Toxyczne dziewczyny Rory Power
Zacznijmy od okładki.
Która jest beznadziejna.
W stosunku do treści.
I zupełnie nieadekwatna.
Środeczek?
BOMBA!
Nie wiem, skąd to młode pokolenie pisarzy bierze tak rewelacyjne pomysły. A to, że jest ich niewielu, dodatkowo podkręca wartość takich perełek, jak ta właśnie.
Klimat i generalnie całość jest bardzo podobna do fantastycznej serii Southern Reach Jeffa VanderMeera. To już powinno wystarczyć - na zachętę;) A jeszcze dodam serial Lost. I troszkę post apo, ale nie w klimatach opowieści drogi.
Opis zupełnie nie oddaje geniuszu tej historii. Można by sądzić, że jest to jakaś tam sobie młodzieżóweczka.
A nie jest.
I nie ma tu nic wspólnego z Władcą Much!!! No, chyba że motyw wyspy...
Po zakończeniu (które ewidentnie wskazuje na cześć 2 - HURRA!) od razu nasuwa się myśl, że wizja tu przedstawiona wcale nie jest taka odległa... Brrrrr. Porusza wyobraźnię "co by było, gdyby..." tak samo, jak lektura Nie otwieraj oczu, ale bardziej chyba.
POLECAM - nareszcie coś świetnego, po tych ostatnich niewypałach!
MOJA OCENA: 9/10