Śladami Emmy Wendy Walker
Zaskoczenie. Miłe. Tym bardziej, że poprzednia powieść autorki kompletnie mnie nie zachwyciła...
Bardzo dobrze prowadzona narracja, ciekawa, zawikłana dość historia, z toksyną w roli głównej.
Siostry - to już było.
Rozbita rodzina - to już było.
Zaginięcie - to już było.
Ale nie było jeszcze problemu narcystycznych zaburzeń osobowości w mojej karierze czytelniczej i jej wpływie na najbliższych.
Skrócik.
Trzy lata temu, 17-letnia Emma Tanner i jej 15-letnia siostra Cassandra opuściły dom i zniknęły w środku nocy.
Po paru latach Cass pojawia się w rodzinnym domu, ale bez Emmy. Dr Abby Walker z FBI, psychiatra sądowy, która od początku prowadziła tą sprawę i podejrzewała, że nie wszystko w tej rodzinie jest takie, na jakie ma wyglądać, jest zdesperowana - koniecznie chce wiedzieć, co się stało i pragnie znaleźć Emmę, zanim będzie za późno.
Cass zaczyna opowiadać.
O kłótni w środku nocy.
O odejściu Emmy.
O ukryciu się w samochodzie Emmy.
O plaży i tajemniczej parze, która czekała tam na Emmę.
O więzieniu na odległej wyspie.
O ciązy.
O dziecku.
O ucieczce.
Samotnej.
O powrocie do domu.
Samotnym.
Gdzie jest Emma? Czy została na wyspie? Czy w opowieści jej zdesperowanej, ale ocalonej siostry są jakieś luki?
Pierwszoosobowa narracja podkreśla tylko niepokojącą atmosferę, pełną domysłów, aluzji, iluzji i toksycznej miłości. Narcystycznej. Niebezpiecznej. Paraliżującej. I obezwładniającej.
Jest bardzo dobrze. Mocna siódemeczka. Przeczytane z ciągłym zaciekawieniem.
Okładka pożywna dla wyobraźni :)
MOJA OCENA: 7/10