Prawdziwa historia opowiedziana przez kobietę z traumą, która była na tyle głęboka, że zdeterminowała dalsze działania bohaterki.
Szokująca historia pseudo rytuału, który odbywa się do dziś...
Napisana średnio, może dlatego, że pisana przez "samo życie" - bez warsztatu.
Warto jednak ją przeczytać.
MOJA OCENA: 6/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
Prolog
Niebo za oknem poszarzało, do środka zaczęły się wdzierać pierwsze odgłosy budzącego się ze snu Mogadiszu. Z podwórka dobiegało beczenie głodnych owiec i kóz, sąsiadki zaczynały stukać garnkami, by przygotować śniadanie dla bliskich, a często w jednym domu mieszkało nawet i piętnaście osób, tak jak było u nas. Rozbudzone niemowlę głośnym krzykiem domagało się mleka, pogdakujące kury grzebały w piachu w poszukiwaniu przeoczonego wczoraj ziarenka. Kogut też zdążył się przebudzić.
Trzepiąc skrzydłami, głośnym pianiem obwieszczał nadejście nowego dnia, znów ubiegłszy imama, który nie zaczął jeszcze wzywać z minaretu wiernych do porannej modlitwy. Gdzieś w oddali rozlegał się warkot uruchamianych maszyn, którymi mężczyźni wyruszali do pracy bądź meczetu po zjedzeniu śniadania przygotowanego przez żony, rybacy szykowali się do kolejnego połowu w wodach Oceanu Indyjskiego, pełni nadziei, że właśnie dziś wrócą z obfitym połowem, może nawet tak wielkim, że nie będą musieli pracować do końca tygodnia.
Ze snu wyrwał mnie delikatny dotyk dłoni matki, mojej hoyo. Gładziła mnie po nodze i powtarzała szeptem w półmroku:
– Hibo… Hibo, zbudź się.
Kiedy, wciąż jeszcze rozespana, wstałam, wzięła mnie za rękę i wyprowadziła z pokoju, który dzieliłam z kuzynkami − Fatimą, Aminą i Saidą. W ciemnościach ledwie rozróżniałam ich sylwetki w wąskich łóżkach. Znajdowały się tylko parę metrów ode mnie, a przecież tak daleko stąd, gdzieś w krainie sennych marzeń. Bawełniana koszula nocna wręcz parzyła skórę w tę upalną somalijską noc, powiewając mi wokół kostek, kiedy matka prowadziła mnie przez pogrążony we śnie dom.
Nie było nawet piątej, zbyt wcześnie, by pierwszy brzask zdążył rozjaśnić okna, ale mury domu wciąż kryły w sobie żar poprzedniego dnia, wszystkich wcześniejszych dni. Upał towarzyszył nam od zawsze, więc nauczyliśmy się nie zwracać na niego uwagi – somalijskie noce były gorące, ale dni jeszcze gorętsze.
Spod zamkniętych drzwi pokoi, które mijałyśmy, sączyło się światło. Za nimi ciotki zaczynały się już krzątać, przygotowując do kolejnego dnia, wypełnionego gotowaniem i sprzątaniem.
Tyle że dziś wszystko miało wyglądać inaczej.
Hoyo zaprowadziła mnie do kuchni. Rozpaliła ogień i napełniła wodą blaszaną balię. Potem powoli zdjęła mi koszulę przez głowę i wsadziła mnie, ciągle zaspaną, do balii. Myła moje ciało, maczając szmatkę w ciepłej wodzie i nacierając ją mydłem, a następnie delikatnie rozprowadzając mydliny po skórze. Robiła to raz za razem, a jej dotyk był tak delikatny jak nigdy dotąd. Nuciła przy tym ludowe piosenki, które poznałam jeszcze jako niemowlę, na długo zanim nauczyłam się rozumieć ich słowa.
– Moja śliczna córeczka… Najpiękniejsza na świecie…
Co jakiś czas przyciągała mnie do siebie, by ucałować moje skronie i powiedzieć mi, jak bardzo mnie kocha. Byłam jeszcze senna, więc nawet nie przyszło mi do głowy, by zapytać, czemu zbudziła mnie tak wcześnie albo dlaczego kąpię się o tej porze zamiast jak zawsze wieczorem – po prostu rozkoszowałam się jej czułością.
– Czeka cię wielki dzień, Hibo – powiedziała w pewnym momencie, całując moje namydlone ramię. – Będziesz dzielna, a ja nie opuszczę cię na krok. Nigdy tego nie zapomnisz. Będę przy tobie cały czas. – Uśmiechnęłam się lekko, kiedy uścisnęła mnie po raz kolejny, rozgrzaną i wciąż śpiącą. – Kocham cię – dodała, obsypując moją buzię całusami.
Czy gdybym przyjrzała się jej uważniej, dostrzegłabym na jej twarzy ślad niepokoju? Czy zauważyłabym, że jej brązowe oczy nie lśnią tego ranka jak zwykle?
(...)
***
Wyobraź sobie, że masz sześć lat. Matka budzi cię w środku nocy, myje i ubiera w zniszczone ubranie, a potem prowadzi cię do złowróżbnie wyglądającego namiotu na końcu ogrodu. Tam zostajesz unieruchomiona siłą przez dorosłe kobiety i w okrutny sposób okaleczona. A wszystko to na polecenie twojej rodzicielki.
Hibo Wardere w dzieciństwie padła ofiarą obrzezania, zabiegu tak brutalnego, że w jego następstwie o mało nie straciła życia.
W wieku osiemnastu lat, po wybuchu wojny domowej w Somalii, przeniosła się do Londynu. Tam szybko się zorientowała, że to, co ją spotkało w ojczyźnie, na Zachodzie wcale nie jest czymś normalnym. To właśnie wtedy postanowiła poświęcić się walce ze zwyczajem okaleczania kobiecych narządów płciowych. Zajmując się wychowywaniem dzieci i każdego dnia zmagając się ze straszliwymi konsekwencjami obrzezania, starała się dowiedzieć jak najwięcej o korzeniach tej okrutnej tradycji. Obecnie Hibo pracuje w Londynie i pomaga dziewczętom, którym grozi wywiezienie przez rodziców za granicę w celu obrzezania.
Poruszająca, boleśnie szczera opowieść Hibo jest historią jej niezwykłego życia, ale również przyczynkiem umożliwiającym lepsze zrozumienie tej średniowiecznej praktyki, która miewa się zdumiewająco dobrze w XXI wieku w kraju oddalonym o tysiące kilometrów od Somalii. Przypadki FGM w Wielkiej Brytanii zbyt długo trzymano w tajemnicy. Teraz przyszła pora, by to zmienić.
Ta inspirująca historia ukazuje starcie dwóch kultur w łonie współczesnego społeczeństwa. Teraz okaleczanie kobiecych narządów płciowych to już bardzo brytyjski problem.