Jera Norbert Zieliński
Przyciągnęła mnie okładka. Jak zawsze zresztą.
Zaczęłam czytać bardzo ostrożnie, ze średnim nastawieniem - czułam się jak saper na polu minowym: "o, na razie jest ok chyba... no dobra, narracja dziwna ciut, ale niezła... to chyba jest dobre... To jest bardzo dobre!"
Pierwsze słowo, jakie nasuwa mi się na myśl, w związku z tą opowieścią, jest niepokój.
NIEPOKÓJ.
Świat, w jakim znalazłam się wraz z głównym bohaterem, to świat koszmaru Żon ze Stepford, ale w wersji groza/horror, troszkę Wayward Pines. I troszkę Koraliny.
Miasteczko - "miejsce idealne."
Odizolowane.
Zamknięte w pułapce.
Mieszkańcy.
Serdeczni. Uśmiechnięci. Pomocni.
Sztuczni.
Bez celu.
Bez pamięci.
Bez przyszłości.
A przede wszystkim - bez przeszłości.
A wszystkim tym włada Jera. Kobieta - wąż.
Dokładnie tak.
Może niektórzy znajdą tu nieco kiczu, ale w moim przypadku zagubił się on na rzecz klimatu i niesamowicie wymyślonej historii - widziałam ekranizację:) Może zrobiłabym to nieco mniej pulpiasto - potworzasto, ale... nie ja jestem autorem i nie mam takiej wyobraźni, więc biorę to, co mi dają:) Czytam. Jestem zaskoczona. I bardzo zadowolona!
Narracja, moim zdaniem, stylem przypomina przypowieści: krótko, prosto i na temat. A przy tym, jakże klimatycznie!
Polecam, choć wiem, że niektórzy popukają się w głowę, czytając moją recenzję po przeczytaniu Jery. No cóż - gusta są różne i każdy ma swoje.
U mnie zaskakująca trafiejka, która ciągle siedzi mi w głowie.
MOJA OCENA: 7/10