomnę jedynie, że jest to dramat głównie trzech osób: słodkiej Lucy, jej oddanej ciotki oraz tajemniczego Everarda, właściciela ponurej posiadłości The Willows...
Polecam bardzo, jedno z większych zaskoczeń literackich.
MOJA OCENA: 8/10