Nie oceniam, bo nie przeczytałam...
Co to jest?
Blowmind. Dziwne. Zagmatwane. Niezbyt przyjemne.
Lektura TOTALNIE nie dla mnie...
Już na początku jakieś obrzydlistwa. Totalnie nie kumałam, o czym czytam. Poza tym narracja także mi nie odpowiadała kompletnie...
I gdzie tu niby Pratchett i KING??!!
Może gdzieś dalej... ale nie będę szukała.
Gratuluję wszystkim, którzy przez nią przebrną:)
MOJA OCENA: -
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Symbioza
Cieniakom Szmidta
Choroba oszpeciła komendantowi plecy, co przy sporej nadwadze i tak schodziło na drugi plan. Zrzucił mundur, przez co poczuł się podwójnie nagi. Rozstępy na brzuchu zniknęły pod nalotem, który nie dał się zetrzeć. Opuścił spodnie, uniósł kałdun.
- Szybciej! - Bea ponaglała go bez cienia namiętności w głosie. Lewy pośladek dziewczyny znaczyła siatka żyłek, szarawa pamiątka cieniodry. - Zostaw pleśń! Usuniesz ją alkoholem.
Masywne drzwi skrzypnęły. Palce olbrzymiej dłoni chwyciły framugę.
- Wejdź we mnie! - rozkazała Bea. - Odstraszymy zło.
Wszedł. Przynajmniej tak mu się zdawało. Zwątpienie pożerało sekundy.
- Witajcie. - Kobiecy głos wypełnił okolicę donośnością sylab.
Szarość przykryła wszystkich ciężkim kocem. Rzeczywistość z wyczuciem wilka sięgnęła po zagubione owieczki. Zbudzili się w osobnych łóżkach, z wolna zyskując świadomość, że to był tylko koszmar.
Kobieta zwymiotowała żółcią, mężczyzna popędził do kantyny coś zjeść. Podrapał się po pleśni na brzuchu, po czym zamówił u obsługi butelkę bushmillsa i frytki z octem (...)
***
Gdy skorupka za młodu Pratchetem i Kingiem nasiąknie, gdy korzenie zapuści w postapokaliptycznym, polskim blokowisku, gdy, przesadzona do irlandzkiej ziemi, wzrastać będzie pomiędzy kępami Shamrocka, doglądana przez Leprechauny… to czym w kwiecie wieku trąci? Tu powiem, że – jak by tego nie nazwać – jest fantastycznie do bólu. W Przeczywistości każdy odnajdzie swoje osobiste szaleństwo i na pewno nie będzie się nudzić. Akcja opowiadań obfituje w zwroty jak marszruta świeżo zdekapitowanego kurczaka. Fabuła czasem jest mroczna jak dusza osiedlowej plotkary, innym razem zdaje się rozświetlać cień jak strzał z matczynego glocka. Czytajcie więc uważnie, gdyż jak mawiała znajoma świnka Besia – obserwując chomika opróżniającego policzki – „zła karma zawsze wraca”.
My, marzący na tapczanach – pozdrawiamy Cię
Daj się zaprosić do Callan i Żar, gdzie Marek Zychla fabularyzuje swoje obawy i lęki w postaci wykreowanych przez siebie przeczywistości. Czasem sprzeczne, odrealnione, zniekształcone do granic możliwości, pozwalają na zagłębienie się w ludzką psychikę, zmuszając do refleksji nad naturą człowieczeństwa i do odpowiedzenia sobie na pytanie, czy świat nie jest tylko nieprzerwanym snem szaleńców. Naszym snem.