Fabryka os Iain Menzies Banks
"To mój dotychczasowy wynik.
Trzy.
Nie zabiłem nikogo od lat i nie mam zamiaru nigdy więcej.
To był tylko etap, przez który przechodziłem."
Nie wiem... ta cała historia skojarzyła mi się z filmem Wzgórza mają oczy, choć ma kompletnie inną tematykę, ale mi chodzi tu o poczucie odosobnienia i "hodowanie" psychopatów na małej, odizolowanej szkockiej wyspie. Rodzina iście z horroru, gdzie czuć bezsilność i świadomość ojca (?), że jednak coś jest nie halo, zakamuflowaną w pozorach normalności i zdawkowości.
Dość wstrząsająca lektura, taka hermetyczna, przez wzgląd na to, że patrzymy na wszystko z perspektywy szesnastoletniego psychola z zimną chorą głową, Francisa Cauldhame („Franka”), kompletnie oderwanego od rzeczywistości, żyjącego we własnej chorej bańce, w której i my z nim jesteśmy. Razem z nim zabijamy perfidnie, zimno i z zaciekawniem.
Tak.
Tu mamy do czynienia z pełnym przekrojem patologii, syfu i rytualnych śmierci.
Frank zajmuje się creepy rytuałami, które tylko on rozumie, budowaniem tam i kolekcjonowaniem różnego rodzaju broni (mała katapulta, bomby rurowe i prymitywny miotacz ognia ) do zabijania małych zwierząt na wyspie. Na długich spacerach patroluje wyspę i od czasu do czasu upija się ze swoim jedynym przyjacielem, karłem.
Frank prawie nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym. Prześladuje go wspomnienie ataku psa w młodości, w wyniku którego stracił genitalia. Ma urazę do innych za swoją impotencję, zwłaszcza do kobiet. Wynika to po części z okaleczenia, które zbiegło się z ostatnim razem, gdy widział matkę, która wróciła, aby urodzić jego młodszego brata, wyjeżdżając zaraz potem.
Starszy brat Franka, Eric, uciekł z zakładu psychiatrycznego, aresztowany kilka lat wcześniej za podpalenie i terroryzowanie miejscowych dzieci i zmuszanie ich do jedzenia żywych robaków. Eric często dzwoni do Franka z budki telefonicznej, aby poinformować Franka o jego powrocie na wyspę. Eric jest wyjątkowo nieobliczalny i naprawdę przyprawiał mnie o mega ciarki...
...ale nie tak bardzo, jak końcówka tej chorej hstori...
Nieprzyjemnie się to czytało, z dość sporym wytyrzeszczem oczu...
Polecam, choć emocje są negatywne, a całość wymagająca narracyjnie.
Arcydzieło?
Może.
Ale brudne.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***