"- Obiecaj mi coś - proszę (...) - Obiecaj, że gdyby coś ci się stało... No, wiesz, gdybyś na przykład zginął albo coś... (..) - Gdybyś kiedyś umarł, a ja wciąż bym żyła... Obiecaj, że przyjdziesz do mnie, że dasz mi jakiś znak. Żebym wiedziała, że wciąż jesteś."
Mocne 7. Ani więcej, ani mniej.
Klimatem przypominała mi trochę ta opowieść T.T Kulpy i Czarne Kantoch, ale aż tak nie zachwyciła (jak Czarne:))
Bardzo wewnętrzna i osobista narracja, głęboka. Historia i tragiczna i tajemnicza. Do końca nie wiadomo, kiedy rzeczywistość miesza się z innym wymiarem... Choć nie ukrywam, że wątek "innego wymiaru" podobał mi się najbardziej!
"Nie rozumiesz, że wszyscy kiedyś wrócimy? Wracamy na ziemię tysiące razy w nieskończonym ciągu narodzin i śmierci (...) - Nie bój się śmierci (...) - To jak przesiadka z jednego tramwaju w drugi. Jesteśmy tylko wyspą, a obok znajduje się cały wielki kontynent! (...) - Jak to zrozumiesz, to przestaniesz się bać."
Moje ulubione klimaty:)
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Prolog
Kiedy Alicja dzwoni do nas w środku nocy, mama od razu wie, że stało się coś niedobrego.
– Jasmin, zbieraj się! – rzuca, zapalając światło w moim pokoju.
Niemal półtorej godziny później nasze volvo zatrzymuje się na podjeździe w dzielnicy domów jednorodzinnych, gdzie Alicja i Staszek mieszkają od ponad dwóch lat – to jest rekord ich życia, jeśli chodzi o długość przebywania pod jednym adresem.
– Dobry Boże, co ten sukinsyn im zrobił?! – mamrocze mama, z hukiem zamykając za sobą drzwiczki.
Wbiega na schody ganku, wpatrzona w zerwaną firanę, która tylko częściowo zakrywa okno oranżerii.
– Alicjo! Staszku! Już jesteśmy! Otwórzcie!
W środku próbuje siostrze pomóc się spakować.
– Bierz tylko to, co najważniejsze! – komenderuje. – Po resztę przyjadę jutro.
– Nie ma mowy!
Podarta sukienka spada z ramion Alicji, a kiedy ciocia odwraca się do mnie profilem, zauważam czerwone waciki, które mama w pośpiechu powtykała jej do dziurek od nosa, żeby zatamować upływ krwi. Wszystko dzieje się tak szybko, że zapamiętuję głównie chude, roztrzęsione dłonie cioci, którymi – zamiast pakować – rozsypuje rzeczy. Z rąk lecą jej kosmetyki. Niemal cały puder wysypuje się na podłogę. Otwiera torbę i zgarnia do niej to, co znajduje się w łazienkowej szafce.
– Wszystko trzeba zabrać dzisiaj… Cholera! Cholera!…
Otwiera plastikową reklamówkę i do niej wrzuca ciuchy, które chwilę temu zdjęła z suszarki.
– Nie znasz go… Naprawdę go nie znasz… Nie wiesz, do czego jest zdolny…!
– A ty już wiesz, tak? – mama zaciska usta jak zawsze, kiedy chce się jej płakać. – Jasmin, pomóż się pakować Staszkowi! Pospieszcie się!
Cokolwiek się stało, rozegrało się na dole, w salonie. Na ścianie widzę rozbryzganą krew, na podłodze jest jej więcej. Spod komody wystaje ramka ze zdjęciem z pękniętą szybką. Rozbita doniczka, wokół rozsypana ziemia, przewrócony stół, zakrwawiona sofa. Sznur. Nóż. I porzucony na dywanie pistolet.
W samochodzie moją uwagę przykuwa bezwładne ramię Alicji.
– Musisz pojechać z tym do lekarza. – Mama, prowadząc samochód, patrzy na nią kątem oka.
– Och, Reni, zamknij się! Mam teraz większe zmartwienia na głowie… Tylko nie to! – Alicja zaciska palce na swoich włosach tak, że na pewno ją to boli. Jęczy, jakby ktoś znowu ją uderzył. – Błagam… Nasze konto! Ten dupek ma hasło do mojego konta! Pieprzony dupek ma hasło do mojego pieprzonego konta!!!
Ze złością uderza w deskę rozdzielczą, a mama uspokajająco kładzie dłoń na jej udzie.
– Nie denerwuj się. Zaraz znajdziemy jakieś miejsce z Wi-Fi i zrobisz przelew. Może jeszcze niczego nie ruszył…
Oddaję Staszkowi swój pokój, żeby mógł tam spać, póki Alicja nie znajdzie dla nich innego lokum.
– Jak się czujesz? – pytam, przystając w drzwiach.
– W porządku, mi nic się nie stało.
Na jego twarzy nie zauważam śladów przemocy. Moje spojrzenie w pośpiechu obiega dłonie, ramiona, szukam krwawych ran w jasnych włosach, ale tam też ich nie znajduję. Cokolwiek się więc stało w mieszkaniu męża Alicji, ciało jej syna zostało nienaruszone.
– Co on zrobił?
Moje pytanie wybucha jak zdetonowana bomba. Sekundę temu Staszek stał na środku pokoju zdystansowany i obojętny, a teraz nagle siada na łóżku i przyciska dłonie do uszu, zgięty wpół. Boli. Czuję, jak boli.
– Nie mogłem jej pomóc – odzywa się cicho. – Naprawdę nie mogłem.
– Wiem.
– Czas w takich momentach biegnie wolniej, Jasmin. To zupełnie inny rodzaj czasu. Miliardy rzeczy dzieją się w jednej chwili, która innego razu mija jak pstryknięcie palcami. Ale kiedy dzieje się coś strasznego, ta chwila nie mija, tylko trwa całe wieki…
Alicja i mama są w kuchni. Głośno brzęczy lodówka, w czajniku podgrzewa się woda. Ciocia właśnie uniosła twarz w stronę lampy, podczas gdy mama przykłada lód do jej napuchniętego oka i perswaduje szeptem:
– Musisz pojechać na pogotowie, Ali. Potrzebujesz szwów na brwi. Poza tym to, co się stało, trzeba zgłosić policji. Nie możesz tak tego zostawić. To chory człowiek…
– Nigdzie nie będę tego zgłaszać!
Alicja syczy z bólu, kiedy mama dotyka jej lodem. Zaraz też cofa głowę i atakuje swoją przyjaciółkę:
– Cholera, nieco ostrożniej!
Wsuwam się do łóżka mamy w jej sypialni. Nie spałam tu od wielu lat. Ostatniego razu nawet nie pamiętam. Pewnie byłam wtedy mała i miałam jakiś zły sen. Kołdra ma zapach perfum, a poduszka – jej kremu do twarzy. Kiedy spoglądam przez okno, zauważam, że nad dzielnicą powoli wstaje blady świt.
Ściana za zagłówkiem sąsiaduje z kuchnią, więc słyszę część rozmowy. Alicja mówi stłumionym głosem, jakby w ustach trzymała papierosa:
– …Kiedy Staszek wrócił, on już na niego czekał. Miał pistolet, celował we mnie. Kazał mu usiąść pod oknem… Cała reszta rozegrała się na jego oczach... Na oczach mojego syna, Reni!...
Kiedy mama kładzie się koło mnie, obie nie możemy zasnąć.
– Śpisz, Jasmin? – pyta, więc otwieram oczy i wpatruję się w szary prostokąt okna.
– Nie – odpowiadam szeptem.
– Przeszłość zawsze wraca. Myślałam, że tamten zastępczy dom opuściłyśmy dawno temu, ale tak nie jest. On ciągle się za nami wlecze jak balon przytroczony do nogi. Nie ma znaczenia, gdzie pójdziemy i co zrobimy. Tamten dom ciągle jest tuż obok!
Z rana dzwoni do klientek, z którymi była poumawiana, i odwołuje spotkania.
– Pojedziemy do naszego letniego domku. – Informuje nas przy śniadaniu, które przebiega w napiętej, cichej atmosferze. – Nie byliśmy tam od lat!
Widzę, jaka jest zdenerwowana. Sztucznie wychodzi klaśnięcie w ręce, które ma wzbudzić w nas entuzjazm:
– To świetny plan! Po prostu po śniadaniu trzeba się spakować i ruszamy w drogę!
***
Jasmin i Staszek obiecali sobie jeszcze w dzieciństwie, że kiedyś się pobiorą. Jako nastolatki zostają parą, a po ukończeniu szkoły średniej postanawiają razem zamieszkać. Kilka dni później Staszek znika...
Pełna ciepła opowieść o miłości i przyjaźni zmienia się w mroczną historię, w której przeczucia i świat pozamaterialny okazują się równie ważne, jak codzienność. Policja, rodzina i Jasmin- wszyscy szukają Staszka na swój własny sposób. Policja kieruje się podrzuconym jej tropem: wstrząsającą fotografią chłopaka. Rodzina Staszka szuka odpowiedzi w przeszłości i zdarzeniach mogących mieć wpływ na jego zniknięcie. Natomiast Jasmin dociera o wiele dalej niż do rozwikłania tajemnicy. Otwiera się przed nią świat, w którym wszystko jest możliwe, gdzie czas można dowolnie naginać, a miłość nie ma końca.