"Za nim stał chłopiec w krótkich spodenkach. Alladin wydał z siebie krótki krzyk. W tym momencie lampa pod sufitem zgasła i zrobiło się kompletnie ciemno."
Kontynuacja tajemniczych przygód z dreszczykiem trójki przyjaciół:)
Tym razem krew w żyłach mrozi znikający mały chłopiec, który nie zostawia śladów stóp na śniegu...
POLECAM:)
MOJA OCENA: 7/10
PRZECZYTAJ FRAGMENT!
1
Kiedy Aladdin po raz pierwszy zobaczył chłopca w krótkich spodenkach, padał śnieg. Niebo zasnuły ciężkie chmury, było zimno. Aladdin wybierał się na łyżwy ze swoją koleżanką Billie. Płynąca przez miasto rzeka zamarzła i wąska tasiemka wody przemieniła się w lśniące lodowisko. Tata Aladdina nie przypominał sobie podobnej zimy.
— Mieszkam w Åhus od prawie dziesięciu lat i ani razu nie widziałem, żeby rzeka zamarzła już w listopadzie — stwierdził.
Aladdin tymczasem spakował do plecaka kanapkę i termos z kakao.
Jego rodzice przeprowadzili się z Turcji do Szwecji, kiedy był mały. On sam kompletnie nic z tego nie pamiętał i na pytanie, skąd pochodzi, zawsze odpowiadał, że z Åhus.
Tego dnia, kiedy zobaczył chłopca w krótkich spodenkach, akurat mu się spieszyło. Wiedział, że jest już spóźniony, i nie chciał, żeby Billie długo na niego czekała.
Ostatnio jednak Aladdin spóźniał się nie z własnej winy, tylko z winy rodziców. To był ich pomysł, żeby sprzedać dom i zamieszkać w starej wieży ciśnień, w której mieściła się ich restauracja „Turek w Wieży”.
— Mamy mieszkać w wieży? — zdziwił się Aladdin. — Chyba poszaleliście, to przecież niemożliwe!
— A niby dlaczego niemożliwe? — odparła jego mama. — Przecież cała wieża należy do nas, a restauracja zajmuje tylko parter i najwyższe piętro, więc wszystkie pozostałe poziomy stoją puste.
I tak się stało. Wprowadzili się parę tygodni temu. Żeby dostać się do swojego pokoju, Aladdin musiał teraz przebiegać kilka pięter, i dlatego często spóźniał się na spotkania z kolegami. Mama żartowała, że to dobry trening, ale jego te żarty nie bardzo śmieszyły. Wiedział przecież, dlaczego się przeprowadzili.
Interesy rodziców szły kiepsko, restauracja przynosiła mniejsze zyski niż dawniej i dlatego musieli sprzedać najpierw dom, a potem barkę mieszkalną, na której zwykle spędzali całe lato.
— Czasem ma się więcej pieniędzy, a czasem mniej — mówił tata Aladdina. — Nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Aladdin jednak widział, że tata się niepokoi, a to zdecydowanie nie wróżyło nic dobrego.
— Uważajcie na siebie — poprosiła mama, kiedy skończył pakować plecak. — Pamiętajcie, że woda zamarza w górze rzeki, a bliżej ujścia, gdzie stoją łodzie, już nie.
— Dobrze, dobrze — rzucił Aladdin i popędził do wyjścia.
Mama natychmiast zawołała go z powrotem.
— Tylko nie spóźnij się na kolację. Chcielibyśmy o czymś z tobą porozmawiać.
Miała poważną minę. Aladdin zmarszczył czoło.
— Czy coś się stało?
— Porozmawiamy o tym później. Teraz baw się dobrze z Billie.
Potem mama odwróciła się i poszła z powrotem do restauracji. Aladdin niepewnie ruszył schodami w dół. O czym rodzice chcą z nim rozmawiać?
Dokładnie w chwili, kiedy wyszedł z wieży, zobaczył chłopca. Tamten stał kawałek dalej i patrzył na niego. Aladdin ze zdziwienia o mało nie upuścił plecaka.
— Cześć — powiedział odruchowo, idąc w kierunku ulicy.
Chłopiec stał koło szyldu z nazwą restauracji, który zamontował tata. Miał w sobie coś dziwnego. Mimo mrozu ubrany był w krótkie spodenki i robiony na drutach sweter. Szorty wydawały się uszyte z grubego materiału, który, jak ocenił Aladdin, musiał drapać. Na nogach — podkolanówki i traperki. Czarne traperki z popękanej skóry, sweter w biało-czarne pasy.
Chłopiec nie odpowiedział na pozdrowienie. Stał tylko w śniegu i patrzył. Aladdin zawahał się. Może powinien przystanąć? Może tamten potrzebuje pomocy?
— Zgubiłeś się? — zapytał Aladdin i natychmiast zrobiło mu się głupio. Co za „zgubiłeś się”? Chłopak miał na oko dwanaście lat, czyli był mniej więcej w wieku Aladdina. Człowiek w tym wieku, jeśli się zgubi, nie sterczy w śniegu z wybałuszonymi oczami.
Tamten nadal milczał. Odwrócił tylko wzrok i ruszył w stronę wieży. Może jego rodzice są w restauracji?
Chłopiec w krótkich spodenkach nie wszedł jednak do środka, tylko zniknął na tyłach budynku. Aladdin spojrzał na zegarek. Właściwie nie miał teraz czasu się nad tym zastanawiać, bo już był spóźniony, ale ciekawość zwyciężyła — musi dowiedzieć się, gdzie tamten się podział.
Błyskawicznie zarzucił plecak na plecy, po czym zaczął okrążać wieżę, lecz po przejściu zaledwie kilku metrów stanął. Chłopca nigdzie nie było widać.
— Halo? — odezwał się Aladdin.
Nikt nie odpowiedział.
Dziwne.
Bezradnie rozejrzał się dookoła: tamten jakby zapadł się pod ziemię (...)
***
Dwunastoletni Aladdin wraz z rodzicami przeprowadza się do wieży ciśnień, w której znajduje się ich rodzinna restauracja. Interes idzie słabo. W dodatku z kuchni zaczyna znikać jedzenie, a Aladdin w różnych miejscach zauważa dziwnego chłopca ubranego mimo mroźnej pogody w szorty. Co łączy te dwie sprawy z legendarnym skarbem, skradzionym niegdyś z okolic wieży?
„Srebrny chłopiec” to drugi tom serii o tajemniczych i niesamowitych przygodach trójki nastoletnich przyjaciół z małego szwedzkiego miasteczka.