"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Dziecko Księżyca Piotr Ibrahim Kalwas

"Zabójczy księżyc nadejdzie. Wiedziałem, czułem to. I to mnie trzymało przy życiu [...] Błogosławiona niech będzie nienawiść, błogosławione niech będą dzieci Księżyca."

Zacznę od tego, że okładka jest MISTRZOSTWEM! 

Dla mnie.

To ona mnie skusiła najbardziej i postanowiłam sprawdzić, co tam się za nią ukrywa.

I co?

I nie wiem nawet, do jakiej kategorii wrzucić ten... pamiętnik? ;-)

Prowokacyjny, obsceniczny, abstrakcyjny, groteskowy, wyobcowany, chwilami wyuzdany, zwyrodniały, wulgarny, mega dosadny, ale też dość zabawny w swej makabrze, cofający przynajmniej niektórych z nas w lata '70 i '80, co już ma spory urok, w Polskę lat PRL, w podziemie polskiej dekadenckiej bohemy (mój ulubiony rozdział).

Pamiętnik zabójcy, który na swoim koncie ma pięć ofiar, mężczyzn i kobiet. 

Zbrodnie, które nigdy nie zostały odkryte.

"Gniewu ani nienawiści nie wolno okazywać nigdy inaczej, niż czynem [...]"

Narracja pierwszoosobowa idelanie wkłada nas do głowy naszego mściciela. 

Klimat tej powieść jest niesamowity, słychać muzykę tamtych lat (Dawid Bowie, Queen, Lady pank, Papa Dance, UB40, Ultravox, Human League itp., itd.) 

Jest nawet delikatny wątek mystery, choć tak do końca nie wieadomo, czy nie rozgrywający się tylko w głowie bohatera. 

"Martwi ludzie śmieją się najgłośniej."

Nie za wiele już da się napisać więcej, bez spojlerów, ponieważ opis okładkowy jest bardzo soczysty, dosadny i szczegółowy.

Nie jest to lektura dla każdego na bank i niejedna osoba będzie zniesmaczona.

Ja nie byłam.

Polecam wszystkim odważnym i zaciekawionym!

Ach - i końcówki kompletnie nie zrozumiałam, tak na marginesie ;-)


MOJA OCENA: 7/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

TU

***

“Nie ma nic bardziej ekscytującego niż jednoosobowy zakon mścicieli.”

Piotr Ibrahim Kalwas, reporter, pisarz, podróżnik i pielgrzym, w powieści „Dziecko Księżyca” robi odważny krok w mroczną strefę literatury.

Skondensowane okrucieństwo, seks i sztuczne raje; zwyrodniali sąsiedzi, mściwe nauczycielki, wszechobecna potrzeba upokorzenia jako odpowiedź na obezwładniającą nudę.

Zaskakująca, hipnotyzująca proza.

Kalwasik miał na koncie kilka ofiar. Pierwszą zabił jako dziewięciolatek. Jako nastolatek przy pomocy szkolnego cyrkla zemścił się za upokorzenia na matematyczce z V Liceum Ogólnokształcącego im. Księcia Józefa Poniatowskiego (niech na wieki przeklęte będzie to imię). Trzecia ofiara to Tarzan spotkany podczas wielkiej narkotycznej fety w domu komunistycznego cenzora. Czwarta padła stara M., która truła osiedlowe zwierzęta, w tym ukochaną suczkę Piotra – Sanę. Plan Piąty Kary miał na celu gwałt na Belli – spotkanym po latach niespełnionym malarzu artyście, który narratorowi odbił dziewczynę.

Kolejne części książki splatają się w gęstą od krwi, duszną i ociekającą okrucieństwem opowieść o potrzebie zemsty i jej trudnych do zinterpretowania źródłach.
Głównego bohatera Piotra trudno nie pomylić z autorem – zgadzają się fakty z dzieciństwa, okresu szkoły i studiów. Nagromadzenie okrucieństwa i wyrafinowanych pomysłów na unicestwienie kolejnych bohaterów pozostaje w sprzeczności z wrażliwością znaną czytelnikom dotąd z kart „Egipt: haram halal”, „Salam” czy „Gozo”.

Żadna ze zbrodni nie spotkała się z karą. Żadna nie została odkryta nawet po latach – ujawnia ją dopiero narrator. Każde kolejne opowiadanie stopniuje grozę. Alter ego autora poznajemy jako kilkuletniego chłopca na koloniach, który jest świadkiem odrażających scen gwałtów, upokorzeń i dewiacji, a w rolach głównych występują wychowawca o skłonnościach pedofilskich, miejscowy ksiądz i wiejskie popychadło. Skala przemocy, której doświadcza mały Piotrek, nie pozostaje w nim bez echa. Jąska Motyla na koloniach morduje trochę z litości – dziecięca prostolinijność buntuje się przeciwko przemocy i wykorzystywaniu. Kolejne morderstwa są wynikiem reakcji na rażącą niesprawiedliwość, która spotyka bohatera. Profesorka V. przoduje w doprowadzaniu do ośmieszania nastoletniego „Kalwasika”. Na lekcjach przedmiotów ścisłych powietrze „przesycone było zapachem mokrej gąbki, kredy, strachu i nienawiści”. Umiarkowana pogarda, stonowane szyderstwo i lekuchne obrzydzenie – to tylko zaczyn najgorszych pomysłów pedagogicznych na motywowanie Piotra do nauki. Trudno się zatem dziwić, że drewniany szkolny cyrkiel jako narzędzie szkolnej opresji ląduje w oku nauczycielki. Narrator z kolei potrafi doskonale umotywować swoje działanie i wyśmienicie zatrzeć ślady miejsca jatki. Wraz z kolejnymi morderstwami obserwujemy przepoczwarzanie się bohatera i, o zgrozo, kibicujemy powodzeniu jego przedsięwzięć.

Piotr Ibrahim Kalwas jest w “Dziecku księżyca” wskrzesicielem pamięci, którą odtwarza z drastycznymi szczegółami. Nie oszczędza nikogo: nauczycieli-hipokrytów, księży-dewiantów, przesyconych ślepą żądzą czynienia krzywdy zwierzętom ujmujących staruszek, a nawet bezdomnych kloszardów. Zabija na papierze wszystkich, którzy według jego kodeksu na to zasłużyli.
Proza Kalwasa balansuje na granicy naturalizmu, psychodelii, krwawego horroru i dziennika młodzieńczej przemiany. Porażająco realistyczne, obfitujące w szczegółowe opisy zbrodni – niejednemu prokuratorowi zjeżyłyby włosy na głowie.

„Ja to wszystko zobaczyłem w mojej głowie, i to się nie wydarzyło” – mówi narrator.
W innym miejscu wodzi za nos: „Aż boję się pomyśleć, że moglibyście w to nie wątpić”.

Co miało szansę zaistnieć, a co wydarzyło się naprawdę – rozstrzygnie czytelnik. Ostrzegamy: nie odłożycie „Dziecka Księżyca”, dopóki nie zrealizujecie wraz z autorem pełnego Planu Kary. Bez litości. Do końca.


AUTOR



Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger