Piękna okładka. Pokłady klimatu. Czuć, że autorka kocha Kołobrzeg.
To wszystko. Tajemnica, jaką obiecywała ta powieść, jest potraktowana jako temat drugorzędny. Narracja, choć poprawna, to chaotyczna, skacząca z tematu na temat, z nastroju w nastrój - nie ma tu ciągłości.
Poza tym, miałam wrażenie, że ciągle czytam początek - nic się nie zmieniało w akcji i treści.
Niewykorzystany potencjał dobrego pomysłu. Myślę, że lepiej by to wyszło bez tego tajemniczego wątku - sama opowieść obyczajowa, którą w sumie ta historia tak naprawę jest.
I mój osobisty minus, który drażnił mnie bardzo dość podczas czytania - pies, który nawet nie ma imienia i non stop nazywany jest... psem. Bezuczuciowo i bezosobowo. Ble.
MOJA OCENA: 5/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
Jak zobaczyć to, co niewidoczne? Tajemnica znikającego budynku przy porcie w Kołobrzegu.
To miała być formalność. Idę we wskazane miejsce, spisuję adres i wysyłam maila. Takie z pozoru proste zadanie dostałam od mojego przyjaciela Rajmunda, który pokazał mi na swoich zdjęciach pewien obiekt i poprosił o jego zlokalizowanie. Ta misja jednak zmieniła wszystko, co do tej pory wiedziałam. Gdyby mogła przewidzieć, że zlecenie okaże się tak skomplikowane, pewnie nie zgodziłabym się. Poradziłabym Rajmundowi, żeby sam sobie odnalazł to, co sfotografował. Z drugiej strony czułam, że nie mogę się poddać. Przeszukiwałam cały Kołobrzeg. Kusiło mnie poznanie tajemnicy znikającego budynku. Dotarłam do ludzi, którzy o nim opowiedzieli. Byli też tacy, którzy go namalowali, a nawet sfotografowali. Wiedziałam, że istniał, tylko z jakiegoś powodu nie mogłam go zobaczyć. Wiedziałam też, że musiał być mocno powiązany ze sztormami na Bałtyku…