"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Bez końca - Martyn Bedford

Temat świetny. Okładka piękna. Opowieść? Już nie tak różowo.
Niby wszystko jest ok, ale jak na taką tematykę wszystko jest takie troszkę spłycone. Nie tej głębi, jak w przypadku innych powieść w tej tematyce, którą czytałam. 
Jednakże polecam, czyta się łatwo:)

MOJA OCENA: 6/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!

"Początek czegoś nowego.

Od wielu godzin jadą do odległego zakątku kraju, w którym Siobhan nigdy nie była. Nawet nie wiedziała, że takie miejsce istnieje. Słucha muzyki, spogląda na krajobraz przesuwający się za szybą albo patrzy na niekończącą się szosę, skubiąc brzeg fotela tak uporczywie, aż szew się rozrywa, po czym wsadza do środka palce i kawałeczek po kawałeczku wydłubuje piankę.
Po paru chwilach uświadamia sobie, co robi. I przestaje.
Obok niej siedzi tato z nieruchomym wzrokiem utkwionym w jezdni i dłońmi zakleszczonymi na kierownicy, jakby się obawiał, że w każdej chwili ktoś może mu ją wyrwać.
Od czasu do czasu coś jej pokazuje: samotną sarnę na skraju lasu, paralotnię szybującą po niebie albo znak drogowy z nazwą miasta, w którym mieszkał, zanim poznał mamę.
Za każdym razem pada parę słów, a potem znowu zalega długa cisza.
Na widok strzępków pianki piętrzących się w zagłębieniu przy fotelu robi jej się niedobrze; nie czuje mdłości, tylko odrazę do samej siebie. Jak ktoś na diecie, kto przyrzekał, że nie tknie słodyczy, a nagle widzi puste opakowania po wszystkich tabliczkach czekolady, które potajemnie zjadł. Ma pozdzieraną skórę na opuszkach palców i złamany paznokieć.
– Tato... – odzywa się, zaczynając kolejną krótką rozmowę.
„Uśmiechaj się, gdy chcesz coś powiedzieć, a będziesz mówiła milsze rzeczy”.
Tak mówiła babcia O’Driscoll. Ta, po której dostała imię Siobhan. Sama skraca je do Shiv, choć babcia nigdy nie używała tego zdrobnienia i zawsze zwracała się do niej Siobhan, czyli „Shiv-on”. Na przykład: „Shiv-on, czy raczysz się uśmiechnąć, zanim kąciki twoich ust opadną do ziemi?”. Teraz Shiv z całych sił próbuje się zmusić do uśmiechu. Chce być przyjemnym kompanem podróży. Normalną osobą. Tato nie zasługuje na to, żeby w jego towarzystwie barykadowała się w swojej głowie. Kocha ją. To dlatego to robią. To dlatego tam jadą.
Chce mu powiedzieć, że ona też go kocha, lecz słowa zamierają jej w gardle.
– Jak się z tym czujesz? – pyta tato. „To” oznacza cel ich podróży.
Shiv wzrusza ramionami.
Ojciec nie odrywa wzroku od jezdni.
– Nie chcesz się wycofać?
Wycofać. Nie „zmienić zdanie”, co oznaczałoby to samo, a jednak coś trochę innego.
– Nie – burczy pod nosem Shiv. – Nie chcę się wycofać.
Znowu wyszła z niej jędza. Wytrwała w byciu miłą jakieś dziesięć minut.
Tato nie ciągnie dalej tego tematu. Zbyt wiele razy już to wszystko omawiali. „Wycofanie się” oznaczałoby powrót do domu. Musiałaby dalej mieszkać – w takim stanie, w jakim się znajduje – razem z mamą. Z mamą i tatą, w takim stanie, w jakim oni się znajdują. Najczęściej jednak bez taty. Oraz, oczywiście, bez Declana. Dla Shiv oznaczałoby to przede wszystkim przebywanie we własnym towarzystwie, czyli sam na sam z osobą, którą się stała. Długie tygodnie letnich wakacji jawiły się jej jako labirynt bez końca, bez wyjścia.
Choć odpowiedziała stanowczo, że nie chce się wycofać, tak naprawdę wcale nie jest taka pewna swojej odpowiedzi.
Problemem nie jest to, co było, tylko to, co będzie. Po wielu tygodniach niecierpliwego oczekiwania – żałowała, że nie potrafi przewijać czasu do przodu – wreszcie nadszedł ten dzień. Zdaje sobie sprawę, że jeśli nie będzie miała się na baczności, jej determinacja osłabnie.
Co będzie, jeśli to nie pomoże?
Musi pomóc. Nic innego nie zadziałało. To jej ostatnia deska ratunku.
– Nie chcę dłużej taka być – rzuca do ojca.
On odkleja rękę od kierownicy i chwyta jej dłoń. Odzywa się, ale jego głos jest ochrypły, więc próbuje jeszcze raz:
– Dwa miesiące to wcale nie tak długo, Shivvers.
„Shivvers”. Nie zwracał się tak do niej od czasów podstawówki.
Gdy po paru chwilach tato chce zabrać rękę, Shiv go
powstrzymuje, mocno ściskając jego palce, przez co musi prowadzić auto jedną dłonią trochę dłużej.
Przed zjazdem z autostrady zatrzymują się na obiad. Shiv nie jest głodna, ale tato każe jej zamówić kanapkę. Zanoszą swoje jedzenie do stolika przy oknie.
Przygląda się swoim palcom. Cholernie ją szczypią.
Tato najwyraźniej nie dostrzegł, że zniszczyła fotel w samochodzie. Co by powiedział, gdyby zauważył? Nic. Przed Kyritos wściekłby się z powodu czegoś takiego. Ale teraz już nie. Wszystko się zmieniło.
– Dobrze się czujesz, Shiv?
– Mm-hmm.
Tylko przemyka wzrokiem po jej palcach, a potem spogląda przez okno.
– Jeszcze godzina drogi. Mniej więcej.
Podróżowanie z nim, tylko we dwójkę, przypomina jej wycieczkę do Londynu sprzed roku, miała wtedy „fazę na sztukę”. Tato postanowił zabrać ją w weekend na wystawę. Pojechali pociągiem i nocowali w eleganckim hotelu. To było wspaniałe uczucie – przez dwa dni mieć tatę tylko dla siebie. W sklepie z pamiątkami w Tate Modern kupił jej papier i przybory do rysowania oraz elegancką czarną teczkę, którą przez wiele kolejnych tygodni wszędzie ze sobą nosiła, aż zapełniła ją swoimi szkicami.
Dwa z jej dzieł tato zawiesił na ścianie w swoim gabinecie. Chyba wciąż tam wiszą.
Shiv przygląda mu się, jak siedzi naprzeciwko niej, wsypuje cukier do herbaty i miesza ją łyżeczką. Jego koszula jest wygnieciona od podróży. Wygląda na zmęczonego. Parę poprzednich dni spędził na Kyritos, chociaż patrząc na jego bladą twarz, nikt by tego nie odgadł. Znowu tam poleciał, żeby załatwiać coś w związku ze sprawą sądową. Wrócił do domu dopiero wczoraj w nocy. Shiv podejrzewa, że dalej siedziałby w Grecji, gdyby nie ona. I gdyby mama nie była w tak fatalnym stanie.
Tato, czując na sobie jej wzrok, unosi głowę i uśmiecha się do niej. Shiv odwzajemnia uśmiech, ale ma wrażenie, że jest on czymś

sztucznym, jak doczepiane wąsy albo jakby zapomniała, jak to się robi, i musiała nauczyć się tego na nowo. Uśmiech taty sprawia podobne wrażenie."

(...)


***
Piętnastoletnia Siobhan po śmierci swojego młodszego brata Declana trafia do Kliniki Korsakoffa – szpitala psychiatrycznego specjalizującego się w leczeniu osób po traumatycznych przejściach. W tym miejscu ma się nauczyć żyć na nowo: bez brata i niszczących wyrzutów sumienia. Poznaje rówieśników, którzy także zmagają się z bólem po utracie kogoś bliskiego. Jednak czy w takim miejscu można spotkać prawdziwego przyjaciela? Czy leczenie w klinice pomoże Siobhan zacząć nowe życie? Co tak naprawdę stało się z Declanem?





ZGARNIJ EBOOKA Z 


Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger