Echo Thomas Olde Heuvelt
"Dobra powieść grozy nie kończy się śmiercią, tylko czymś znacznie straszniejszym."
Ta powieść była dla mnie (po dłuższej przerwie czytelniczej) prawdziwą rozkoszą czytelniczej grozy.
Grozy takiej, jaką kocham i uwielbiam. Grozy podskórnej, nieoczywistej, dwuznacznej i wielowymiarowej.
"Są rzeczy, które człowiek wypiera, tak bardzo są straszne."
Wciąga i uwodzi swoim mrokiem już od pierwszej strony.
"Nie ma słów, którymi można by opisać nieskończoność. Jest zbyt mroczna."
Nie wspomnę tu za długo o perfekcyjnej umiejętności tworzenia klimatu jednym akapitem, o niesamowicie realistycznych opisach górskich emocji, takich, jakie sobie dokładnie wyobrażałam, będąc na miejscu głównego bohatera, o porażającym realizmie, schowanym za mgłą domysłów, odczuć i atawistycznego lęku.
"... tak naprawdę spadam nieskończenie dalej. W iluzję niebywałej otchłani."
Niektóre sceny zostaną ze mną już na zawsze - są mistrzostwem słowa pisanego, którego magia i groza przeniosła mnie prosto w koszmar, o którym miałam tylko czytać przecież. Szkoda, że nie mogę dać przykładów, ale wspomnę tylko może po cichutku: Augustin w letargu /czyżby?/ na stoku góry, piwniczna scena z creepy uśmiechem i... stop.
"Kiedy się śmieję, nie musisz się mnie bać, okej?"
Poprzednia powieść autora, Hex, też była niezła, z tego co pamiętam, potem tylko delikatnie straciła swój mroczny urok, ale tu, do samego końca historia tworzy kolejne historie. I choć mrok i klaustrofobiczny lęk lekko się potem rozmywa na rzecz potężniejszego zjawiska - nawiedzonej, żywej góry - to do samego końca jest klimat i jest moc.
"Są takie rzeczy, takie miejsca, które lepiej, żeby pozostały ukryte, i tamta góra jest właśnie czymś takim."
Mistrzostwo treści, klimatu i snucia głębokiej, przerażającej opowieści.
Jestem zachwycona. To jedna z najlepszych powieści mroku, jakie czytałam.
"Nasunął się na mnie cień i trzyma mnie w niewoli w moim własnym ciele. Spycha mój umysł w wielką lodowatą Nicość."
Mogłabym tu cytować przez parę godzin fragmenty, które posiadają moc przekazu i formują myśli w taki sposób, że nie trzeba opisów, aby poczuć moc czegoś, czego nie widać gołym okiem.
"Jeśli zaburzy się dynamikę między dwiema osobami, to każda z nich szeroko otwartymi oczami wpatruje się we własny mrok."
MOJA OCENA: 10/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***
WYCZEKIWANA POWIEŚĆ NIDERLANDZKIEGO MŁODEGO PISARZA, KTÓREGO DEBIUTANCKĄ KSIĄŻKĘ SAM STEPHEN KING UZNAŁ ZA GENIALNĄ.
WYPRAWA W ALPY, KTÓRA ZAMIENIŁA SIĘ W PIEKŁO.
Są rzeczy gorsze od śmierci.
Zobaczył ją na starej fotografii w szwajcarskim pubie.
Maudit, górę, o której nie pisano w przewodnikach i nikt nie chciał o niej mówić.
Mimo to – a może właśnie dlatego – nie mógł się jej oprzeć.
Jeszcze nie wiedział, że nie zawsze, kiedy natura przyzywa, należy słuchać jej głosu.
Wędrówce po Alpach młodego Holendra, Nicka Grevesa, i jego niemieckiego kolegi, Augustina, już od samego początku towarzyszyły złe znaki, lecz nie zawrócili.
I drogo za to zapłacili: Augustin śmiercią w szczelinie lodowca, a Nick potwornymi okaleczeniami twarzy. Wrócił na dół, ale nie wydostał się z objęć Maudit, wziął tę górę ze sobą… w sobie. I każdy, kto ma z nim kontakt, ulega jej zgubnemu oddziaływaniu. Także Sam Avery, chłopak Nicka.
Sam musi podjąć decyzję: albo uciec do Ameryki, skąd pochodzi, i chronić życie oraz swój stan umysłu, albo pokonując własne lęki, trwać przy ukochanym, w którym chwilami widzi potwora zdolnego do największej zbrodni.
Decyduje się na to drugie i razem z Nickiem wraca do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, bo tylko w ten sposób może mu pomóc wyzwolić się od mrocznej siły, która nim zawładnęła.
Tylko czy można walczyć z górą?
***