Obserwatorzy A.M. Shine
"Te sworzenia są nikczemne. Bawią się ludźmi. I wygląda na to, że sprawia im to frajdę."
Szczerze?
Beznadziejny początek. B E Z N A D Z I E J N Y.
A szkoda, bo dobry początek to zazwyczaj sukces całej powieści.
Zazwyczaj.
Całe szczęście tu tak nie było. Po mega nijakim wstępie, kompletnie niekompatybilnym z moją percepcją (gdzie ze strony na stronę obiecywałam sobie to przekartkować...), nagle okazało się, że zaczyna tak naprawdę coś się dziać- i to nie tylko w akcji.
A jak się zaczęło-gdzieś tak mniej więcej od prawie połowy, tak już potem było całkiem nieźle, na tyle, że na bank pomysł tej powieści zostanie mi w głowie.
Warto więc zacisnąć zęby na początku.
Lubię takie twisty. Bardzo nawet, a były tam takie dwa bardzo smaczne i bardzo creepy, które wywołują od razu ciareczki, a nawet lekki szoczek. Atmosfera odrealnienia, która okazuje sę nieprzekraczalna. Zaufanie, które okazuje się oszustwem. Rzeczywistość, która zostaje naruszona.
Czad.
Bardzo mało jest powieści w takich klimatach, dlatego warto docenić każdą. I w stosunku do tych,które czytałam do tej pory (Odmieniec, Skradzione dziecko), Obserwatorzy klasują się dość wysoko.
Gdyby jeśli narracja była bardziej przystępna, byłoby naprawdę super!
Rewelacyjna postać Madeline!
Pomysł 10/10. Przekaz duuużo niżej.
Ekranizacji nie oglądałam, bo na Maxie obraz jest tak ciemny, że nie widziałam, na co patrzę... Nadrobię.
Edit. Nadrobiłam i stwierdzam, że film można oglądać tylko po przeczytaniu książki, wtedy ma mega swój urok i zarąbiasty soundtrack.
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
***