"To jest mój dom. Nieważne, ile razy przemalują ściany i wymienią podłogi... To zawsze będzie mój dom."
No i tak lubię.
Miało być strasznie - strasznie było.
Rodzina. Przeprowadzka. Nowe życie. Nowy dom.
Nawiedzony.
Kto nie kocha takich począteczków?
Świetna głowna bohaterka, zresztą wszyscy tam są świetni, nawet ta mała gnojówka, irytująca prawie do samego końca.
Super historia, obrazowa, jedna z tych gotowców na scenariusz - nie zdziwi mnie ekranizacja.
Coś, co się wydaje tylko legendą, nagle ożywa w odnowionych (ale nie nowych) ścianach.
Coś, co ukrywa się w piwnicy...
Mega polecam, nie ma nudy, jest akcja, jest reakcja, rewelacyjny klimat, dialogi błysk, zero mdłości i blazerstwa, bardzo pozytywne nierozczarowanie.
Jest horror, jest napięcie, jest dramat, są emocje.
MOJA OCENA: 8/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
TU
***
Marigold ucieka przed duchami. Widma jej dawnego życia wciąż ją prześladują, ale przeprowadzka z rodziną, w zupełnie inne otoczenie, może być dla niej nowym początkiem. Jej mama przyjęła nową pracę, która zapewnia bezpłatne zakwaterowanie, a Marigold musi teraz dzielić przestrzeń ze swoją nową rodziną, w tym nieznośną, dziesięcioletnią przyrodnią siostrą Piper.
Odnowiony, piękny dom, położony w mieście pełnym ruin, ma swoje sekrety. Przedmioty znikają, drzwi otwierają się same, a w pomieszczeniach unosi się nieprzyjemny zapach, który zdaje się zauważać tylko Marigold. Co gorsza, Piper ciągle mówi o nowej przyjaciółce, która nie chce w posiadłości nowych lokatorów, a w szczególności Marigold.
Mari dowiaduje się, że zagrożenie nie ogranicza się do ulicy, przy której teraz mieszka. Miasteczko też ma swoje tajemnice. A one zawsze wyjdą na jaw. Nawet przez najmniejsze szczeliny.
Ale „uciekać przed duchami” to tylko metafora, prawda?