"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Myszoodporna kuchnia Saira Shah

"Na początku bałem się ją pokochać - mówi Tobias. - Ale nie kochając jej, czułem się jeszcze gorzej. Teraz kocham ją tak mocno, że aż strach - bo wiem, że kiedyś złamie nam serce. Ale przynajmniej czuję, że żyję. To, co mamy, to jest właśnie prawdziwe życie. Nie jest łatwe, ale prawdziwe."

Takie bardzo mocne 6+.
Historia po części oparta na faktach. O zmaganiach z chorobą. O tym, że nie wszystko musi być przyjmowane z uśmiechem. O braku siły. O miłości. Bardzo realna.

"Zasypiamy. We śnie krzyczę na całe gardło, że nie chcę być matką upośledzonego dziecka."

Narracja dobra - trzyma kontakt z czytelnikiem.

Polecam

MOJA OCENA: 6/10



PRZECZYTAJ FRAGMENT!



Bóle przychodzą i odchodzą, jak wzbierające i opadające morskie fale. Nie przypomina to ani trochę orgazmu, wbrew temu, co twierdziła moja newage’owa nauczycielka rodzenia, ale też nie ma nic wspólnego z opowieściami mojej mamy o pękających miednicach i kobietach na granicy obłędu.
Wciągam gaz i powietrze, i tęsknię za widokiem twarzy Tobiasa, za jego szelmowskim urokiem i porozumiewawczym błyskiem w oczach. Mama, kiedy go poznała, stwierdziła, że wygląda jak poczciwy koń. Tobias nie znosi tego porównania, ale mnie bardzo się spodobało.
Wreszcie się zjawia, czarne kędziory jeszcze bardziej rozczochrane niż zwykle, spóźniony na narodziny swojego pierwszego dziecka, cały on. Jego nieświeży wygląd składam na karb długiego wieczoru na mieście. Tobias nie należy do ludzi martwiących się na zapas.
Znajduję chwilę, by pogratulować sobie w myślach, że od początku – odkąd pierwszy raz go ujrzałam – wiedziałam, że będzie idealnym partnerem i ojcem dla mojego dziecka. Wtem rozlega się krzyk położnej: dziecku zamiera tętno. Sala rozbłyska mnóstwem świateł. Zbiegają się ludzie w niebieskich kitlach. Tobias, nieogolony i mokry od potu, woła z płaczem: „Tak, tak, jak uważacie, tylko zróbcie coś!”. Lekarze aplikują mi znieczulenie zewnątrzoponowe i przystępują do cesarskiego cięcia.
Zaciągają zasłonę. Mam wrażenie, jakby w moim brzuchu przestawiano meble. Balansuję na granicy świadomości. Środki przeciwbólowe – te naturalne, wywołane przez poród, i te dużo mocniejsze, wstrzyknięte przez lekarzy – chyba robią swoje, bo po dziewięciu miesiącach nerwów nareszcie ogarnia mnie błogi spokój.
Znów szarpanie.
Ktoś woła: „Dziewczynka!”.
Słyszę głośny płacz: moja córeczka przyszła na świat, jest za zasłoną. Nie widzę jej. Sekundy wloką się jak godziny. Nie mogę się doczekać.
Wreszcie mi ją przynoszą.
Ma duże szare oczy, jedno ciut mniejsze od drugiego. „Nie jest zbyt piękna” – przemyka mi przez myśl. Zaraz potem otwiera mi się w głowie jakaś klapka i już nie potrafię sobie wyobrazić śliczniejszej twarzy niż ta lekko asymetryczna buzia z szarymi oczkami różnej wielkości. Tobias staje u mojego boku, nie może powstrzymać łez szczęścia, dumy i miłości.
To jeden z tych rzadkich momentów doskonałej harmonii, kiedy człowiek nie chce być nigdzie indziej. Przeszłość i przyszłość znikają, istnieje tylko ta chwila.
Wywożą mnie na korytarz. Trzymam córkę przy piersi i myślę sobie, że to dopiero początek. Jest moja, zawsze będzie moja. Mamy całe życie, żeby się poznać. Czuję przypływ miłości, jakiej nie czułam nigdy dotąd; miłości, która promieniuje na maleństwo, na Tobiasa i jeszcze dalej, rozjaśnia cały świat, taka jest wielka.
Widziałam w życiu kilka noworodków i wszystkie drżały, jak gdyby poruszone wspaniałością tego świata i odległością, jaką przebyły. Ale nie ona. Mój mały przybysz z kosmosu jest zupełnie spokojny.
Nagle zaczyna się trząść. Kątem oka widzę zaciśniętą piąstkę wymachującą w powietrzu. Tobias krzyczy: „Coś jest nie tak!”.
Chwyta mnie pierwotny, podskórny lęk: O nie, to koniec. Koniec naszego normalnego życia.
Nadbiegają lekarze i znów czuję się jak na planie „Ostrego dyżuru” (...)


***

Anna i Tobias nie podejrzewają, że zmiana życiowych planów spowodowana narodzinami niepełnosprawnej córki Frei okaże się dla nich początkiem niezwykłej duchowej wędrówki. Przede wszystkim jednak żadne z nich nie spodziewa się tego, jak bardzo Freja samym swoim istnieniem wpłynie na życie wszystkich dookoła.

Anna, Tobias i Freja opuszczają szary Londyn i zamieszkują w Langwedocji, w sypiącym się, pełnym gryzoni wiejskim domu, który jak magnes przyciąga rozmaitych dziwaków. Anna robi wszystko, by jej życie wróciło na właściwe tory, ale im bardziej stara się zapanować nad otoczeniem, tym silniej wszystko sprzysięga się przeciw niej.

W miarę jak z upływem pór roku dojrzewają kolejne owoce i kwiaty – wiśnie, figi, róże damasceńskie – Anna, korzystając z pochodzącego z czasów wojny notesu z przepisami dawnej mieszkanki Les Rajons i bohaterki lokalnego ruchu oporu, mozolnie przerabia je na konfitury i przelewa do słoików na tyle solidnych, by oparły się wszędobylskim gryzoniom.

Myszoodporna kuchnia to ciepła i pełna humoru opowieść, która wzrusza i daje do myślenia, a przede wszystkim pokazuje, że najpiękniejsze rzeczy w życiu bywają również najbardziej pogmatwane.











Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger