Zniknięcie Annie Thorne C.J. Tudor
Już dawno nie czułam się tak dobrze w moich starych, grozowych klimatach!
I ocena byłaby 10/10, gdyby nie skłonność autorki.
Skłonność do zapożyczeń.
Od Kinga.
Ponownie.
Nie napiszę w tym przypadku tego brzydkiego słowa "plagiat", bo tym razem, w przeciwieństwie do Kredziarza, pani pisarz powstrzymała się trochę bardziej przed kalkowaniem i "zgapiła" "tylko" dwa motywy / nie będę pisała jakie, bo znawcy prozy Kinga od razu będą mieli spojler przed nosem.../.
Reszta, jej pomysłu (chyba, bo nie przeczytałam jeszcze wszystkich książek świata) była REWELACYJNA.
Świetny klimat, świetny. Postać głównego bohatera boska, łącznie z sarkazmem i poczuciem humoru. Małe miasteczko. Tajemnica. Dzieciaki. I śmierć.
Czy aby na pewno?
Nie wrzucę tu skróciku, wystarczy ten enigmatyczny opis z okładki.
Dlaczego?
Bo tak naprawdę nie zdajecie sobie sprawy z tego, o czym będziecie czytać! Nawet nie macie pojęcia:)
Nie dziwię się, że pieję z zachwytu, bo to przecież toczka w toczkę klimat kingowski.
Bardzo jest zdolna pani T. Trzymam za nią kciuki, żeby kolejna jej powieść była jeszcze lepsza, ale już całkowicie wyjęta z jej głowy.
POLECAM BARDZO - czytać po zmroku!!!!! Naprawdę creepy powieść, pełna mroku, uroku dzieciństwa i tajemnic, które kiedy chcą, zawsze wyjdą na jaw.
"Miejsca też mają swoje sekrety, podobnie jak ludzie. Po prostu trzeba się do nich dokopać. W ziemi, w życiu, w czyjejś duszy."
MOJA OCENA: 9/10