Prawie jak w domu Sarah Gaiey
"Tak to właśnie działa: bestie czekają, aż człowiek się zbudzi na tyle, by dało się go przestraszyć, czekają, aż człowiek wyrwie się ze snu na tyle, by mieć nadzieję na litość, której z pewnością mu nie okażą."
Ta historia miała iść u mnie w odstawkę, zerknęłam tylko na początek, żeby zobaczyć, czy cokolwiek ze mną tu zagra...
I zaskakująco zagrało!
Przede wszystkim bardzo dobry początek, pełen niedopowiedzeń i utrzymujący niepokój i zaciekawienie już od pierwszych zdań.
To sprawia, że chce się czytać nadal.
Nie wiadomo, z czym ma się tutaj do czynienia: czy to horror, czy dramat, czy thriller? I to jest też dobry zabieg. Nie napiszę, czym w końcu okazała się ta historia, ale powiem tylko, że ocena wzrastała wraz z napięciem!
Moim zdaniem udaław się autorce przede wszystkim atmosfera i bardzo dobrze zarysowane postaci, szczególnie rodziców. Matka wymiata. Fajowata scena z kołderką...😱 A końcóweczka? Miodzio!
Jest to jeden z najbardziej oryginalnych pomysłów, z jakimi się spotkałam, jeśli chodzi o rodzinne domy.
Mega polecam i nie wiem, dlaczego takie słabe oceny - u mnie uczciwie wysoko. Bardzo klimatyczna wyszłaby z tego ekranizacja, stawiająca przede wszystkim na niedopowiedzenia, niepokój i gęsty nieznany mrok. I przede wszystkim odczucie, a nie akcję. Tak się czyta dobrą PRAWDZIWĄ grozę.
Ktoś, komu podobał się film Possum i Babadook, będą usatysfakcjonowani.
Jeśli chciałabym troszkę pomarudzić to... okładka mogłaby być zdecydowanie bardziej klimatyczna.
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***