"Wioska Neuendorf leży na południu, z dala od pozostałych osad. Ulice nie mają tu nazw – są jedynie drogi, ścieżki i numery domów. Budynek znajdujący się pod numerem 37, stosunkowo nowy i oryginalny, bo w całości wykonany z drewna i szkła, zwany jest Domem Mgieł. Mieszkańcy wyspy nazywali go tak jeszcze przed potwornymi wydarzeniami z 5 września 2010 roku."
Jeśli w najbliższym czasie będę chciała przeczytać kolejny thriller, chyba sobie oczy wydłubię...
Narracja słaba, pomysł oklepany, zaskoczenia zero.
MOJA OCENA: 4/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
1
Trzy ofiary śmiertelne i osoba pogrążona w śpiączce. Taki był bilans nocnej rzezi na Hiddensee, która dwa lata wcześniej wstrząsnęła tą bałtycką wyspą. Informacja o popełnionej w amoku zbrodni pojawiła się nawet bezpośrednio przed sportem w ogólnokrajowych wiadomościach, a jeden z brukowców – ten, który ukuł określenie „nocna rzeź” – poświęcił jej obszerny materiał otwierający numer. Na pierwszej stronie, pomiędzy grubo ciosanymi literami tytułu, zamieszczono smętne czarno-białe zdjęcia w paszportowym stylu, na drugiej wyrazy konsternacji, głosy ocalonych, krewnych, zszokowanych sąsiadów. Na samym dole zabarwione gniewem pytania: Dlaczego? Kto ponosi winę? Kto zawiódł? Kto dopuścił się zaniedbania? Po pogrzebach ofiar temat ucichł, głównie dlatego, że nigdy nie doszło do procesu. Bo to domniemany sprawca pozostawał w śpiączce, a wraz z nim uśpione było dochodzenie.
W związku z rocznicą tragedii jedna z północnoniemieckich regionalnych gazet planowała opublikować na jej temat dwustronicowy materiał. Szukając odpowiedniego autora, naczelny dziennika postanowił zadzwonić do specjalistki od tego typu artykułów, Doro Kagel. Czyli do mnie.
Moje wprawne palce mknęły po klawiaturze.
Miejscowość Neuendorf na wyspie Hiddensee przed dwoma laty. 2 września 2010 roku dwie kobiety i mężczyzna przybywają do domu numer 37. Yasmin Germinal (35 l.), chwilowo bezrobotna, Leonie Korn (38 l.), przedszkolanka, i Timo Stadtmüller (33 l.), pisarz, przyjeżdżają na zaproszenie architekta Philippa Lothringera (45 l.) i jego żony Genovevy Nachtmann (43 l.). Goście mają spędzić z gospodarzami i ich pięcioletnią córką Clarissą przedłużony weekend, od piątku do poniedziałku. Dom numer 37 prawie codziennie odwiedza też pochodząca z Kambodży gospodyni, p. Nian Nan (67 l.). W wydarzenia, do których doszło w nocy z 5 na 6 września, uwikłani są również jej mąż Viseth i syn Yim…
Westchnęłam i skasowałam tekst. To było moje trzecie podejście do tego artykułu – jeszcze gorsze od poprzednich. Tym razem udało mi się uraczyć czytelnika gmatwaniną dziewięciu nazwisk wymienionych w zaledwie jedenastu linijkach tekstu.
Szukając natchnienia do napisania kolejnego wstępu, siedziałam jak zwykle w sypialni, która była jednocześnie moim gabinetem, i wpatrywałam się w ekran komputera. Nierzadko spędzałam tak jedenaście, dwanaście godzin dziennie. Godzin poświęconych pisaniu tekstów innych niż ten, a jednak za każdym razem jakby takich samych: o śmiertelnych pobiciach w metrze, o gwałtach, zabójstwach honorowych, morderstwach prostytutek, egzekucjach dokonywanych przez rosyjską mafię. Artykułów o tym obłędzie, który każdego dnia niczym ciężka, dusząca maź zalewa sale sądowe w stolicy i na prowincji.
Przestępstwa to moja specjalność. Nie zabiegałam o to, tak po prostu wyszło. Tak przynajmniej głosi jedna z wersji. Według drugiej przyczyniła się do tego śmierć mojego jedenastoletniego brata Benny’ego. Miałam dziewięć lat, gdy mężczyzna w średnim wieku udusił go i wrzucił do leśnej sadzawki. Ciało znaleziono dopiero po czterech dniach, mordercę dwa dni później.
Szczerze mówiąc, nie wiem, która z tych wersji jest prawdziwa. Fakty są takie: parę lat temu napisałam artykuł o młodych mężczyznach, którzy w jednym z berlińskich parków organizowali walki swoich psów i przy okazji zawierali nielegalne zakłady. Tekst zachwycił pewną redaktor, i tak się to wszystko zaczęło. Od tamtego momentu coraz częściej otrzymywałam zlecenia dotyczące drastycznych tematów i coraz więcej gazet wysyłało mnie na coraz głośniejsze procesy. Przemoc domowa, podpalenia, uprowadzenia dzieci, wyrodni ojcowie, bezwzględne młodzieżowe gangi… W końcu pewnego dnia wspięłam się na najwyższy szczebel w hierarchii kodeksu karnego i od tej pory piszę o morderstwach. I o mordercach. Z jednej strony powinnam się cieszyć, że coraz więcej gazet i czasopism łączy nazwisko Doro Kagel z określoną tematyką – nawet jeśli wiąże się ona z największą tragedią ludzkości, czyli wpisaną w ludzką naturę żądzą mordu. Z drugiej jednak strony morderstwa to temat pociągający i zarazem odpychający, fascynujący i odrażający, a ja miewam dni, kiedy wolałabym pisać o krajowej wystawie ogrodniczej niż o odmętach ludzkiej duszy.
Wyspa Hiddensee to najspokojniejsze miejsce na świecie. Otoczona ze wszystkich stron morzem (by się tu dostać, trzeba skorzystać z promu), porośnięta wrzosem, smagana wiatrem, który przegania – w każdym razie powinien przeganiać – wszelkie złe myśli. Na północy wyspy znajduje się piękna latarnia morska, a na południu przyrodnicza perełka – zamknięty dla zwiedzających rezerwat ptaków. Ruch turystyczny na Hiddensee jest bardzo umiarkowany. Może dlatego, że na wyspie nie wolno się poruszać samochodami, a jedyne pojazdy o mocy większej niż dwa konie mechaniczne to: autobus, wozy zaopatrzenia i auta służb. Tysiąc trzystu wyspiarzy mieszka w czterech miejscowościach.
Wioska Neuendorf leży na południu, z dala od pozostałych osad. Ulice nie mają tu nazw – są jedynie drogi, ścieżki i numery domów. Budynek znajdujący się pod numerem 37, stosunkowo nowy i oryginalny, bo w całości wykonany z drewna i szkła, zwany jest Domem Mgieł. Mieszkańcy wyspy nazywali go tak jeszcze przed potwornymi wydarzeniami z 5 września 2010 roku.
***
Przeszłość zawsze Cię dogoni. Czy naprawdę chcesz spotkać swoich dawnych znajomych?
Czwórka przyjaciół z młodości na wiele lat traci kontakt ze sobą. Kiedy w końcu odnajdują się dzięki internetowi i mediom społecznościowym, postanawiają spędzić ze sobą weekend na malowniczej wyspie Hiddensee. Podczas spotkania dochodzi jednak do tragedii. Podczas burzliwej, sierpniowej nocy trzy osoby giną od strzału z broni. Dodatkowo jedna z kobiet zostaje ciężko ranna i zapada w śpiączkę.
Dwa lata po masakrze sprawę na nowo analizuje dziennikarka Doro Kagel. Czy uda się jej odkryć, co naprawdę wydarzyło się tej przerażającej nocy?