Astronautka S. K. Vaughn
"Dlaczego postanowiłam być z dala od ludzi, Ziemi i normalnych relacji? Uciekałam od czegoś? Od siebie samej? A może byłam poszukującą mocnych wrażeń kretynką pozbawioną zdrowego rozsądku, jakim Bóg obdarzył nawet zwykłego bezpańskiego kundla?Dlaczego nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie?"
Początek tej opowieści jest bardzo statyczny, właściwie troszkę nudnawy, bez fajerwerków.
Klimat buduje się bardzo powoli. Ale czy się zbuduje do końca?
Generalnie nie przepadam za takim owijaniem innego nadzienia, niż to, które sugeruje opis, w papierek sugerujący coś smacznego.
Jeśli ma być kosmicznie, strasznie i tajemniczo - oczekuję, że właśnie tak będzie.
Tu nie było tak do końca. Miała być wyprawa ksmiczna w nieznane, tajemniczy wirus i amnezja głównej bohaterki.
Dostajemy dramat i rozkminki życiowo-sercowe NA TLE czegoś potencjalnie bardzo intrygującego, co mogło być tematem glównym, lecz jest niestety tylko pasem startowym dla thrillera o władzy.
Można przeczytać, jednakże u mnie szału nie było.
MOJA OCENA: 6/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
TU
***
Boże Narodzenie, rok 2067 Na uszkodzonym, pogrążonym w ciemnościach statku kosmicznym Hawking II rozbrzmiewa Cicha noc. Pozostała na nim tylko jedna osoba, komandor Maryam „May” Knox. Jedynie May przeżyła pierwszą załogową misję na Europę, księżyc Jowisza. Pomóc może jej wyłącznie mąż, Stephen, naukowiec z NASA, który kierował misją z Ziemi i któremu May złamała serce, a który teraz sam znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Mężczyzna nie ma pojęcia, że nie wszystkim zależy na tym, aby May wróciła na Ziemię żywa. A co jeszcze gorsze: nikt nie podejrzewa nawet, że wbrew wszelkim pozorom kobieta może jednak nie przebywać na tym statku sama… Teraz May walczy o życie i tylko wędrujący przez niezgłębiona pustkę głos Stephena może sprowadzić ją do domu.