"Świat staje się czerwony. Czerwony jak ogień. Wszystko. Ziemia, niebo, chałupa, ja, Lugh - wszystko czerwone. Drobny czerwony pył wypełnia powietrze, osiada na każdej najmniejszej rzeczy. Krwawy świat. W życiu nie widziałam nic takiego. Ja i Lugh patrzymy na siebie. Wygląda jak koniec świata, mówię. Mój głos jest przytłumiony, jakbym siedziała pod kocem. Nagle z czerwonej mgły wyłaniają się mężczyźni na koniach."
Wcale się nie dziwię, że Ridley Scott pokusił się o ekranizację tej trylogii.
Można ją wrzucić do jednego worka z Igrzyskami śmierci i Więźniem Labiryntu, ale klimatycznie w fantastycznej wersji Mad Max.
Świetna, świetna seria. Opowieść drogi.
Narracja 1-osobowa - taką uwielbiam - to tak, jakbym siedziała w głowie bohaterki = była nią:) Prosta w odbiorze, czyta się łatwo. Trochę durnowate te miłosne przepychanki i zaloty, ale może już jestem za stara na takie naiwne dialogi i zachowania - w końcu to młodzieżowka jest... :)
Kurz, spiekota, brak wody i jedzenia. A jednak na tej jałowej ziemi żyją ludzie. Rodziny. Jakoś trwają. Kochają się, choć nie zawsze o tym pamiętają.
Siostra, szukająca porwanego brata. Siostra, która kocha tylko jego, swoja młodszą siostrę traktuje jak zło konieczne.
Wyruszają na misję ratunkową. Za wszelką cenę. Przez pustynie. Przez miasto szaleńców naćpanych dżaalem. Przez ziemię zniszczoną, Dawny Świat Złomonterów.
"Przed nami jak okiem sięgnąć długa prosta droga, teraz porośnięta trawą i chaszczami. Po obu stronach stoją zardzewiałe szkielety drapaczy chmur, które wcześniej widzieliśmy w oddali. Od głównej drogi odchodzą mniejsze, jak gałęzie drzewa. Widać, gdzie dawno temu stały budynki. Teraz zostały tylko kikuty i porośnięte trawą wzgórki. Stopniowo się zawalały, a ziemia, roślinność i wiatry po cichu zasypywały to, co z nich pozostało. Żeby to ukryć. Pogrzebać przeszłość."
Gladiatorka. Anioł Śmierci, którym włada lawa. Dziewczyna z krukiem. Żywa legenda. Czy odnajdzie swego brata - bliźniaka? Czy odnajdzie w sobie miłość do młodszej siostry? Czy pokona własne demony, aby uratować najbliższych i cały świat?
"Kiedy zamknę oczy, przychodzi po mnie mrok. Wypełza ze swojej kryjówki i obejmuje mnie zimnymi ramionami. Wkrada się do mojego krwiobiegu, moich kości, mojej duszy. Wyciska ze mnie całą nadzieję. Jeśli wpuszczę go do środka, nigdy się stąd nie wydostanę. Zostanę i będę walczyć w klatce, aż zacznę przegrywać. Aż zginę na praszczętach. Boję się, że w końcu mrok okaże się silniejszy od lawy. Gdy zamykam oczy, nadchodzi. Nadchodzi mrok. Mrok i sny."
Dziewczyna, która przypadkowo odkrywa inny wymiar miłości. Dziewczyna z Kamieniem Serca na piersi.
"Czujesz, jaki jest zimny? Zwykły kamień rozgrzałby się na ciele. Ale nie ten. Pozostaje zimny, dopóki nie zbliży się do tego, czego pragnie twoje serce. Wtedy się rozgrzewa. Im bliżej jesteś, tym mocniej cię parzy. I stąd wiesz."
Miłość. Poświęcenie. Determinacja. Odwaga. Przeznaczenie.
POLECAM CAŁĄ SERIĘ!
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Lugh urodził się pierwszy. W dniu zimowego przesilenia, gdy słońce wisi nisko na niebie.
Potem ja. Dwie godziny później.
To w zasadzie wszystko wyjaśnia.
Lugh idzie pierwszy, zawsze pierwszy, a ja za nim.
No i dobrze.
W porządku.
Tak właśnie ma być.
Bo wszystko jest zapisane. Wszystko jest ustalone.
Życie tych, co już się narodzili.
Życie tych, co wciąż czekają na swoje narodziny.
Wszystko zapisano w gwiazdach na początku świata. Czas narodzin, czas śmierci. Nawet to, jakim będziesz człowiekiem, dobrym czy złym.
Jeśli umiesz czytać z gwiazd, możesz poznać historię życia ludzi. Historię własnego życia. To, co już minęło, co dzieje się teraz i co jeszcze nadejdzie.
Kiedy tata był małym chłopcem, spotkał pewnego wędrowca, człowieka, który wiele wiedział. To on nauczył go czytać z gwiazd. Tata nigdy nie mówi, co widzi na nocnym niebie, ale widać, że to mu ciąży.
Bo nie zmienisz tego, co zapisane.
Nawet gdyby tata powiedział, co wie, nawet gdyby cię ostrzegł, i tak wszystko się ziści.
Widzę, jak czasem patrzy na Lugh. I na mnie.
Chciałabym, żeby przyznał się nam, co wie.
Tak sobie myślę, że tata żałuje, że spotkał tamtego wędrowca.
Gdybyście zobaczyli mnie i Lugh razem, w życiu byście nie pomyśleli, żeśmy z jednej krwi.
Z jednego łona.
On ma złote włosy. Ja czarne.
On – błękitne oczy. Ja – brązowe.
On silny. Ja chudzina.
Piękny. Brzydka.
On jest moją światłością.
Ja jego cieniem.
Lugh jest jak słońce.
Pewnie dlatego tak łatwo go znaleźli.
Wystarczyło pójść za jego blaskiem.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
MARTWE JEZIORO
Co za upał. Jest tak gorąco i sucho, że w ustach czuję tylko pył. W takie skwarne dni jak dziś słychać, jak pęka ziemia.
Będzie z pół roku, odkąd nie spadła ani kropla deszczu. Nawet jezioro powoli wysycha. Trzeba przejść naprawdę kawał drogi, żeby napełnić wiadro. Jeszcze trochę i nazwa straci sens.
Srebrne Jezioro.
Tata codziennie odprawia te swoje gusła i czary. I codziennie brzuchate deszczowe chmury zbierają się na horyzoncie. Gdy pełzną w naszą stronę, serca biją nam szybciej, nadzieja rośnie. Ale zanim do nas dotrą, rozpadają się, przerzedzają i znikają. Za każdym razem.
Tata nigdy nic nie mówi. Gapi się tylko w niebo, bezchmurne okrutne niebo. Potem zbiera kamyki albo gałązki – czy cokolwiek tym razem ułożył na ziemi – i odkłada je na bok na jutro.
Dzisiaj zsuwa kapelusz na kark. Zadziera głowę i długo przygląda się niebu.
Tym razem spróbuję z kręgiem, mówi. Tak, krąg to może być to.
Lugh powtarza to już od jakiegoś czasu. Z tatą jest coraz gorzej. Przez tę suszę każdego dnia kolejna część taty jakby… znika, tak, to chyba najlepsze słowo.
Dawniej mogliśmy liczyć na to, że wyciągniemy jakąś rybę z jeziora i zwierzynę z sideł. Poza tym tu coś posadziliśmy, tam coś znaleźliśmy i jakoś dało się przeżyć. Ale przez ostatni rok cokolwiek byśmy robili, jakkolwiek byśmy się starali, to i tak nie wystarcza. Bez deszczu nie da rady. Możemy tylko patrzeć, jak ziemia pomału umiera.
Tak samo z tatą. Dzień po dniu usycha w nim to, co najlepsze. Od dawna coś z nim było nie tak. Od śmierci mamy. Ale Lugh mówi prawdę. Tak jak z ziemią, z tatą jest coraz gorzej i coraz częściej kieruje wzrok ku niebu zamiast na to, co ma tuż przed sobą.
Chyba nas już nie widzi. Nie tak naprawdę.
Emmi biega ostatnio samopas, rozczochrana i usmarkana. Gdyby Lugh jej nie pilnował, pewnie w ogóle by się nie myła.
Zanim urodziła się Emmi, kiedy mama jeszcze żyła i nic nie mąciło naszego szczęścia, tata był inny. Mama zawsze potrafiła go rozśmieszyć. Czasem gonił mnie i Lugh albo podrzucał nas wysoko nad głową, aż piszczeliśmy, żeby przestał. Przestrzegał nas przed podłym światem poza Srebrnym Jeziorem. Wtedy myślałam, że nasz tata jest najwyższy, najsilniejszy i najmądrzejszy ze wszystkich ludzi.
Przyglądam mu się kątem oka, gdy zabieramy się z Lugh do naprawy dachu chałupy. Jej ściany, choć zrobione z opon ułożonych jedna na drugiej, są całkiem solidne. Ale te straszne gorące wiatry, które szaleją nad jeziorem, wdzierają się przez najmniejsze szpary i potrafią za jednym zamachem zerwać całą połać dachu. No i ciągle musimy naprawiać to dziadostwo od nowa.
Po ostatniej nocnej wichurze skoro świt poszliśmy z Lugh pogrzebać na wysypisku. Przetrząsnęliśmy jeszcze nieruszaną część, no i proszę, udało nam się wyszperać pierwszorzędne graty Złomonterów. Kawał ślicznej blachy, nawet niezbyt zardzewiały, i cały rondel z rączką.
Lugh pracuje na dachu, a ja robię to co zawsze, czyli co chwilę włażę po drabinie i podaję mu to, czego potrzebuje.
Nero jak zwykle siedzi na moim ramieniu i przeraźliwie kracze mi prosto do ucha, żeby powiedzieć, co myśli. Zawsze ma swoje zdanie i jest naprawdę bystry. Gdybyśmy rozumieli język kruków, pewnie okazałoby się, że Nero podpowiada nam, jak naprawić ten dach.
Na pewno by mu to przyszło do głowy, mogę się założyć. Już od pięciu lat przygląda się, jak go reperujemy. Odkąd wypadł z gniazda, a jego matkę gdzieś wcięło. Tata nie ucieszył się wcale, kiedy zobaczył mnie w domu z pisklakiem kruka. Podobno niektórzy gadają, że kruki przynoszą śmierć, ale ja zawzięłam się, że go wychowam, a kiedy ja się przy czymś uprę, to koniec.
Jest też Emmi. Robi to co zawsze, czyli nęka mnie i Lugh. Depcze mi po piętach, kiedy krążę między drabiną a stertą rupieci.
Chcę pomóc, mówi.
To przytrzymaj drabinę, odpowiadam.
Nie! Chcę pomóc tak naprawdę! Ty pozwalasz mi tylko trzymać drabinę!
No wiesz, może tylko do tego się nadajesz. Nie wpadłaś na to?
Krzyżuje ręce na swojej chudej drobnej piersi i patrzy na mnie spode łba.
Jesteś wredna, mówi.
W kółko mi to powtarzasz.
Idę na dach z kawałkiem podrdzewiałej blachy w ręce. Jestem może na trzecim szczeblu, kiedy Emmi zaczyna trząść drabiną. Przytrzymuję się, żeby nie spaść. Nero skrzeczy i odfruwa z trzepotem skrzydeł. Rzucam jej wściekłe spojrzenie.
Przestań! Co ty wyprawiasz? Chcesz, żebym skręciła kark?
Lugh wychyla głowę z drugiej strony dachu.
Dobra, Em, mówi, dość już. Idź i pomóż tacie.
Emmi od razu puszcza drabinę. Zawsze robi to, co każe jej Lugh.
Ale ja chcę wam pomóc, dąsa się.
Nie potrzebujemy twojej pomocy, odpowiadam. Świetnie nam idzie bez niej.
Jesteś najwredniejszą siostrą na świecie! Nienawidzę cię, Saba!
I dobrze! Bo ja też cię nienawidzę!
Uspokójcie się już!, wtrąca się Lugh. Obie!
Emmi pokazuje mi język i obrażona odmaszerowuje. Wchodzę po drabinie na dach, podczołguję się do Lugh i podaję mu blachę.
Przysięgam, że kiedyś ją zabiję, odgrażam się.
Ona ma dopiero dziewięć lat, Saba, mówi Lugh. Może spróbuj dla odmiany być dla niej miła.
Chrząkam i przykucam obok niego. Z dachu mam świetny widok na wszystko. Emmi jeździ na tym swoim rozklekotanym dwukołowcu, który Lugh znalazł na wysypisku. Tata stoi przy swoim magicznym kręgu.
To tylko kawałek ziemi, który wyrównał butami. Nie wolno nam się do niego zbliżać, chyba że nam pozwoli. Ciągle się przy nim krząta, zamiata gałązki i piasek, które wiatr nawiewa. Jeszcze nie ułożył na ziemi żadnych gałązek do swojego kręgu zaklinania deszczu. Patrzę, jak odkłada miotłę. Potem robi trzy kroki w prawo i trzy kroki w lewo. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz.
Widziałeś, co ojciec kombinuje?, pytam Lugh.
Nie podnosi głowy. Wali młotkiem w blachę, żeby ją wyprostować.
Widziałem, mówi. Wczoraj robił to samo. I przedwczoraj.
O co tu chodzi? W prawo, potem w lewo, i tak w kółko.
A skąd ja mam wiedzieć?, obrusza się Lugh.
Zaciska wargi w wąską kreskę. Znowu ta mina. To obojętne spojrzenie, jak wtedy, kiedy tata coś do niego mówi albo prosi go, żeby coś zrobił. Ostatnio coraz częściej je u niego widzę.
Lugh! Tata zadziera głowę, zasłania oczy. Przydałaby mi się tu pomoc, synu!
Stary dureń, mruczy pod nosem Lugh i jeszcze mocniej uderza młotkiem w kawałek blachy.
Nie mów tak. Tata wie, co robi. Potrafi czytać z gwiazd (...)
***
Życie Saby zmienia się nieodwracalnie, gdy czterej tajemniczy jeźdźcy porywają jej brata bliźniaka, Lugh. Zdecydowana zrobić wszystko, by go odnaleźć, Saba wkracza w świat, o którym wcześniej tylko słyszała – pełen wrogów, ale i sprzymierzeńców, dziwacznych kreatur i niezwykłych talizmanów. W nowym, złowrogim otoczeniu odkryje, że potrafi być groźną wojowniczką, przebiegłą przeciwniczką, a przede wszystkim – że nic nie może zniszczyć jej woli przetrwania. W towarzystwie przystojnego śmiałka o imieniu Jack i bandy wojowniczek zwanych Wolnymi Jastrzębiami Saba wyruszy, by ocalić brata, a może nawet cały świat. Prawa do ekranizacji książki nabył Ridley Scott!
EKRANIZACJA W PLANACH
TRAILER FANÓW