Dlaczego taka wysoka ocena?
Ponieważ, pomimo tego, że nie jest to łatwa proza, nie jest to lekka proza i nawet powiedziałabym, że nie jest "fajna" - jest HIPNOTYZUJĄCA już od pierwszych stron.
Początek jest wstrząsający. Potem opowieść troszkę łagodnieje i staje się niby zwyczajna, ale i tak już oplata (mnie) swoją siecią, z której nie można się nijak wydostać...
Trudna lektura, ale "ona" miała to w nosie i trzymała mnie przy sobie do ostatniej kartki, czasem wbrew mojej woli:)
Polecam - kto się zmierzy i pozna historię Zbłotki?
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Zbłotka w kraju Moria
Kwiecień 1965
Musisz być gotowa, powiedziała kobieta.
Dziecko nie pojmowało słowa "gotowa".
Kobieta wypowiadała je głosem spokojnym i cichym jak woda połyskująca na błotnych równinach nad rzeką Black Snake, które dziecku mogłyby się wydać łuskami olbrzymiego, niewidocznego z bliska węża.
To jest kraj Mori, mówiła kobieta. Miejsce im obiecane, do którego przybyły nocą, miejsce, gdzie nikt ich nie znał, nikt nie widział, a wrogowie nie mieli nad nimi władzy.
w głosie kobiety był spokój cichej, gładkiej, lśniącej wody. Słowa wypowiadała monotonnie, jakby tłumaczyła samą siebie, a tłumaczone słowa miały dziwny kształt i nie wszystkie mieściły jej się w krtani, zadając ból. Ale ból nie był jej obcy, nauczyła się czerpać z niego tajemne szczęście, zbyt cudowne, by się do niego przyznać i narazić na jego utratę.
On mówi, żeby Mu ufać. Ufać Mu we wszystkim.
Z płóciennej torby, w której przez te kilka dni i nocy krętej drogi na północ od Star Lake wiozła to, co wydawało się niezbędne, by bezpiecznie dotarły do kraju Moria, kobieta wyjęła nożyce.
W męczącym śnie dziecko słyszało przypominające odgłos nożyc tnących powietrze krakanie wron na błotnych równinach nad rzeką Black Snake.
We śnie ostro i słonawo cuchnęło stojącą wodą, bogatą ciemną ziemią i tym, co w niej rozbite, połamane, zgniłe.
Spędziły na drodze nad starym kanałem dzień, noc, kolejny dzień i tę noc, gdy na błotnej równinie jeszcze nie świtało.
Ufaj Mu. Wszystko jest w Jego rękach.
Głos kobiety nie był jej swojskim schrypłym i napiętym głosem, ale głosem spokojnym i zdumionym, że coś niespodziewanie i tak dobrze się udało lub że spełniło się tak szybko.
Jeśli jest coś złego w tym, co ma się dokonać, On przyśle Anioła Pańskiego, tak jak przysłał go do Abrahama, by oszczędził syna, a także do Hagar, iżby jej syn odzyskał życie na pustyni Beer-Szeby.
W krótkich palcach, podrażnionych i łatwo krwawiących po trzech miesiącach mycia się ziarnistym zielonym mydłem ługowym dostępnym w areszcie hrabstwa, kobieta trzymała duże, matowe nożyce krawieckie, żeby obciąć skołtunione włosy dziecka. Ciągnęła je swoimi krótkimi palcami pozbijane w kępki, zasupłane, miękkie, płowe, bo stały się "wstrętne", "śmierdzące" i "roiły się od wszy".
Nie kręć się! Grzecznie! Rychtuję cię dla Pana.
Jak nie będziesz gotowa, nasi wrogowie mi ciebie zabiorą.
Bóg przysłał nas do raju Moria. Przyrzekł, że w tym miejscu nikt nie odbierze dziecka prawowitej matce.
Wielkie nożyce cięły, szczękały, stukały wesoło. Można rzec, że wielkie nożyce były dumne ze strzyżenia plugawych włosów dziecka, które tak mierziły Boga.
Wielkie nożyce zbliżyły się drażniąco blisko czułych uszu dziecka i dziewczynka zadrżała, skuliła się, zakwiliła, zapłakała. Kobiecie - robiła to często - nie pozostało nic innego, jak ją spoliczkować, nie mocno, na tyle, by się uspokoiła. Na tyle, by znieruchomiała tak, jak nieruchomieje króliczek sparaliżowany strachem. A potem, kiedy blade kędziory leżały martwo na zabłoconej ziemi, kobieta przeciągnęła po głowie dziewczynki trzymanym mocno w palcach ostrzem brzytwy, skrobiąc nim krótką szczecinę.
Dziecko cofnęło się, zakwiliło głośniej i zaczęło się wyrywać. Kobieta zaklęła, wypuszczając stępiałą, pokrytą włosami brzytwę, odkopnęła ją na bok z ostrym, nerwowym śmiechem, bo pragnąc uwolnić dziecko od splątanych brudnych włosów, które obrażały Boga, posunęła się za daleko i teraz musiała uznać swój błąd.
Ponieważ grzechem było przeklinać:"Jak rany Jezusa!".
(...)
Z płóciennej torby kobieta wyjęła mniejsze nożyczki i obcięła dziecku paznokcie tak krótko, że miękkie ciało pod nimi zaczęło krwawić. Dziewczynka była wystraszona i siedziała nieruchomo, drżąc tylko jak króliczek,zdrętwiały w rozpaczliwej nadziei, najsilniejszej u żywych stworzeń, najgłębszej wbrew wszelkim przeczącym jej dowodom, że straszliwe niebezpieczeństwo minie.
Bo może to była zabawa?
(...)
Matka porzuca dziecko w błotnistym zalewisku rzeki. Zrządzeniem losu dziewczynka przeżywa. Pełne dobrych chęci małżeństwo, które ją adoptuje, stara się ukryć zatruwającą jej duszę historię za pozornie szczelnym murem systemu wartości klasy średniej. Murem, który zadziwiająco łatwo kruszy się pod naporem przeszłości... Wybitna powieść psychologiczna, zaliczana do największych osiągnięć autorki, w której odważnie i w przejmujący sposób opowiada o napięciu między dzieciństwem a dorosłością, prawdą a wyobrażeniem, sferą publiczną i prywatną, czyli o życiu wewnętrznym współczesnej kobiety.