Żywy beton Michał Głowacz
"Ale przecież istnieje i jestem tego istnienia świadoma. I jak każda taka istota, boję się permanentnego nieistnienia. Nawet jeżeli w moim przypadku odmawiasz nazwania tego fenomenu śmiercią, ja nadal jestem przerażona, bo nie potrafię go pojąć."
Przypadkowo wpadła mi w ręce ta opowieść, zupełnie niezaplanowana.
I co się okazało?
Że jest to rewelacyjne wymyślone Universum. Kojarzyło mi się koncepcją opowieści w innym świecie z Łowcą Androidów i moimi prześwietnymi Zmieniakami - opowieść, której tło stanowi osobną opowieść.
Uczciwa, soczysta powieść, składająca się z kilku zwrotów akcji. Fakt, jest troszkę przegadana, ale to chyba z troski o szczegóły. Mi to zbytnio nie przeszkadzało - można było sobie poczytać o paru naprawdę ciekawych koncepcjach tego, na ile sposobów ludzie potrafią zburzyć i zniszczyć to, co piękne.
Życie.
Bardzo mi się podobał pomysł - beton walczący z naturą: sztuczny twór przegrywający walkę z Lasem, a pośród tej walki różne nacje i gatunki: ludzie, Sylvanie, Podziemie, androidy i ona - łowczyni nagród, która znajdzie każdą osobę MOST WANTED.
Druga część, o ile można tak to nazwać, zdecydowanie najlepsza dla mnie- mniej betonu, więcej Lasu, jak w Zaczarowanym Borze z Hobbita: "Las, w którym można się schronić, gdyby betonowa masa znów zerwie się do obłąkańczego, niszczycielskiego pędu."
Jestem fanką Gałązki💓
A na koniec?
Zachciało mi się powtórzyć seansik Terminatora 😎 - i to w wersji reżyserskiej.
POLECAM.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***