Ta część ciutkę gorsza, a to ze względu na to, że tajemnica z pierwszej części ujrzała już światło dzienne, a to ona właśnie najbardziej mnie nakręciła na początku.
Choć koniec 2 tomu - spektakularny i z pewnością sięgnę po 3.
Polecam.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
PROLOG
Stoję w ciemnościach, bosa i zmarznięta, na krawędzi ostrych skał, i patrzę w dal, ponad długi pas czarnej wody. Zastanawiam się, czy faktycznie dam radę przepłynąć ten cały dystans, ku światełku na przystani po drugiej stronie. Wydaje się tak niemożliwie odległe, a woda tak przerażająco nieruchoma, jakby tylko czekała, aż znajdzie się ktoś na tyle nierozważny, żeby spróbować.
Pływanie nie jest moją silną stroną, w ogóle nie jestem zbyt silna. Nigdy nie pływałam na takich dystansach, tym bardziej nie w ubraniu i po ciemku. Nie znam tego akwenu, a światło w oddali będzie mi płatać figle — to się nie może udać. Ale nie mamy wyboru. Już po nas biegną. A właściwie po mnie. Są tuż, tuż. Ich głosy są coraz wyraźniejsze. Jest tylko kwestią czasu, kiedy mnie dopadną.
Najdziwniejsze jest to, że wbrew okolicznościom naprawdę wierzę, że jestem w stanie przepłynąć te parę kilometrów na drugi brzeg. Wręcz to wiem. I może tylko to się liczy. Bo jeśli ostatnie tygodnie czegokolwiek mnie nauczyły, to tego, że siła jest w gruncie rzeczy synonimem wiary. A prawdziwa odwaga polega na karmieniu nadziei.
Tu i teraz jesteśmy tylko ja i moje wątpliwości nad taflą wody. Wiem, że nie mogę się im poddać, że muszę zaufać swojej intuicji.
Więc biorę ostatni głęboki wdech i patrząc na horyzont, robię krok do przodu. Płynę.
1
Stoję w naszym przedpokoju i patrzę na esemesa od Jaspera. Jedno słowo: Uciekaj.
Trwa to chwilę. Godzinę. Wieczność.
Serce wali mi o żebra, nie podnoszę wzroku. Sześciu agentów coś tam mówi. Przedstawiają się. Agent Klute, agent Johansen i agent Cośtam Jakiśtam. Uciekaj. Nie uciekaj. Uciekaj. Nie uciekaj. Któryś z nich mówi, że są z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego i weryfikują informacje o możliwym zagrożeniu terrorystycznym. Reszta to tylko szum.
Uciekaj. Nie uciekaj. Uciekaj. Nie uciekaj.
Odwracam się w stronę schodów. Ściskam telefon w dłoni jak granat. Najpierw ucieknę, potem się zastanowię. Tego mnie nauczył Quentin.
— Wylie?! — woła za mną mój tata. Osłupiały. Zdziwiony. Zmartwiony. — Wylie, co ty…
Głosy za moimi plecami, pędzę w kierunku schodów. Nie oglądaj się. Nie zwalniaj. Do schodów i na górę. Do schodów i na górę. To moje zadanie.
Ale dlaczego na górę? Nie lepiej wybiec przez tylne drzwi? Łazienka na piętrze i pochyła część dachu. Pewnie tam mnie ciągnie. To moja droga ucieczki. Na chwilę tracę grunt pod nogami, więc chwytam się poręczy.
— Panno Lang! — krzyczy jeden z nich.
Jest tak blisko, że prawie czuję na karku jego oddech.
— Stój! Zostaw ją! — woła wściekle mój tata, ledwo poznaję jego głos. Zakrzykują go inni, słyszę dudnienie, walkę. — Nie możecie włazić do naszego domu!
— Panie doktorze, proszę się uspokoić!
To znów ten głos za moimi plecami. Jeszcze bliżej. Na górze przyspieszam kroku.
Łazienka. To mój cel. Skup się. Szybciej. Szybciej. Żeby mnie nie złapał. Drzwi są blisko. A do otwarcia okna i wyjścia na dach wystarczy mi kilku sekund. Potem ześliznę się na ziemię i zrobię to, co ostatnio musiałam robić już nie raz. Rzucę się do szalonej ucieczki.
Biegnę korytarzem, ciężkie kroki dudnią tuż za mną.
— Wylie! — woła agent, ale jakoś sztywno, jakby niechętnie przyznawał, że w ogóle mam imię.
— To nasz dom! — Tata stoi bliżej schodów i nie przestaje protestować.
— Panie doktorze, niech się pan nie rusza!
Wbijam wzrok w drzwi łazienki na końcu korytarza, który przypomina bezdenną otchłań. Muszę zdążyć. Otworzę okno, potem wyskoczę na zewnątrz. Ostrożnie, ale tak szybko, jak tylko się da.
— Wylie! — Znów ten głos, dużo bliżej. Za blisko. Jest spięty. Mógłby mnie dosięgnąć, ale boi się zrobić mi krzywdę. — Daj spokój! Co ty wyprawiasz?
Mijam pierwsze drzwi po prawej. Trzecie będą do łazienki, ale właśnie w tym momencie się potykam. Udaje mi się podnieść ręce do góry, więc o ścianę uderzam dłońmi, a potem barkiem, nie twarzą. Mimo to ostry ból przyprawia mnie o zawroty głowy. Robi mi się niedobrze. Łapię się za łokieć i zginam wpół. Boję się spojrzeć, nie chcę zobaczyć skóry przebitej kością.
— Chryste, nic ci nie jest?
Agent, który mnie gonił, zatrzymuje się przede mną. Widzę teraz, że to ten niższy, z przesadnie umięśnionymi rękami, które odstają sztywno od tułowia. Jest zdenerwowany, tak jak myślałam, ale też wkurzony. Rozgląda się dookoła, jakby sprawdzał, czy ktoś widział mój upadek.
— No widzisz? Mówiłem ci, żebyś się zatrzymała.
Kilka minut później siedzę na oklapłej kanapie w naszym salonie, a tata trzyma torebkę z lodem przy moim nadgarstku. Z bólu aż wibruje mi mózg. Mężczyźni stoją tak, żeby odciąć mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Blokują wszystkie możliwe wyjścia. W ciasnym wnętrzu naszego starego wiktoriańskiego domu wydają się jeszcze więksi niż na zewnątrz. Nie mam dokąd biec (...)
Druga część Outliersów, opowieści o sekretach, zdradzie i zamkniętym świecie dziewcząt obdarzonych niezwykłą mocą.
Wylie udaje się uciec z obozu w Maine, ale wciąż grozi jej niebezpieczeństwo. Jedynym ratunkiem dla niej jest zrozumienie swojego niespotykanego talentu – umiejętności czytania uczuć. Jednak zatopienie się w cudzych emocjach nie jest łatwe dla kogoś, kto od dzieciństwa ignorował swoje własne.
Jednak nie tylko Wylie ma poważne kłopoty. Od powrotu z Maine Jasper stacza się w otchłań poczucia winy za to, co się stało Cassie. Po tym, co wspólnie przeszli, Wylie i Jasper gotowi są zrobić dla siebie wszystko, ale Wylie nie jest pewna, czy łącząca ich więź jest na tyle silna, by pokonać dręczące ich upiory przeszłości.
Wylie staje przed trudnym wyborem. Dla Cassie mogła zrobić absolutnie wszystko, ale czy będzie potrafiła poświęcić się dla grupy nieznanych dziewcząt? Nawet jeśli są takie same jak ona?