"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Wypowiedz jej imię James Dawson

"...może tak właśnie powinno się mierzyć faktyczną długość czyjegoś życia – do momentu śmierci ostatniej pamiętającej cię osoby; dopóki ludzie nie przestaną składać kwiatów na twoim grobie."

Nie wiem, co to za przeoczenie u mnie na blogu, że wcześniej nie wrzuciłam tej świetnej powieści grozy dla młodzieży... Ale nie tylko dla młodzieży.

Bardzo dobra narracja, lekka, tzrymająca uwagę, komunikatywna, podkręcająca nastrój grozy, związany z legendą Krwawej Mary.

Rewelacyjna pozycja na Halloween i nie tylko.

Kto się odważy stawić czoło legendzie? Tylko czy to jest tylko legenda i plotka, mająca na celu wystraszenie wszystkich zainteresowanych, żądnych wrażeń?

Babska wersja Candymana ;-)

Mega polecam. 


MOJA OCENA: 8/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

Trzynaście lat wcześniej


Kap, kap, kap.

Kap, kap, kap.

Kap, kap, kap.

Zaczynało jej to działać na nerwy. Taylor Keane dokręciła kran z całych sił, a nawet użyła ścierki do naczyń, żeby móc mocniej zacisnąć na nim dłonie, ale denerwujący dźwięk kapania nie ustał. Skąd w takim razie dobiegał? Pochyliła się nad zlewem, przekręciła klamkę i uchyliła okno, a następnie zanurzyła ramię w kojącym nocnym powietrzu. Otworzyła dłoń. Nawet nie mżyło.

Najdziwniejsze było jednak to, że gdziekolwiek by poszła, odgłos kapania w każdym punkcie domu był jednakowo głośny, zupełnie jakby za nią podążał. Może i przespała większość zajęć z fizyki, ale była prawie pewna, że coś takiego nie powinno się wydarzyć.

Otworzyła szafkę pod zlewem, po czym – przecisnąwszy się obok niezliczonych butelek z wybielaczem oraz środkami do dezynfekcji i pielęgnacji mebli – odnalazła kolanko rury. Szybko przesunęła po nim palcem, żeby upewnić się, że jest suche. Po przecieku nie było ani śladu.

Kap, kap, kap.

Typowe. Rodzice, jak co tydzień, pojechali na swoje niedorzeczne zajęcia z salsy, więc sama musiała stawić czoło awarii hydraulicznej. Dzwoniła do nich raz za razem, ale nie odbierali telefonów.

Co. Za. Noc. Jakby nieobecność Jonny’ego, który obiecał ją odwiedzić, nie była wystarczająco dużym rozczarowaniem. Mieli w planie obejrzenie filmu na DVD połączone z całowaniem, ale on się wycofał, twierdząc, że coś go łapie. Parszywy łgarz poszedł pewnie grać z koleżkami na automatach. Taylor przeklęła w myśli swoją zgubną słabość do umięśnionych ramion i błękitnych oczu.

Kap, kap, kap.

– Boże, jakie to irytujące.

Zacisnęła obie pięści na zmierzwionych włosach karmelowej barwy, po czym wyszła z kuchni do salonu, tupiąc głośno ze złości. Odnalazła pilota, którym ściszyła telewizor.

Kap, kap, kap.

Dźwięk wydawał się dochodzić gdzieś z góry, być może z pustej przestrzeni oddzielającej oba piętra. Omiotła wzrokiem sufit w poszukiwaniu wybrzuszeń. Może powinna po prostu zadzwonić po hydraulika… Była pewna, że tak właśnie należało postąpić w przypadku przecieku. Z pewnością rodzice byliby jej wdzięczni za ocalenie sufitu przed zawaleniem. Dochodziła już jednak dziewiąta wieczorem i Taylor zadrżała, gdy wyobraziła sobie, ile musiało kosztować wezwanie całodobowego pogotowia hydraulicznego. W torebce nie miała nawet dziesięciu funtów.

Boso przeszła po beżowym dywanie z pluszu do holu, gdzie przesunęła wzrokiem po krętych schodach prowadzących na górę. Może dźwięk dochodził gdzieś z piętra? Tamtejsza łazienka wydawała się jego najbardziej prawdopodobnym źródłem. Warto to było sprawdzić.

Kap, kap, kap.

Głośniej i wyraźniej niż wcześniej: odgłos tłustych, lepkich kropli spadających na twardą powierzchnię. Tylko gdzie? Mieszkała tu od urodzenia (do momentu, gdy wyjechała do szkoły), ale nagle dom zaczął sprawiać dziwne, obce wrażenie. Nie chciała wyjść na cykora, ale naprawdę żałowała, że jest w tej chwili sama.

Taylor zdobyła się na odwagę i postawiła czubek stopy na pierwszym stopniu. Wygięła szyję, żeby zajrzeć na piętro. Droga była wolna. Światło kinkietu zawieszonego wysoko nad nią rzucało na sufit cień przypominający kształtem szpon. Zawahała się. Jakiś głos w jej głowie szepnął: „Nie idź na górę”.

– Weź się w garść, Tay – mruknęła sama do siebie.

Zaczęła wspinać się po schodach po dwa stopnie naraz, żeby pokazać domowi, że w ogóle się go nie boi. To nie był jakiś durnowaty horror przyniesiony przez Jonny’ego, żeby ją nastraszyć, tylko prawdziwe życie, a problem stanowiła zwykła cieknąca rura.

Gdy była już prawie na górze, wyjrzała zza balustrady. Niczego tu nie ma. Zbiornik na wodę znajdował się na strychu, ale – nawet gdyby przymknęła oko na podobieństwo sytuacji do scen ze znanych jej horrorów – nie było mowy, żeby weszła na niego sama, bo kręciły się tam pająki dorównujące rozmiarami małym kotkom. Jednak dźwięk kapania nie ustawał. Wręcz przeciwnie: krople opadały teraz z jeszcze większą częstotliwością, wybijając coraz szybszy rytm.

Na piętrze znajdowały się dwa możliwe źródła kapania: główna łazienka oraz łazienka przylegająca do sypialni rodziców. Zacisnąwszy pięści, weszła najpierw do pokoju rodziców. Nikłe światło sączące się przez żaluzje pozwoliło jej stwierdzić, że pomieszczenie jak zwykle było nieskazitelnie czyste i nie było tu śladów powodzi. Ruszyła w kierunku maleńkiej łazienki. Gdy włączyła światło, od razu dostrzegła przez szklane drzwi, że sucha jak papier kabina prysznicowa nie mogła być odpowiedzialna za kapanie. Ubikacji również nic nie dolegało – na płytkach nie było ani śladu wody.

Pozostała tylko jedna możliwość. Wróciła na korytarz i zaklęła. Przeciek wydawał się coraz większy. Dźwięk pojedynczych kropli brzmiał teraz jak nieprzerwany strumień, jakby ciecz lała się prosto na podłogę.

Pospiesznie przeszła do głównej łazienki i pociągnęła za sznureczek od lampy. Żarówka zapaliła się z wahaniem, bzycząc i mrugając, po czym wypełniła pomieszczenie bladym, niepewnym światłem o zielonkawej poświacie. Taylor zaczęła się zastanawiać, czy przeciek może mieć wpływ na instalację elektryczną. Poza żarówką wszystko wyglądało normalnie, ale dźwięk wody był tu najgłośniejszy. Zasłonka prysznicowa została rozciągnięta na całą długość wanny. Taylor poczuła się jak kompletna blondynka. Tyle zamieszania, a to tylko woda kapała z prysznica do wanny.

Światło znowu zamigotało. I zbladło. Nie opuszczało jej kłucie w żołądku. „To tylko prysznic” – przekonywała sama siebie. Powoli przesunęła stopy po płytkach podłogi, następnie wsparła się o umywalkę i w wiszącym nad nią bogato zdobionym lustrze ujrzała własną pobladłą twarz. Wyciągnęła dłoń w kierunku zasłonki i musnęła palcami krawędź plastiku. „Zrób to tak, jakbyś zrywała plaster…”.

Szarpnęła kotarką, strącając przy tym kilka butelek szamponu do pustej białej wanny. Głowica prysznica wisiała nad jej głową wyczekująco, a z jej otworów nie wydobywała się ani kropla wody.

– Co, do…? – stęknęła Taylor, odsuwając się od wanny. – To jakieś szaleństwo!

Kap, kap, kap. Dźwięk rozbrzmiewał bardzo głośno. Skąd mógł dochodzić?

[...]

***

Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Horror.

Trójka nastoletnich przyjaciół w noc Halloween przyzywa ducha legendarnej Krwawej Mary. To, co miało być zabawą, zmienia się w koszmar i dramatyczną walkę o przetrwanie. Bobby, jej przyjaciółka Naya i przystojny Caine muszą się zmierzyć z nawiedzającą ich w snach upiorną siłą mieszkającą po drugiej stronie lustra. Nastolatkowie odkrywają tajemnicę z połowy XX wieku. Odnajdują jedyną ofiarę, która umknęła Krwawej Mary i od lat przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Czego upiór pragnie naprawdę – ukojenia czy zemsty?




AUTOR


Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger