"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Bez śladu - Tana French

Jak dla mnie i jak na razie najsłabsza część, ale i tak przyjemnie spędzony czas:) Frank, zarysowany w drugiej części, zupełnie mi się nie zgadzał wizerunkowo w części trzeciej, może dlatego takie wrażenie... Ale i tak..

POLECAM CAŁĄ SERIĘ!

MOJA OCENA: 8/10

W życiu liczy się tylko kilka chwil. Zazwyczaj można im się lepiej przyjrzeć jedynie z perspektywy czasu, długo po tym, jak przeleciały: chwila, gdy postanowiłeś zagadnąć dziewczynę, zwolnić przed niewidocznym zakrętem, jednak poszukać prezerwatywy... Mnie dopisało szczęście, chyba mogę tak powiedzieć. Wziąłem tę chwilę pod lupę i przekonałem się, jak rzeczywiście było. Poczułem opływającą mnie falę życia, gdy pewnej zimowej nocy czekałem w ciemnościach u wylotu Faithful Place.
Miałem dziewiętnaście lat, na tyle dużo, by zmierzyć się ze światem, i na tyle mało, by robić głupstwa. Tamtej nocy, ledwie moi dwaj bracia zaczęli chrapać, z plecakiem na grzbiecie i martensami w ręku wymknąłem się z naszej sypialni. Zatrzeszczała podłoga, w pokoju moich sióstr któraś mruknęła przez sen, ale tamtej nocy miałem czarodziejską moc, płynąłem na fali, nic, nie mogło mnie powstrzymać; rodzice nawet nie przewrócili się na drugi bok, gdy przechodziłem na wyciągnięcie ręki obok ich rozkładanej kanapy w pokoju od ulicy. Czerwony żar dogasającego ognia szemrał na kominku. plecaku znajdowały się najważniejsze rzeczy: dżinsy, T-shirty, radio z drugiej ręki, sto funciaków i świadectwo urodzenia. Niczego więcej człowiek nie potrzebował, jadąc do Anglii ‒ w tamtych czasach.
Bilety na prom były u Rosie.
Czekałem na nią na końcu ulicy, w mroku, gdzie nie sięgał krąg mętnego żółtego światła latarni. W zimnym jak szkło powietrzu niósł się aromatyczny chmielowo-palony zapach z browaru Guinnessa. Na nogach miałem trzy pary skarpetek i martensy, ręce wetknąłemgłęboko w kieszenie niemieckiej wojskowej kurtki z kapturem i po raz ostatni wsłuchiwałem się w odgłosy życia swojej ulicy, płynące dalej z prądami nocy. Słowa wypowiedziane ze śmiechem przez kobietę: „A kto tu mówi, że możesz”, trzask zamykanego okna. Chrobot szczura biegnącego po ceglanym murze, kaszel mężczyzny, świst kół roweru, który przemknął za rogiem; burkliwy głos Wariata Johnny'ego Malone'a z sutereny pod czternastym, który gadał do siebie przed snem. Słysząc jakąś parkę, zduszone jęki i miarowy łomot, przypomniałem sobie zapach szyi Rosie i z szerokim uśmiechem spojrzałem w niebo. Rozległy się dzwony wybijające północ ‒ z katedry Kościoła Chrystusowego, katedry Świętego Patryka, kościoła Świętego Michana ‒ potężne, pełne tony spływały z nieba, jakby uroczyście witały nasz potajemny Nowy Rok.
Gdy wybiły pierwszą, ogarnął mnie strach. Lekki szelest, głuchy odgłos niosący się z oddali przez ogrody na tyłach domów, i wyprostowałem się pełen gotowości, ale ona nie przeszła przez mur na końcu ulicy; pewnie ktoś wkradał się do domu przez okno, z poczuciem winy, że tak późno. Pod siódemką zaczęło płakać najmłodsze dziecko Sallie Hearne, zawodziło słabym, zrezygnowanym głosem, aż w końcu Sallie ocknęła się i zaczęła mu śpiewać: I know where I'm going... Painted rooms are bonny*. * „Wiem, dokąd zmierzam... Pomalowane pokoje są śliczne...” (z tradycyjnejpiosenki irlandzkiej).
Gdy wybiły drugą, z tych nerwów jakbym dostał kopa w tyłek.
Przerzuciło mnie przez mur na końcu ulicy do ogrodu przy domu pod szesnastym, który był przeznaczony do rozbiórki jeszcze przed moimi narodzinami, ale mimo straszliwych ostrzeżeń okupowaliśmy go całą gromadą, zostawiając tam puszki po piwie, stosy petów i utracone dziewictwo. Wbiegłem zbutwiałymi schodami na górę, przeskakując po cztery stopnie naraz, nie przejmując się, że ktoś może usłyszeć.Byłem taki pewny, już ją widziałem, grzywa miedzianych kędzierzawych włosów i zaciśnięte w pięści ręce na biodrach: „Gdzieś ty się podziewał, do cholery?”.Połamane deski podłogi, dziury wybite w tynku, kupa śmieci, podmuchy zimnego wiatru w ciemnościach ‒ poza tym nikogo.pokoju frontowym na piętrze znalazłem list, właściwie kartkę z zeszytu. Fruwała po gołej podłodze, w prostokącie bladego światła, które wpadało przez okno, i wyglądała tak, jakby leżała tam od stu lat.Wtedy wyczułem, że zaszła zmiana: opływająca mnie fala życia załamała się i nabrała zabójczej siły, zbyt dużej, by z nią walczyć, i już mi niesprzyjającej.
Nie zabrałem listu. Gdy wychodziłem spod szesnastego, znałem treść na pamięć i została mi reszta życia, żeby uwierzyć w to, co tam było napisane. Położyłem go z powrotem na podłodze i wróciłem na koniec ulicy. Czekałem w mroku, przyglądając się obłokom paryulatującej mi z ust w świetle latarni, a tymczasem dzwony biły na trzecią, potem czwartą i piątą. Noc rzedła, nabierała smętnej szarości, za rogiem stukał po bruku wózek mleczarza w drodze do mleczarni, a ja wciąż czekałem na Rosie Daly u wylotu Faithful Place.


***

W życiu liczy się tylko kilka chwil. W życiu dziewiętnastoletniego Franka Mackeya takim przełomowym momentem okazuje się niedoszłe spotkanie z ukochaną dziewczyną, Rosie Daly. Wspólnie planowali uciec z Dublina i szukać lepszej przyszłości w Anglii. Ale Rosie nie pojawiła się w umówionym miejscu u wylotu uliczki Faithful Place – zostawiła jedynie list, z którego wynikało, że postanowiła uciec sama. Potem wszelki słuch o niej zaginął. Wydarzenie to położyło się cieniem na życiu nastolatka. Frank odszedł z domu terroryzowanego przez despotyczną matkę i ojca alkoholika oraz zerwał wszelkie kontakty z rodziną – poza najmłodszą siostrą. Dwie dekady później Frank, teraz rozwiedziony ojciec dziewięcioletniej Holly, pracuje jako detektyw w wydziale operacji tajnych policji. W przeznaczonym do rozbiórki domu na Faithful Place robotnicy znajdują walizkę należącą do Rosie. Frank nabiera podejrzeń, że być może dziewczyna wcale nie opuściła Irlandii. Z pomocą brata, Kevina, przeszukuje budynek i znajduje potwierdzenie swoich domysłów: w suterenie, ukryte pod betonową płytą, spoczywają rozkładające się zwłoki zaginionej. Dochodzenie prowadzi kolega i rywal Franka ze szkoły policyjnej, detektyw Mick Kennedy z wydziału zabójstw. Mackey dostaje od niego kategoryczny zakaz ingerowania w tok śledztwa. Gdy jednak następnego dnia w niewyjaśnionych okolicznościach ginie sam Kevin, a przy jego zwłokach policja znajduje list Rosie sugerujący, iż wcale nie zamierzała porzucić Franka, mężczyzna bierze urlop i rozpoczyna prywatne śledztwo. Ku jego przerażeniu, prowadzi go ono do własnej córki...
Cykl: Zdążyć przed zmrokiem (tom 3)









Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger