"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Dziewczyny chcą się zabawić Izabela Szolc, Adrianna Michalewska

"Umyśliła sobie już wcześniej, że tatuś nie umarł, tylko wyjechał. Bo przecież tak zachowują się ojcowie. Nie umierają. Nie umierają, przynajmniej do chwili, aż ich córki przestaną być dziećmi."

Plusem jest narracja, osadzona w latach 80/90 - czytało się jak własny pamiętnik.
Sama narracja bardzo dobra, płynna, utrzymująca kontakt z czytelnikiem.
Minusy?
Za dużo śmierci, cierpienia i chorób.
Nie lubię takich dołujących opowieści w tych klimatach, w realu takich historii mamy na pęczki.
Plusy?
Przyjaźń. Energia. Entuzjazm. Miłość. Nadzieja. I wiara.

Na wskroś polska opowieść. Dzieciństwo przedstawione w magiczny sposób;)
Polecam.

MOJA OCENA: 6/10


PRZECZYTAJ FRAGMENT!



LITZMANNSTADT, 1994 ROK

Młoda kobieta, klęcząc na drewnianej podłodze, z trudem usunęła resztki zaprawy murarskiej łączącej zielone kafle w dużym piecu w salonie. Fragmentem połamanej łyżki cierpliwie wyciągała okruchy lepiszcza, łamiąc przy tym i tak już zniszczone paznokcie. Opuszki jej palców krwawiły.
Za oknem był słoneczny sierpniowy dzień 1944 roku. Jakiś gołąb usiadł na parapecie i gruchał, zaglądając przez brudną szybę do wnętrza mieszkania. Zaciekawił go ruch w zwykle pustym pomieszczeniu. Skoro byli tam ludzie, mogło to oznaczać, że trafi mu się odrobina kaszy, kilka okruchów chleba, cokolwiek nadającego się do zjedzenia. Liczył na to, że uda mu się coś wyłudzić. Gołębie są w tym bardzo dobre. Hałasują tak długo, aż w końcu ktoś podzieli się z nimi tym, co ma. Choć trzeba przyznać, że w Litzmannstadt 1944 roku zapasów już nie było. A na pewno nie w tej zrujnowanej kamienicy z wybitymi szybami ślepych okien.
Gruchał i gruchał, jakby nie dowierzał, że w widocznej z parapetu szafie nikt nie trzyma lnianego woreczka z jedzeniem. Chodził tam i z powrotem po kamiennym parapecie, ograniczonym z trzech stron drewnianym płotkiem, kiedyś pomalowanym na biało. Teraz płotek był obdarty z farby, zniszczony i biedny, jak cała ta kamienica. Jak ta dziewczyna w pokoju, do którego zaglądał gołąb.
A ona niezdarnie przetarła czoło, zostawiając na nim brudną smugę. Czarne włosy, rano jeszcze pewnie spięte w kok, teraz wysunęły się ze spinek, opadając brudnymi strąkami na ramiona. Nie miała czasu ich umyć. Nie myła ich od dawna. Nawet gdyby chciała, od miesięcy w kamienicy nie było wody. Chodziła czasami do studni, wtedy, gdy jeszcze tak bardzo się nie bała. Gdy Litzmannstadt nie było miejscem tak strasznym. Ale od kiedy straciła pracę w zakładach mydlarskich na zapleczu kamienicy przy Pomorskiej, nie była już nikomu potrzebna. Nie tylko odebrano jej prawo do jedzenia ciemnego pełnego trocin chleba, który raz na kilka dni rozwożono wózkiem po getcie, ale pozbawiono możliwości mycia się, picia i spokojnego snu. Nie miała niczego, co warto by było zatrzymać. Tylko tę niewielką paczkę listów, związanych brudną, dawniej błękitną tasiemką. Zamknęła ją w metalowym pudełku, jakby chciała odgrodzić od reszty świata. Zresztą teraz, w sierpniu 1944 roku, to i tak nie miało już znaczenia. Getto było likwidowane. Ponad sześćdziesiąt tysięcy ludzi, jeszcze do niedawna darmowych robotników pracujących na potrzeby Adolfa Hitlera, otrzymało wyrok śmierci. Kierujący gettem prezes – Chaim Rumkowski – nie mówił już o pracy, która ma ich chronić. Nie mówił już o dzieciach, które trzeba było poświęcić dwa lata wcześniej, aby ocalić innych. W getcie nie było już kogo oszczędzać.
Do Warszawy zbliżała się Armia Czerwona. Do Litzmannstadt zbliżał się koniec świata. A dziewczyna chciała żyć i kochać. Była przecież młoda. Miała do tego prawo. Mocniej chwyciła kikut łyżki, ryjąc w zaprawie. W końcu wypadł ostatni kawałek i mogła usunąć jeden z kafli, tuż nad podłogą. Krwawiącymi palcami z trudem go wyciągnęła i wsunęła pod spód metalowe pudełko. Uśmiechnęła się, jakby chciała się z tymi listami pożegnać. Nie powiedziała jednak ani słowa. Ponownie wsunęła kafel i obsypała go kurzem i popiołem z podłogi. Kapiące na popiół łzy tworzyły piękne arabeski. Ale dziś nie było nikogo, kto chciałby je podziwiać.
– Aufmachen! Schneller, schneller![1] – Dobiegło zza drzwi wejściowych, z korytarza, który prowadził do świata żywych i martwych. Kamienica stała na granicy łódzkiego getta. Z jej okien można było, przyciskając nos do okiennej szyby, zobaczyć kawałek Litzmannstadt, gdzie tysiące ludzi pracowały na chwałę III Rzeszy i biegały niczym mrówki albo, po drugiej stronie, kawałek getta, gdzie pod rządami Rumkowskiego, szefa tego miasta Żydów, ludzie nie liczyli już na nic. Nawet śmierć nie była dla nich łaskawa, zabierała ich wtedy, gdy zaczynali nienawidzić równie mocno, jak kiedyś potrafili kochać.
Kobieta podeszła do okna, aby przez jedną krótką chwilę spojrzeć w wyłupiaste oko gołębia, który wciąż miał nadzieję na garść kaszy lub okruch chleba. W chwili, gdy ktoś wyłamał drzwi do mieszkania, stanęła na parapecie, a zaskoczony tym obrotem spraw ptak usunął się na jego krawędź. I poszybowała, ścigana przekleństwami mężczyzn w czarnych mundurach i trzepotem ptasich skrzydeł. Gołąb przez chwilę przyglądał się lecącej postaci, zdumiony, że postanowiła go naśladować. A przecież wiadomo, że ludzie nie potrafią fruwać. Uważnie przyjrzał się sylwetce na bruku, zagruchał niezadowolony i odleciał (...)

***
„Dziewczyny chcą się zabawić” to historia utraconego dzieciństwa i młodości.

Cztery przyjaciółki: Monika, Amelia, Iza i Paulina wchodzą w dorosłość w Łodzi, która jest na skraju upadku. Tak jak bohaterki uczą się życia, tak ich rodziny starają się przetrwać czas wielkich przemian. Łódzkie kobiety – włókniarki, farbiarki, tkaczki, urzędniczki i nauczycielki szukają tego, co w życiu jest najważniejsze. Chcą kochać i być kochane. Chcą szczęścia swoich rodzin, codziennego obiadu dla swoich dzieci i przyszłości, której nie trzeba się bać.

„Dziewczyny chcą się zabawić” to opowieść o dramatycznych wyborach końca lat osiemdziesiątych XX wieku, gdy Polska rodziła się na nowo, a wraz z nią dorastało pokolenie, niegotowe na nadchodzące zmiany.

To historia upadających fabryk i bezrobocia, wielkich możliwości i gwałtownych zmian politycznych. To historia wielkich marzeń i straszliwych rozczarowań. Szalonej namiętności i ponurej rzeczywistości. To opowieść o prawdziwym życiu, które przytrafiło się czterem dziewczynom w Łodzi.




Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger