Odpływ Lars Saabye Christensen
Moje osobiste i najbardziej zaskakujące 9!
Początek - makabra. Myślę sobie: O czym ja tu czytam? Jakaś kolejna porażka...
Ale potem, jak już wkręciłam się w ten specyficzny sposób narracji, który jest wynikiem snucia opowieści przez postać pierwszoplanową - wyjątkowego, WYJĄTKOWEGO, narratora, okazało się, że jest to rewelacja!
Ale nie dla każdego - uprzedzam z góry.
Powieść składa się z trzech części. Trzech opowieści.
Poznałam cudowny, inny świat wyobraźni chłopaka. Chłopaka dziwnego /miałam wrażenie, że jest on nieco upośledzony, nie tylko pod względem fizycznym/. Chłopaka specyficznego. Mega chłopaka!
Chrisa. Fundera. Blacky'ego. Chaplina. Jednego chłopca o wielu imionach. 15-latka, który wyjeżdża z matką z Oslo na wakacje do Nesodden nad Oslofjorden, gdzie poznaje pierwszy smak przyjaźni. Pierwszy smak miłości. Pierwszy smak tajemnicy. Rok 1969. Rok, w którym Neil Armstrong ma lądować na Księżycu.
Druga opowieść nie jest już tak hipnotyzująca, ale ma swój urok. Przedstawia nam postać Franka Farelliego, który jest Pośrednikiem - przekazuje rodzinom informacje o śmierci ich bliskich. Jest uważany za osobę przynoszącą pecha.
Opowieść ta przeplata się z częścią trzecią, najbardziej osobistą, w której wracamy do Fundera, który jest już pięćdziesięcioletnim znanym pisarzem, walczącym ze swoimi obsesjami w klinice.
Jest to jedna z niepozornie najgłębszych powieści, jakie czytałam do tej pory. Jestem zachwycona jej wewnętrznym pięknem i klimatem!
Należy czytać z uwagą każde zdanie, ponieważ książka ta jest skarbnicą mądrości prostych i trafnych.
Chciałabym cytować i cytować, ale musiałabym przepisać całą książkę chyba...:)
"Teraz albo nigdy. Najczęstsze było nigdy i już samo to słowo przerażało mnie do szaleństwa. Nie istniało żadne większe słowo. Można było w nim zniknąć, przepaść na dobre. W "nigdy" można było się zapaść i już tam zostać. "Nigdy" oznaczało resztę życia i było nieznośne."
Mistrzowski warsztat pisarza.
POLECAM!
MOJA OCENA: 9/10