"A DZIŚ ŻEM SE CZYTŁA/LUKŁA..."

CZYTAJ ZA DARMO!

Statystyki

SZUKAŁKA

Skradzione dziecko Keith Donohue

I ponownie rozczarowanie...
Początek bajeczny i magiczny. Świetny!
Ale potem... Za dużo jakiegoś takiego stylu poetyckiego prawie, przez co cały sens opowieści zanikał i stawała się ona nudna...
Super pomysł - zepsuty przekaz. Ledwie dobrnęłam do końca;)


MOJA OCENA: 4/10

PRZECZYTAJ FRAGMENT!
ROZDZIAŁ 1

Nie nazywajcie mnie leśnym duszkiem. Przestaliśmy lubić tę nazwę. Dawno temu dość ogólnikowym terminem „leśne duszki" określano różne stworzenia, jednak obecnie wywołuje on zbyt wiele skojarzeń.

W naszym świecie żyją rozmaite nieziemskie istoty. Sklasyfikowali je już starożytni, wyodrębniając sześć gatunków: duchy ognia, powietrza, ziemi, wody, podziemi oraz duszki leśne i nimfy. O duchach ognia, wody i powietrza nie wiem prawie nic. Mam jednak rozległą wiedzę na temat duchów ziemi i podziemi, a o ich zwyczajach, zachowaniach oraz kulturze traktują niezliczone podania i legendy. W różnych częściach świata znane są pod różnymi nazwami - lary, dżiny, fauny, satyrowie, licho, Robin Goodfellow, puki, krasnale, sidhe, trolle - jednak niewiele z nich przetrwało do dnia dzisiejszego. Obecnie żyją ukryte głęboko w lasach, dlatego istoty ludzkie niezwykle rzadko mają okazję je zobaczyć. Jeśli koniecznie chcecie mnie jakoś nazywać, uznajmy, że jestem chochlikiem.

Albo, jeszcze lepiej, podmiankiem - określenie to mówi samo za siebie, najtrafniej opisuje naszą naturę i narzucony los. Porywamy ludzkie dzieci, po czym zastępujemy je jednym ze swoich. Chochlik staje się dzieckiem, a dziecko chochlikiem. Nie każdy chłopiec lub dziewczynka nadaje się do wymiany. Potrzeba nam tych nielicznych okazów, które od małego są onieśmielane i doświadczane przez życie. Chochliki wybierają bardzo ostrożnie, ponieważ dobra okazja może pojawić się raz na dziesięć lat, jeśli nie rzadziej. Dziecko, które staje się częścią naszego ludku, często musi czekać nawet sto lat, zanim nadejdzie jego kolej i będzie mogło powrócić do świata ludzi jako podmianek.

Wymianę poprzedzają żmudne przygotowania, przede wszystkim uważna obserwacja dziecka, jego rodziny i przyjaciół, przy czym przez cały ten czas nikt nie może nas zauważyć. Najlepszym kandydatem jest ten, który nie chodzi jeszcze do szkoły, ponieważ wraz ze zmianą otoczenia trzeba przyswoić sporą ilość informacji. Musimy przecież nauczyć się nie tylko naśladować ruchy i zachowania dziecka, naszym zadaniem jest również poznać jego przeszłość i wniknąć w osobowość. Najłatwiej jest podszyć się pod niemowlęta, jednak opieka nad nimi przysparza wielu kłopotów pozostałym pod-miankom. Dlatego najczęściej wybieramy dzieci w wieku sześciu lub siedmiu lat. Ze starszymi może być trudniej, ponieważ zaczyna się w nich kształtować świadomość własnego ja. Niezależnie od wieku wybranego dziecka podmianek musi je naśladować na tyle dobrze, żeby oszukać rodziców, którzy powinni żyć w przekonaniu, że cały czas mają do czynienia z własnym synkiem lub własną córką. Zadanie zazwyczaj okazuje się łatwiejsze, niż mogłoby się wydawać.

Znacznie bardziej skomplikowanym i bolesnym procesem jest wywołanie zmian fizycznych. Zaczyna się od naciągania skóry i wydłużania kości, które mało nie pękną, gdy staramy się osiągnąć ludzką postać odpowiedniej wielkości. Kolejnym etapem jest kształtowanie głowy i rysów twarzy, co wymaga prawdziwych uzdolnień plastycznych. Kości czaszki poddawane są ugniataniu i modelowaniu, a cala obróbka przypomina pracę rzeźbiarza nad miękką bryłą gliny. Później trzeba wycierpieć swoje przy zabiegach na zębach, usuwaniu włosów i ponownym ich przytwierdzaniu w nowych miejscach. Nie podają nam przy tym ani grama środków przeciwbólowych, dlatego niektórzy ratują się, pociągając ukradkiem szkodliwy wywar alkoholowy przyrządzany ze sfermentowanej papki żołędziowej. Chociaż cala operacja to dość nieprzyjemna sprawa, wszyscy wiedzą, że gra jest warta świeczki. Osobiście miałem to szczęście, że udało mi się uniknąć skomplikowanego zabiegu w okolicach genitaliów. W efekcie otrzymujemy podmianka, który jest doskonalą kopią ludzkiego dziecka. Trzydzieści lat temu, w 1949 roku, w ten właśnie sposób powróciłem do świata ludzi.

Zająłem miejsce chłopca, który nazywał się Henry Day i urodził się na wsi. Pewnego letniego popołudnia, kiedy miał siedem lat, uciekł z domu i ukrył się w wydrążonym pniu kasztana. Nasi szpiedzy natychmiast podnieśli alarm, pojmali chłopca, a ja przybrałem jego postać, po czym wśliznąłem się w spróchniałe drzewo i czekałem na nowe życie. Kiedy późnym wieczorem znalazła mnie ekipa ratownicza, zdziwiło mnie, że na mój widok wszyscy zareagowali ulgą i radością, a nie złością i wyrzutami, jak się spodziewałem. Udawałem, że śpię.
- Henry - rudy mężczyzna ubrany w kombinezon strażacki pochylał się nade mną.
Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się do niego wesoło. Strażak wziął mnie na ręce, owinął cienkim kocem i zaniósł do wozu, który zatrzymał się na drodze tuż przy skraju lasu, sygnalizując swoją obecność czerwonym kogutem migającym w rytm uderzeń serca. Pojechaliśmy do domu rodziców Henry'ego, do mojej nowej mamy i nowego taty. Przez całą drogę powracała do mnie tylko jedna myśl - jeśli zdam ten pierwszy egzamin, świat znów będzie należał do mnie.

Powszechne jest przekonanie, że wśród ptaków i zwierząt matka rozpozna swoje młode i nie wpuści obcego do gniazda czy nory. To nieprawda. Kukułka zawsze składa jaja w gniazdach innych ptaków i mimo że pisklęta, które się z nich wykluwają, są nieporównanie większe i bardziej żarłoczne niż pozostałe młode, otaczane są taką samą opieką. Niektóre zaczynają się panoszyć do tego stopnia, że dla innych piskląt nie starcza miejsca w gnieździe ani pożywienia i matka z czasem zaniedbuje swoje małe, żeby wykarmić wciąż głodne kukulczęta. Moim pierwszym zadaniem było stworzenie wrażenia, że jestem prawdziwym Henrym Dayem, bo niestety ludzie są o wiele bardziej podejrzliwi i znacznie mniej tolerancyjni wobec intruzów nachodzących ich domostwa.

Strażak wiedział tylko tyle, że szuka chłopca, który zaginął w lesie. Nie musiałem za wiele z nim rozmawiać, ponieważ wystarczył mu fakt, że wykonał zadanie -kogoś w końcu znalazł. Kiedy wóz strażacki wtoczył się na podjazd przed domem państwa Day, zwymiotowałem, przyozdabiając jaskrawoczerwone drzwi barwną mieszanką papki żołędziowej, rzeżuchy i różnych małych owadów. Strażak pogłaskał mnie po głowie i bez większych ceregieli wziął na ręce razem z kocem, jakbym był kolejnym uratowanym z opresji kotkiem albo porzuconym niemowlęciem. Tata Henry'ego zerwał się z fotela na werandzie i rzucił w naszą stronę, wylewnie witając swojego jedynego syna. Wziął mnie w ramiona, mocno uściskał i wycałował, roztaczając wokół siebie nieprzyjemną woń papierosów i alkoholu. Czułem jednak, że mamy tak łatwo nie oszukam.

Z jej twarzy bez trudu można było wyczytać, w jakim znajdowała się stanie: pokryta plamami skóra, zaschnięte ślady łez, zaczerwienione oczy, splątane, rozczochrane włosy. Wyciągnęła do mnie drżące ręce i zaszlochała, wydając przy tym dźwięk przypominający popiskiwanie królika, który wpadł w sidła. Przetarła oczy rękawem, po czym przygarnęła mnie roztrzęsionym i zachłannym gestem kobiety, która kocha. W chwilę później wybuchła koloraturowym śmiechem.

-    Henry? Henry? - chwyciła mnie za ramiona, odsunęła od siebie i uważnie mi się przyglądnęła. - Niech no ja na ciebie spojrzę. Czy to naprawdę ty? (...)

***

Powieść ta, podobnie jak Alicja w krainie czarów, pozwala zajrzeć pod podszewkę naszego życia. To baśń dla dorosłych, wędrówka wstecz, ku tej dramatycznej chwili, w której wielu z nas zdradziło swoje marzenia, ideały… To także przynosząca nadzieję opowieść o poszukiwaniu własnej tożsamości, sensu i celu swojego istnienia.

Pewnego dnia mały Henry Day tak bardzo pogniewał się na mamę, że uciekł z domu i schował się w lesie. Następnego dnia go odnaleziono, ale tak naprawdę wcale do domu nie powrócił. Został podmieniony. Nie on jeden…

Książka to fascynująca, a miejscami dramatyczna opowieść o życiu nie swoim życiem. Ukazuje losy dwóch chłopców: jeden z nich to Henry Day uprowadzony przez leśne istoty zwane podmiankami, a drugi to podmianek, który zastąpił Henry’ego w rodzinnym domu.


 






Autor: Sabina Bauman - klik zdjęcie
Copyright © 2014 Mniej niż 0 - Mini Recenzje , Blogger